Wpis z mikrobloga

Pod tagiem #polskiepato więcej historii kryminalnych z Polski.



Czarna Białostocka to niewielka, licząca niecałe 10 tysięcy mieszkańców miejscowość w województwie podlaskim. Przy wąskiej uliczce Romualda Traugutta znajduje się szkoła podstawowa pod tym samym imieniem. To spokojna okolica - w okół domki jednorodzinne, małe, osiedlowe sklepiki i sporo zieleni.

Mariola Myszkiewicz była nauczycielką z długim stażem - od 17 lat uczyła w klasach I-III. Miła i ambitna kobieta szybko zbyła sobie wśród uczniów sympatię, a u kolegów i koleżanek z pracy opinię świetnego pedagoga. Do swojego zawodu podchodziła z dużym zaangażowaniem i stale podnosiła swoje kwalifikacje. Poświęcając się całkowicie pracy, Mariola nie znalazła czasu by ułożyć sobie życie prywatne. Atrakcyjna, szczupła blondynka przez długi czas żyła samotnie.

Wszystko zmieniło się jednak w 1997 roku podczas zajęć sportowych w szkole, gdy Mariola poznała Jerzego, szanowanego w okolicy biznesmena i ojca trójki dzieci, z których najmłodszy, Piotruś właśnie rozpoczął naukę w podstawówce przy ulicy Traugutta. Dwie dorosłe już córki uczyły się w Białymstoku. Mężczyzna został wybrany na przewodniczącego Rady Rodziców, co sprzyja częstszym spotkaniom nauczycielki z eleganckim i przystojnym przedsiębiorcą. Z czasem pomiędzy Mariolą, a Jerzym wybucha gorący romans, który szybko staje się sensacją małego miasteczka.

O romansie dowiaduje się rodzina i żona biznesmena, a matka nauczycielki prosi córkę by zakończyła tę grzeszną znajomość. Mariola nie chciała nawet o tym słyszeć. Ludzie w okolicy zaczęli plotkować, wytykać palcami i krzywo patrzeć na oboje kochanków. Kobieta dostawała listy z pogróżkami i była nękana głuchymi telefonami, jednak dla miłości do Jerzego była w stanie znieść wszystko. Nie zniechęciła się także, kiedy ktoś powypisywał na drzwiach jej mieszkania wulgarne słowa.

Jerzy zapewniał o swojej wielkiej miłości i obiecywał, że to z nią chce ułożyć sobie nowe życie, że w końcu zostawi swoją żonę, z którą od dawna mu się nie układało. Twierdzi, że trwa w małżeństwie jedynie ze względu na swojego najmłodszego syna. Prosił Mariolę o jeszcze chwilę cierpliwości i wyrozumiałości. Zakochana kobieta czekała, święcie wierząc w obietnice kochanka.

W 2001 roku Jerzy niespodziewanie oświadcza, że to już koniec ich czteroletniego związku. Mężczyzna przepraszał, tłumaczył, że nie może tego dłużej ciągnąć, że chce naprawić swoje relacje z rodziną.

Mariola wpadła w czarną rozpacz. Nie mogła uwierzyć, że facet, dla którego poświęciła tak wiele, nagle odchodzi. Zakochana kobieta nachodzi byłego kochanka, błaga i prosi o powrót. Na próżno. Z uśmiechniętej i atrakcyjnej kobiety, staje się wrakiem człowieka. W dość krótkim czasie, próbuje dwukrotnie odebrać sobie życie.

. . .

25 kwietnia 2001 roku Mariola przyszła do pracy wcześnie rano, pomimo, że lekcje zaczynała dopiero po południu. Rozżalona i złamana 38-latka, dzień wcześniej odbyła rozmowę z żoną swojego ukochanego. Była rozgoryczona.

Myszkiewicz poprosiła sekretarkę szkolną o klucz od gabinetu lekarskiego, wyjaśniając, że chce się zważyć. Około godz. 9.30 poleciła dwóm uczniom, aby przekazali Piotrkowi, synowi Jerzego, że ma stawić się w gabinecie, bo wzywa go pielęgniarka. Wyproszony z lekcji plastyki 11-latek udał się prosto do szkolnej higienistki. Na miejscu czekała na niego Mariola, którą znał i dobrze zdawał sobie sprawę z tego co łączyło ją z jego ojcem. Mieszkańcy Czarnej Białostockiej podejrzewali nawet, że to on był autorem obraźliwych napisów na drzwiach nauczycielki.

Zostaw mego tatę w spokoju!


- miał jej kiedyś powiedzieć chłopiec.

