Wpis z mikrobloga

"Iran w ogniu" odc. 2
Precz z Chameneim, Precz z Rouhanim

W 2015 roku światowe mocarstwa podpisały porozumienie atomowe z Iranem. Mimo, że prawie natychmiast Teheran, Bruksela, czy Nowy Jork, ogłosiły wielki sukces, to faktyczna walka dopiero się zaczynała – walka o rząd dusz, walka o serca i umysły Irańczyków. Teraz należało przekonać Irańczyków, że rezygnacja z prac nad atomem i pójście na ustępstwa względem Zachodu to odpowiednia droga, droga którą powinna podążać ich ojczyzna. Ciężar wykonania tego zadania spadł nie tylko na rząd Rouhaniego, lecz także na pozostałych sygnatariuszy porozumienia atomowego. Celem JCPOA nie było zawieszenie irańskich prac nad atomem, lecz całkowite pozbycie się zagrożenia proliferacji ze strony Teheranu a droga do tego celu wiodła wyłącznie poprzez dotarcie do serc i umysłów irańskiego społeczeństwa.

Zapraszam w podróż po sekretach irańskiej gospodarki, czyli miejscu gdzie ekonomia, polityka i wojsko - jak chyba nigdzie indziej na świecie - spaja się w jedno i tworzy iście wybuchową mieszankę.

Tekst dostępny jest także bezpośrednio na wordpressie- polecam czytać właśnie tam, bo w tekście są dodane odnośniki do źródeł. Tekst jest drugim odcinkiem serii „Iran w ogniu” – przed zapoznaniem się z nim polecam przeczytać pierwszą część serii.
———————————————–

Zdradliwe wskaźniki

W 2016 roku, czyli w rok po zawarciu JCPOA, irańskie PKB (nie uwzględniając sektora naftowego) urosło o ok. 3,3%. Wartość towarów wyeksportowanych w tym roku za granicę szacowano na ok. 28 mld dolarów. Produkcja rolnicza wzrosła niemal o ok. 30%. Inflacja zmniejszyła się o ok. 5% i ustabilizowała się na poziomie 10%. Także sytuacja na rynku zatrudnienia zaczęła się powoli polepszać a rząd odnotował ok. 0,5% spadek stopy bezrobocia.

Jak mogłoby się wydawać, po pobieżnej analizie w/w wskaźników, sytuacja gospodarcza Iranu – po zawarciu JCPOA – zaczęła się wydatnie poprawiać. Już wkrótce wskaźniki te miały przełożyć się na życie „szarych” Irańczyków. Jednak – tak jak wskazałem to w pierwszej części serii „Iran w ogniu” – nie zawsze wskaźniki gospodarcze potrafią oddać rzeczywistą sytuację gospodarczą danego państwa.

Grafika, źródło: mohamed hassan, pixabay.com

Bolączki irańskiej gospodarki

Jeden z głównych problemów irańskiej gospodarki to niskie tempo jej rozwoju i duże bezrobocie. Od wielu lat skala bezrobocia utrzymuje się powyżej 10%. Mało tego, bezrobocie wykazuje szybką tendencję wzrostową – w 2017 roku bezrobotnych było ok. 13,1% mieszkańców Iranu, czyli aż 10,6 mln osób. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda wśród osób młodych (15-29 lat), które często posiadają wyższe wykształcenie. W tej grupie aż ok. 24,4% to osoby bezrobotne.

Tak duży odsetek osób niepracujących – jak pokazują doświadczenia arabskiej wiosny – może być potężnym czynnikiem destabilizującym. Problem jest tym większy, że duży odsetek wśród bezrobotnych stanowią osoby młode, które dużo szybciej ulegają radykalizacji i chętniej przyjmują kierowniczą rolę w różnorakich protestach społecznych. Władze w Teheranie rozumieją to zagrożenie i starają się robić wszystko, aby nie dopuścić do powszechnym protestów społecznych.

