Tldr. Od miesiąca na bezrobociu i już padam psychicznie.
Pracowałem w typowym korpo. Dobre stanowisko, "mitingi" i "dedlajny", kasa średnia, ale za to super ludzie, zgrany zespół, umowa na czas nieokreślony. Wszystko super do czasu, aż na linkedin wyszukał mnie HH, który zasugerował ciekawy projekt. Zagraniczna firma, wyższe stanowisko, dwukrotnie większe pieniądze. Miałem urlop, zaryzykowałem, pojechałem i spotkałem się z zarządem firmy. Wszystko poszło sprawnie i po paru dniach informacja zwrotna, że akceptują moją kandydaturę. Był moment ekscytacji, bo w końcu warunki, które pozwolą mi rozwinąć skrzydła, ale też był moment zawahania, czy warto ryzykować. Po konsultacjach z rodziną położyłem wypowiedzenie i wypisałem wniosek urlopowy, by przejść już do nowej firmy. Początek super. Nowy szef okazał się super gościem, mój nowy zespół składa się z ogarniętych ludzi, dla mnie dużo swobody, więcej czasu na życie prywatne. Wszystko sypnęło się po miesiącu, kiedy mojego przełożonego wywalono z dnia na dzień. Niby podparto to konkretnymi argumentami (zmiana strategii biznesowej), ale sytuacja była dla mnie trudna do przełknięcia. Na jego miejsce wstawiono jedną z osób, która już pracowała w firmie. Omówiłem moje obawy z górą, co do mojej dalszej przyszłości, gdzie uspokojono mnie, że nie podejmujemy żadnych innych zmian. Ustaliliśmy plan działania, oczekiwane rezultaty i tak to wziąłem się do swojej pracy. Swoje cele zrealizowałem już w drugim miesiącu pracy, usprawniłem parę procesów, poprawiłem parametry pracy całej firmy. Wszystko biegło normalnym tempem, do czasu kiedy relacje z moją nowym przełożonym się diametralnie popsuły. Z dnia na dzień przestał odbierać moje telefony, odpisywać na maile, nawet przez jego opieszałość prawie zawaliłem jeden, kluczowy temat dla rozwoju firmy. On mówił, że to kwestia nawału pracy, nowych obowiązków, a ja czułem, że to mój koniec. Chwilę przed końcem okresu próbnego otrzymałem informację, że mam oddać narzędzia pracy i pożegnać się z firmą. Bez powodu, bez przyczyny. Na moje miejsce pojawiła się osoba z takim samym nazwiskiem, jak mój już były przełożony, a ja zostałem z trzymiesięcznym wpisem do CV.
Stworzyłem CV od podstaw. Podesłałem do wszystkich agencji, które prowadzą projekty w mojej branży. Miałem parę telefonów, gdzie precyzowaliśmy doświadczenie, oczekiwania. Każdy rekruter zwracał uwagę, jak dobre mam CV. Minął właśnie miesiąc. Ok 20 zaaplikowanych ogłoszeń (pracuj.pl/praca.pl), gdzie wpisuje się idealnie z doświadczeniem - zero odzewu. Przygotowałem nawet list intencyjny z CV, który rozesłałem do prezesów firm w mojej branży. W każdym z tych listów określiłem swoje doświadczenie, sukcesy, pomysły na dalszy rozwój firmy do której wysyłam aplikacje. Na ok 30 takich maili, dostałem tylko dwie zwrotki, że dziękują, ale obecnie nie poszukują pracowników. Pozostałe osoby nawet nie pofatygowały się podziękować za wiadomość. Wykazuje się inicjatywą, mam doświadczenie poparte świetnymi referencjami od poprzednich przełożonych, wpisuje się w wymagania stanowisk, na które aplikuje i nic. Zero telefonów.
Obecnie jest głośno o tym, że jest rynek pracownika. Bull shit. Rynek pracownika jest na szeregowych stanowiskach lub mocno specjalistycznych, gdzie brakuje owego pracownika (IT). Wielokrotnie rekrutowałem szeregowych pracowników, menadżerów. Zawsze z dużym szacunkiem traktowałem kandydatów, którzy aplikowali do mojego zespołu. Każda dodatkowo inicjatywa, to był punkt dodatkowy w rekrutacji. Nawet, jeżeli ktoś się nie wpisywał w moje oczekiwania, otrzymywał zwrotkę, gdzie jasno i klarownie tłumaczyłem moją decyzję i dawałem radę, co mam poprawić. Byłem fair dla każdego bo chciałem by i tak mnie, kiedyś fair potraktowano.