Nauczycielka chwilę rozmawiała z Piotrkiem, aż nagle wyciągnęła ze swojego plecaka nożyk introligatorski i zaczęła zadawać dziecku ciosy. Była wściekła. Dźgała na oślep. Długotrwale kumulowane emocje w końcu znalazły ujście. W swojej rozpaczy przestała myśleć logicznie, obwiniała dziecko o rozpad jej związku. Przecież Jerzy zawsze powtarzał, że to jego oczko w głowie...
Piotruś próbował się bronić i wydostać z gabinetu, co mu skutecznie uniemożliwiała. W amoku wymachiwała ostrzem, trafiając w szyję oraz w głowę. Krew była wszędzie - na drzwiach, podłodze, płynęła strumieniem po drzwiami. Szkolnym korytarzem przechodziły właśnie nauczycielki, które na widok czerwonej kałuży zaczęły krzyczeć i walić pięściami w zamknięte drzwi gabinetu. Wyważył je dopiero wuefista. W tym całym zamieszaniu ze środka wybiegła Mariola. Wszyscy byli zdezorientowani. Nikt jej nie zatrzymał. Dopiero po kilku sekundach nauczyciele dostrzegli makabryczny widok - skulony chłopiec leżał we krwi, miał ponad trzydzieści ran kłutych na szyi, podcięte gardło i uszkodzoną tętnice.

Piotrek jeszcze wtedy żył. Wykrwawił się jednak przed przyjazdem pogotowia.

Zajęcia zostały odwołane, a uczniowie wyprowadzeni ze szkoły bocznym wyjściem. Na miejscu pojawiła się policja, a przed budynkiem zaczęli gromadzić się przerażeni rodzice. Wszyscy byli zszokowani, nikt nie mógł uwierzyć, że nauczycielka, na dodatek ta najbardziej lubiana i poważana, zabiła ucznia.

Wątpliwości jednak nie było. Za Mariolą ruszyła policyjna obława, w którą zaangażowano około 200 funkcjonariuszy. Rozesłano rysopis kobiety, a następnego dnia wysłano za Mariolą list gończy. (link) Przeszukiwano okolice zalewu i pobliskie lasy, podejrzewano, że kobieta mogła popełnić samobójstwo.

W Czarnej Białostockiej krążyły plotki, że już wcześniej zaplanowała morderstwo, dwa dni przed tragedią zlikwidowała konto w banku i wyjechała za granicę.

Jak ona tu wróci, to nic dobrego ją nie czeka. Niech się modli, żeby policja była pierwsza. Lepiej dla niej, żeby już nie żyła.


- mówili mieszkańcy.

Mariola ukrywała się w pobliskiej Puszczy Knyszyńskiej, a dzień później dotarła do zakonu w Markach pod Warszawą, skąd zadzwoniła do swojej siostry. Prosiła o radę, była przerażona i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Chciała się zabić lub oddać sama w ręce policji.

W nocy z 26 na 27 kwietnia funkcjonariusze z Centralnego Biura Śledczego zatrzymali Mariolę. W trakcie przesłuchania w prokuraturze przyznała się do winy, ale odmówiła składania wyjaśnień.

. . .

W tym samym czasie, 27 kwietnia odbył się pogrzeb zamordowanego Piotrka, w którym uczestniczyło kilka tysięcy osób. (zdjęcie) Podobno ojciec chłopca nie mógł wziąć udziału w uroczystości, ponieważ trafił na oddział kardiologiczny szpitala w Białymstoku.

(o przebiegu pogrzebu)

. . .

Kilka dni po tragedii w Szkole Podstawowej nr. 2 w Czarnej Białostockiej pojawili się psycholodzy, którzy przez kilka dni prowadzili rozmowy z nauczycielami i uczniami, którzy mieli bezpośredni związek z tragedią. Dzieci najgorzej przeżyły wydarzenie z ostatnich dni.

Są bardzo poruszone i są w nich duże emocje


- relacjonował dyrektor.

Płaczą. Można nawet powiedzieć, że to przeradza się w jakąś lekką histerię. Psycholodzy starali się przekazać im tylko fakty, odrzucając plotki. I przede wszystkim uspokoić emocje.


. . .

Niecały miesiąc po śmierci Piotrka, na budynku szkoły (za ścianą jest szkolny gabinet lekarski) pojawiła się upamiętniająca go tablica. Mimo tego, że rodzice chłopca zawiesili ją bez zgody dyrekcji i władz samorządowych, główne kontrowersje wywołał umieszczony na płycie napis:

W dniu 25 kwietnia 2001 r. za tym murem został zamordowany Piotruś Popławski, uczeń klasy IV B. Prosimy o modlitwę. Rodzina.


Mieszkańcy uważali, że ten napis straszy dzieci i ciągle przypomina im o tragedii, przez którą wciąż nie mogą spać po nocach. Tutaj można przeczytać ich tłumaczenia -> klik

. . .