Zgodnie z planem gospodarczym na lata 2017-2021 irańska gospodarka powinna, rok w rok, rosnąć o ok. 8%. Dopiero taki wynik pozwoli zmniejszyć bezrobocie i poprawić standard życia obywateli. Jednak rzeczywiste wyniki irańskiej gospodarki nie zbliżają się nawet do planowanych pułapów. Co prawda w 2016 roku, czyli wtedy gdy JCPOA weszła w życie, irańska gospodarka „wystrzeliła” i zanotowała wzrost na poziomie 12,5%, jednak – jak już wskazywałem w poprzedniej części – wzrost ten zawdzięczano głównie wznowieniu eksportu surowców energetycznych. Poza sektorem naftowym średni wzrost gospodarczy wyniósł zaledwie ok. 3,3%, co – biorąc pod uwagę plany Teheranu – było tragicznym wynikiem.

Rząd starał się jeszcze ratować sytuację zwiększeniem nakładów na pomoc państwową dla sektorów nie-naftowych, lecz próby te spłonęły na panewce, gdy – z powodu braku zagranicznych inwestycji – wzrost w sektorze naftowym zatrzymał się. Tym samym w 2017 roku wzrost PKB Iranu wyniósł zaledwie ok. 4,3% – jest to wynik uwzględniający sektor naftowy, a zatem wzrost w pozostałych sektorach znajduje się zapewne na dużo niższym poziomie. W ten sposób przedsiębiorstwa z sektorów poza-naftowych zostały same ze swoimi problemami.

Prezydent Hassan Rouhani, źródło: kremlin.ru

Aby biedn…ulamie żyło się lepiej

Ogromnym problemem irańskiej gospodarki jest państwowy interwencjonizm. Macki osób powiązanych z Korpusem Strażników Rewolucji Islamskiej czy szyicką ulamą sięgają bardzo głęboko i przenikają większość sfer gospodarczego życia kraju. Szacuje się, że aż ok. 40% irańskiego PKB jest wytwarzane przez podmioty bezpośrednio lub pośrednio kontrolowane przez państwo. W skład tych podmiotów wchodzą przede wszystkim tzw. bonjady (fundacje) oraz przedsiębiorstwa, w których kapitał państwowy ma przewagę. Najczęściej podmioty te są źle zarządzane, odpowiadają za ogromne marnotrawstwo środków i są siedliskiem korupcji. Bardziej niż polepszeniem sytuacji gospodarczej w kraju, zarządcy tych podmiotów zainteresowani są wykorzystywaniem powierzonych im dóbr do realizacji celów politycznych swoich mocodawców.

Najlepszym przykładem takich przedsiębiorstw państwowych jest tzw. Setad (Execution of Imam Khomeini’s Order, w skrócie EIKO). Setad powstał w 1989 roku na osobiste polecenie ajatollaha Chomeiniego. Nowo-powstała organizacja miała zająć się zarządem nad dobrami skonfiskowanymi po obaleniu reżimu szacha. W tym czasie działały już bonjady, które także zajmowały się zarządem skonfiskowanymi majątkami, lecz Setad był czymś zupełnie innym. To co odróżniało Setad od zwykłych fundacji było to, że ajatollah Chomeini uprawnił nowo powstały twór do bezpośredniego stosowanie art. 49 Konstytucji, który pozwalał na konfiskatę nielegalnie nabytych dóbr.

Setad miał, korzystając ze swoich uprawnień, dokonać szybkiej i sprawnej konfiskaty tych nielegalnych dóbr, a następnie dokonać ich redystrybucji na rzecz różnych islamskich fundacji (bonjadów). Na czele organizacji stanęło 3 zaufanych współpracowników ajatollaha – Habibollah Asgaroladi, Mehdi Karroubi oraz Hassan Sane’i. Jeśli wierzyć słowom jednego z byłych współpracowników Chomeiniego Setad miał być organizacją doraźną, która miała ulec samorozwiązaniu po przekazaniu skonfiskowanych dóbr na rzecz bonjadów – max. 1-2 lata. Jednak historia Setad potoczyła się zupełnie inaczej. W kilka miesięcy po powołaniu EIKO, Chomeini zmarł a jego współpracownicy uznali, że lepiej wiedzą jak wykorzystać zagrabiony majątek.

