Wpis z mikrobloga

W temacie o latach 90-tych ktoś wspomniał o tym jak to nie chciałby powrotu kultury skinheadów na ulice polskich miast. W sumie to racja, bo ci ludzie byli niebezpieczni. W #bialystok przez całe lata 90. i 00. królowały łyse pały z NOPu. Ja za dzieciaka mieszkałam na Nowym Mieście gdzie blok na przeciwko mojego był istnym gniazdem, przy którym w weekendy potrafiło się zebrać nawet 50-ciu skinów którzy potem jechali na Wysoki Stoczek albo Leśną Dolinę klepać dresiarzy. Nikt im nie wchodził w drogę i wszyscy się ich bali.

Raz jeden, gdy jechałam do szkoły, miałam może 17 lat, siedziałam na przystanku czekając na autobus a koło mnie siedziało parę osób z pobliskiego squatu. Łatwo ich zawsze było rozpoznać bo ubierali się jak motłoch, ale ich znakiem rozpoznawczym zawsze były arafatki. Każdy pancur zawsze nosił arafatkę. Po chwili podjechał autobus z którego wysiadło dwóch skinheadów ubranych w czarne fleki, bojówki metro i te bardzo wysokie glany z białymi sznurówkami. No i ci dziwnie wyglądający squotersi siedzący obok mnie z automatu zaczęli doatawać oklep - nie pomogło nawet to że mieli dwóch z nich miało przy sobie pałki teleskopowe którymi starali się bronić, łysi szybko im je zabrali i zaczęli nimi dodatkowo okładać mordy poprzednich właścicieli, którzy zaraz po tym sowitym #!$%@? zaczęli uciekać wołając policję. Przez ten cały czas siedziałam w koncie przystankowej ławeczki z niedowierzaniem patrząc na to co sie dzieje.

Nigdy wcześniej nie widziałam bójki miedzy facetami dłuższej niż minuta, bo to co można było zaobserwować na korytarzach szkół to były raczej przepychanki miedy chłopakami przypominające niezbyt wytrenowane zapasy, czasem komuś udało się trafić kogoś w gębę ale to wszystko.

Pozytywną stroną mieskania na blokowisku pełnym skinheadów było natomiast to, że zawsze było bezpiecznie. Oni wszyscy się znali i nie tłukli się między sobą, nie byli też wulgarni w stosunku do starszych. Z kilkoma z nich chodziłam do gimbazy, potem do licbazy, nikt na osiedlu mnie nie ruszał bo mnie znali. Z drugiej strony wiem że jednemu chłopakowi ze szkoły, takiemu typowemu nerdowi skroili discmana i czapkę tylko dlatego że miał kolczyki w uszach i chodził w za dużej wojskowej kurtce.

Tak wyglądały lata 90-te i początek lat dwutysięcznych na ulicach w Białymstoku. Dodam tylko co było potem, bo w latach 2000-2004 trwała wojna pomiędzy skinheadami a bojówką Jagiellonii, nazywającą siebie pretorians. Skinheadzi w tym czasie byli juz prawie na każdym osiedlu w Białymstoku, a NOP chodził na każdą manifestację i machał tymi swoimi czarnymi flagami, wskazując im tylko kto ma dostać oklep po demonstracji. W koncu ta bojówka Jagi też została zmyta z powierzchni ziemi, ale w miedzy czasie zginęło parę osób a wielu skinheadów ma wyroki. Inni wyjechali za granicę, a jeszcze inni znormalnieli. Wielu działa dzisiaj w stowarzyszeniu "Dzieci Białegostoku" i ultrasach Jagiellonii.

#truestory #takbylo #gimbynieznajo
  • 36
@JuneJohn raz w pamięci zapadła mi scena gdy była u mnie koleżanka i przez okno miałyśmy widok centralnie na klatki schodowe wokół kręcą się skinheadzi i akurat stało ich tam ze czterdziestu gdy nagle podbiegło paru małolatów i zaczęli ich obrzucać balonikami z farbą i żarówkami xD małolaty pewnie wysłane przez kogoś starszego niedługo potem zostały dorwane i podobno dostały niezły łomot i zaczęło się międzyosiedlowe polowanie na antife która podobno zorganizowała