Prokuratura w Białymstoku postawiła Marioli Myszkowskiej zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem oraz o to, że zrobiła to w wyniku motywacji zasługujących na szczególne potępienie. Podobno w domu oskarżonej znaleziono list do Jerzego, w którym miała napisać wprost o tym, że według jej zamordowany chłopiec był przeszkodą w ich związku.

Został zastosowany areszt tymczasowy, w którym Mariola, jako dzieciobójczyni nie miała łatwo. Z nieoficjalnych informacji wynika, że została tam dotkliwie pobita i przez pewien czas przebywała w śpiączce.

. . .

W czasie śledztwa została poddana badaniom psychiatrycznym, które wykazały, że była poczytalna w momencie dokonywania morderstwa. Według psychiatrów i psychologów Mariolę #!$%@? ponadprzeciętna inteligencja, nie przejawia też skłonności do okazywania uczuć. W opinii biegłych ma silną osobowość, wysoką samoocenę i jest bardzo egocentryczna.

Proces ruszył mniej więcej trzy miesiące po morderstwie. Sąd ze względu na ważny interes prawny rodziców ofiary, uchylił częściowo jawność rozprawy.

Podczas procesu Mariola nie pokazywała emocji. Tłumaczyła, że nie planowała morderstwa, chciała tylko porozmawiać z Piotrkiem, jednak chłopiec zaczął ją wulgarnie wyzywać i straciła nad sobą panowanie. Obrona także usiłowała przekonać sąd, że oskarżona działała w afekcie (za zabójstwo w afekcie groziłoby jej tylko 10 lat). Miało o tym świadczyć m.in. brutalność, nagłość i wielokrotność ciosów zadanych chłopcu. Opinię tę podzielili zresztą przesłuchiwani w sprawie biegli psychologowie i psychiatrzy.

Prokurator miał zupełnie inny pogląd na sprawę. W trakcie śledztwa okazało się, że nóż, którym Mariola zabiła 11-latka był prezentem od Jerzego. Narzędzie zbrodni stanowiło jeden z głównych dowodów, popierających tezę o zemście zawartą w akcie oskarżenia. Jeden ze świadków zeznał, że nauczycielka dzień przed dokonaniem zbrodni odwiedziła Jerzego i jego żonę. Zażądała kupna mieszkania i umożliwienia wyjazdu z Czarnej Białostockiej. Obciążający dla kobiety był też fakt, że w plecaku, który miała ze sobą 25 kwietnia, znajdował się paszport. Mogło to świadczyć o tym, że po dokonaniu przestępstwa Mariola chciała zbiec za granicę.

. . .

Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, iż Mariola Myszkiewicz zaplanowała tę zbrodnię i nie było to działanie w afekcie, jak ocenili biegli. Sąd podkreślił, że dożywocie byłoby karą zbyt wysoką i 15 lutego 2002 roku skazał Mariolę Myszkowską na 25 lat więzienia.

Obrońca Marioli złożył apelację od wyroku i o wymierzenie niższej kary.

W wyniku rozpatrzenia apelacji obrońcy oskarżonej nie doszło do zmiany wysokości wyroku, jednakże sąd II instancji stwierdził, że sąd I instancji popełnił błąd, nie podzielając opinii biegłych psychiatrów i psychologa odnośnie tego że oskarżona działała pod wpływem silnego wzburzenia. Chociaż sąd apelacyjny przyznał, że oskarżona była w takim stanie psychicznym, w którym emocje górowały nad intelektem, to jednak jej czynu nie może zostać uznany za usprawiedliwiony okolicznościami. Mariola M. działała w stanie silnego wzburzenia, ale nie można tego zakwalifikować jako działanie w afekcie.

W maju 2003 roku sąd utrzymał wyrok 25 lat więzienia, z możliwością ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie po odbyciu 15 lat kary. (link)

. . .

Ona jeszcze sobie życie ułoży. Zna języki, jest bardzo sprytna. W więzieniu podobno bardzo się stara, żeby jak najszybciej wyjść na warunkowe


– mówił o kobiecie jeden z jej dawnych podopiecznych.

To co zrobiła było dla wszystkich zaskoczeniem. Nikt by się tego po niej nie spodziewał. To była najfajniejsza pani w szkole.


. . .

Znalazłam informacje z 2017 roku, że Mariola wciąż przebywa w więzieniu. Czy jest tam do dnia dzisiejszego - nie wiem. Aktualnie ma 55 lat.

Piotrek Popławski miałby teraz 28.



Proszę o zapisywanie się tutaj by być wołanym/wołaną do następnych wpisów z hasztagu polskiepato. Ewentualnie zaplusować komentarz pod tym wpisem.

kvoka - Pod tagiem #polskiepato więcej historii kryminalnych z Polski.

• • •

Cz...

źródło: comment_0PlMl7P41gxoCYGEojqz9GwyBNZ8vYVa.jpg

Pobierz
  • 190