Asgaroladi, Karroubi oraz Sane’i zaczęli nadużywać art. 49 Konstytucji i konfiskować nie tylko nielegalnie nabyte majątki, lecz także te które należały do wrogów politycznych Islamskiej Republiki Iranu, mniejszości religijnych czy także „przeciętnych” obywateli. Skonfiskowane nieruchomości (to właśnie one były głównym przedmiotem tego procederu) Setad sprzedawał. Dzięki temu istytucja, w szybkim czasie, doszła do ogromnego majątku, który jednak „trójka Chomeiniego” uznała za niewystarczający.

Od około 2000 roku Setad zaczął być przekształcany w coś na kształt konglomeratu. Skumulowany majątek zaczęto przeznaczać na zakup udziałów w bankach, przedsiębiorstwach budowlanych, kopalniach czy spółkach paliwowych. Często zdarzało się, że Sedat – mimo przejęcia tylko niewielkich udziałów w danej spółce – obejmował w niej niepodzielną władzę, bo przecież nikt nie wystąpi przeciwko organizacji, która ma osobiste poparcie ajatollaha Chameneiego.

Dzięki tym procederom Setad stał się jednym z największych irańskich przedsiębiorstw. Szczegóły otaczające działalność Setadu nie są znane – dostępu do ksiąg przedsiębiorstwa nie ma ani Parlament ani Rady Strażników. Jednak zgodnie z informacjami Reutersa z 2013 roku majątek Setadu szacuje się na ok. 95 mld dolarów.

Co prawda Setad faktycznie prowadzi działalność charytatywną, jednak zdaje się, że jest to tylko mały procent jego aktywności. Setad i jego majątek jest przede wszystkim wykorzystywany jako narzędzie walki politycznej, które pozwala ajatollahowi Chameneiemu wspierać swoich stronników i uciszać krytyków. To właśnie Chamenei jest jedyną osobą, która sprawuje kontrolę nad Setadem. Jeśli idzie o parlament, rządowe agencje czy sądy to te mogą interweniować w sprawy Setadu wyłącznie na osobistą prośbę najwyższego przywódcy.

Habibollah Asgaroladi, jeden z „ojców założycieli Setadu”, źródło: Tasnim News Agency

Inżynierzy z IRGC

W Islamskiej Republice nie tylko szyicka ulama zna się na interesach. Dowództwo Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (Pasdaran, IRGC, „Korpus”) także szybko wyniuchało dobrą okazję na zarobienie nieco pieniędzy i zwiększenie swoich wpływów.

Pod koniec lat. 90 XX wieku prezydent Rafsandżani postanowił zachęcić instytucje państwowe do udziału w rozbudowie krajowej gospodarki, co – przynajmniej zdaniem Prezydenta – miało doprowadzić do okresu gospodarczego „prosperity”. Jedną z instytucji, która postanowiła stawić się na wezwanie Rafsandżaniego był Pasdaran. IRGC natychmiast przystąpiło do walki o kontrakty w przemyśle naftowym czy w budownictwie. Ich wygranie było o tyle łatwe, że w szeregach Korpusu znajdowało się wielu wysoko wykwalifikowanych inżynierów, techników itd. Ponadto Pasdaran, podczas prób zdobycia dla siebie kawałka gospodarczego tortu, był cały czas wspierany przez swoich sympatyków i byłych członków, którzy po przejściu na wojskową emeryturę zaangażowali się w działalność polityczną i gospodarczą. Prawdziwy rozkwit działalności gospodarczej IRGC przyniósł okres rządów prezydenta Ahmadineżada, który wyraźnie faworyzował Korpus i powiązane z nim przedsiębiorstwa.