Podpowiedzcie mi, gdzie popełniam błąd. Może mam nie wpisywać w CV sukcesów, bo ktoś może się bać zbyt dobrego kandydata? Może to kwestia trzymiesięcznego epizodu w życiorysie? Nie chciałbym go kasować, bo zostanę z obecnie czteromiesięczną luką w CV. Potrafię obronić ten epizod, tylko nie mam szansy, bo nie byłem nawet na jednej rozmowie kwalifikacyjnej...
Mirki, co robić? Mi zaczyna już brakować pomysłów.
@AnonimoweMirkoWyznania: A nie możesz wrócić do starego korpo? Znajomi mieli podobne historie i z podkulonym ogonem, ale wracali i byli normalnie przyjmowani. W końcu to korpo, nikt nie daje #!$%@? o "wzgardzenie" firmą, bo skoro już tam pracowałeś, to wiesz co i jak, czyli nie trzeba cię szkolić i od razu możesz się wdrożyć w projekt. I firma zyskuje wartościowego nowego-starego pracownika i ty masz robotę. Oczywiście nie ma co liczyć
@AnonimoweMirkoWyznania teraz do końca roku nabory wyhamowują, od nowego roku za zna się nowe projekty, to będzie łatwiej. Rozpuść wici, także wśród znajomych z poprzedniej pracy.
OP: @bezbekpol Niestety, ale jestem fair wobec pracodawcy i zawsze przygotowuję kogoś na wypadek zmiany. Wrażałem osobę i przygotowywałem ją, by objęła moje stanowisko. To zawsze stanowiło też kartę przetargową, by mnie wypuścić wcześniej.
@taktoto Niby tak, ale we Wrześniu trafiłem sporo projektów pod moje kompetencję i niestety nikt nie zadzwonił. Nie wiem dlaczego (╯︵╰,)
Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP) Zaakceptował: kwasnydeszcz}
@AnonimoweMirkoWyznania: No to słabo OPie. Tylko kurczę, serio nie ma podobnego stanowiska w innym zespole? Albo nie masz wiedzy, by po prostu objąć inne stanowisko?
OP: @bezbekpol jest, ale w innej części kraju. Za dużo mnie trzyma na miejscu i niestety obecnie odpada u mnie relokacja. Szukam bardziej teraz odpowiedzi, gdzie tkwi problem, że nie jestem zapraszany na rozmowy. Czy to kwestia ostatnich 3 miesięcy, czy zbyt rozbudowanego CV?
Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua}
AzjatyckaMaciora: Powiem tak. Gdyby mi jakiś obcy koleś wysłał wiadomość jak usprawnić firmę w której nie pracuje i nie wie jak wygląda praca u mnie, ale z pomysłami na rozwój to też bym go na rozmowę nie zaprosił.
Teraz jest fb, polecenia do pracy, kontakty, znajomości, rekrutacja wewnętrzna.
Aha, co w przypadku, kiedy nie masz znajomych, kontaktów, znajomości i nie dotyczy cię rekrutacja wewnętrzna (bo jak sama nazwa wskazuje, jest ona wewnętrzna)?
#rekrutacja #hr #praca #korposwiat #linkedin #januszebiznesu
Tldr. Od miesiąca na bezrobociu i już padam psychicznie.
Pracowałem w typowym korpo. Dobre stanowisko, "mitingi" i "dedlajny", kasa średnia, ale za to super ludzie, zgrany zespół, umowa na czas nieokreślony. Wszystko super do czasu, aż na linkedin wyszukał mnie HH, który zasugerował ciekawy projekt. Zagraniczna firma, wyższe stanowisko, dwukrotnie większe pieniądze. Miałem urlop, zaryzykowałem, pojechałem i spotkałem się z zarządem firmy. Wszystko poszło sprawnie i po paru dniach informacja zwrotna, że akceptują moją kandydaturę. Był moment ekscytacji, bo w końcu warunki, które pozwolą mi rozwinąć skrzydła, ale też był moment zawahania, czy warto ryzykować. Po konsultacjach z rodziną położyłem wypowiedzenie i wypisałem wniosek urlopowy, by przejść już do nowej firmy. Początek super. Nowy szef okazał się super gościem, mój nowy zespół składa się z ogarniętych ludzi, dla mnie dużo swobody, więcej czasu na życie prywatne. Wszystko sypnęło się po miesiącu, kiedy mojego przełożonego wywalono z dnia na dzień. Niby podparto to konkretnymi argumentami (zmiana strategii biznesowej), ale sytuacja była dla mnie trudna do przełknięcia. Na jego miejsce wstawiono jedną z osób, która już pracowała w firmie. Omówiłem moje obawy z górą, co do mojej dalszej przyszłości, gdzie uspokojono mnie, że nie podejmujemy żadnych innych zmian. Ustaliliśmy plan działania, oczekiwane rezultaty i tak to wziąłem się do swojej pracy. Swoje cele zrealizowałem już w drugim miesiącu pracy, usprawniłem parę procesów, poprawiłem parametry pracy całej firmy. Wszystko biegło normalnym tempem, do czasu kiedy relacje z moją nowym przełożonym się diametralnie popsuły. Z dnia na dzień przestał odbierać moje telefony, odpisywać na maile, nawet przez jego opieszałość prawie zawaliłem jeden, kluczowy temat dla rozwoju firmy. On mówił, że to kwestia nawału pracy, nowych obowiązków, a ja czułem, że to mój koniec. Chwilę przed końcem okresu próbnego otrzymałem informację, że mam oddać narzędzia pracy i pożegnać się z firmą. Bez powodu, bez przyczyny. Na moje miejsce pojawiła się osoba z takim samym nazwiskiem, jak mój już były przełożony, a ja zostałem z trzymiesięcznym wpisem do CV.
Stworzyłem CV od podstaw. Podesłałem do wszystkich agencji, które prowadzą projekty w mojej branży. Miałem parę telefonów, gdzie precyzowaliśmy doświadczenie, oczekiwania. Każdy rekruter zwracał uwagę, jak dobre mam CV. Minął właśnie miesiąc. Ok 20 zaaplikowanych ogłoszeń (pracuj.pl/praca.pl), gdzie wpisuje się idealnie z doświadczeniem - zero odzewu. Przygotowałem nawet list intencyjny z CV, który rozesłałem do prezesów firm w mojej branży. W każdym z tych listów określiłem swoje doświadczenie, sukcesy, pomysły na dalszy rozwój firmy do której wysyłam aplikacje. Na ok 30 takich maili, dostałem tylko dwie zwrotki, że dziękują, ale obecnie nie poszukują pracowników. Pozostałe osoby nawet nie pofatygowały się podziękować za wiadomość. Wykazuje się inicjatywą, mam doświadczenie poparte świetnymi referencjami od poprzednich przełożonych, wpisuje się w wymagania stanowisk, na które aplikuje i nic. Zero telefonów.
Obecnie jest głośno o tym, że jest rynek pracownika. Bull shit. Rynek pracownika jest na szeregowych stanowiskach lub mocno specjalistycznych, gdzie brakuje owego pracownika (IT). Wielokrotnie rekrutowałem szeregowych pracowników, menadżerów. Zawsze z dużym szacunkiem traktowałem kandydatów, którzy aplikowali do mojego zespołu. Każda dodatkowo inicjatywa, to był punkt dodatkowy w rekrutacji. Nawet, jeżeli ktoś się nie wpisywał w moje oczekiwania, otrzymywał zwrotkę, gdzie jasno i klarownie tłumaczyłem moją decyzję i dawałem radę, co mam poprawić. Byłem fair dla każdego bo chciałem by i tak mnie, kiedyś fair potraktowano.
Podpowiedzcie mi, gdzie popełniam błąd. Może mam nie wpisywać w CV sukcesów, bo ktoś może się bać zbyt dobrego kandydata? Może to kwestia trzymiesięcznego epizodu w życiorysie? Nie chciałbym go kasować, bo zostanę z obecnie czteromiesięczną luką w CV. Potrafię obronić ten epizod, tylko nie mam szansy, bo nie byłem nawet na jednej rozmowie kwalifikacyjnej...
Mirki, co robić? Mi zaczyna już brakować pomysłów.
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla maturzystów
@AnonimoweMirkoWyznania: Jeszcze tam nie pracujesz a już wiesz co tam poprawić? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Rozpuść wici, także wśród znajomych z poprzedniej pracy.
Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: kptant}
@taktoto Niby tak, ale we Wrześniu trafiłem sporo projektów pod moje kompetencję i niestety nikt nie zadzwonił. Nie wiem dlaczego (╯︵╰,)
Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: kwasnydeszcz}
Szukam bardziej teraz odpowiedzi, gdzie tkwi problem, że nie jestem zapraszany na rozmowy. Czy to kwestia ostatnich 3 miesięcy, czy zbyt rozbudowanego CV?
Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: Eugeniusz_Zua}
Komentarz usunięty przez autora
Zaakceptował: Eugeniusz_Zua}
@mus_tang: no to gdzie w takim razie szukać pracy? tylko nie mów mi o łażeniu od firmy do firmy, bo to bez sensu.
Komentarz usunięty przez autora
Aha, co w przypadku, kiedy nie masz znajomych, kontaktów, znajomości i nie dotyczy cię rekrutacja wewnętrzna (bo jak sama nazwa wskazuje, jest ona wewnętrzna)?
Komentarz usunięty przez autora