Dzięki zapleczu politycznemu oraz własnej zaradności Korpus doszedł do ogromnego majątku, który – jeśli wierzyć danym zaprezentowanym przez dziennikarzy Foreign Policy – stanowi ok. 10% irańskiej gospodarki. Szacunki te jednak mogą być znacznie zawyżone, gdyż przedsiębiorstwa uznawane za „kontrolowane przez IRGC” wcale nie zawsze są kontrolowane przez Korpus bezpośrednio – czasami po prostu są własnością osób ściśle powiązanych z IRGC, które w zamian za drobne datki są otaczane opieką ze strony Korpusu. Oczkiem w głowie pasdarańskiej machiny gospodarczej jest zdecydowanie Khatam-al Anbiya, czyli przedsiębiorstwo budowlane, które wliczając zewnętrznych kontaktorów, zatrudnia ok. 1 mln osób i, rok w rok, otrzymuje bardzo intratne kontrakty państwowe – tylko w latach 2018-2019 Khatam-al Anbiya ma zrealizować projekty wyceniane na ok. 28 mld dolarów.

Członkowie IRGC podczas wysłuchiwania przemówienia Ali Chameiniego, źródło: Khamenei.ir

Na co wojskowi wydają pieniądze?

Przypadek zaangażowania IRGC jest szczególnie ciekawy i warto poświęcić mu chwilę dłużej. Dowództwo Pasdaranu postanowiło wykorzystać zarobione pieniądze na działalność polityczną. Zaczęto od przekazywania sowitych datków na rzecz bonjadów – te natomiast zajmowały się ich redystrybucją na rzecz stronników Korpusu. Co prawda umocniło to pozycję Pasdaranu, lecz nie na tyle, aby mógł on zacząć odgrywać względnie samodzielną rolę na irańskiej scenie politycznej. Przełom nastąpił w 2009 roku, gdy IRGC umocniła swoją kontrolę nad Basidżem (pełna nazwa Związek Mobilizacji Uciemiężonych) – organizacją paramilitarną, której celem jest propagowanie ideałów islamskiej republiki. Basidż już od 1981 roku wchodził w skład Pasdaranu, lecz dopiero prezydent Ahmadineżad umożliwił ścisłe powiązanie struktur Korpusu z tą organizacją paramilitarną.

Władze Basidżu kładą ogromny nacisk na indoktrynację młodych Irańczyków, którzy są tutaj główną grupą werbunkową. To właśnie jednostki Basidżu, złożone z lokalnych mieszkańców, mają zajmować się tłumieniem w zarodku buntów i aresztowaniem opozycjonistów, którzy zdecydują się wystąpić przeciwko najwyższemu przywódcy czy IRGC. Jednocześnie Basidż organizuje wiele uroczystości, które mają upowszechniać ideały rewolucji i manifestować ich poparcie dla rządu i najwyższego przywódcy.

Jednak Członkostwo w Basidżu niesie za sobą nie tylko obowiązki, ale także ogromne korzyści. Przede wszystkim rekruci mogą liczyć na dostanie się na wymarzone studia czy lepszą pracę w państwowym przedsiębiorstwie. Jednak to nie wszystko. Oprócz tego członkowie Basidż otrzymują żołd, który mimo że niewielki to jednak często jest wystarczającą zachętą do wstąpienia w szeregi organizacji. Działalność Basidżu, która w XXI w. ulegała ogromnemu rozrostowi, jest możliwa dzięki zaangażowaniu się przez Pasdaran, czyli głównego sponsora organizacji, w działalność gospodarczą.

W ten sposób Basidż, którego liczbę członków szacuje się nawet na ok. 10 mln osób (oficjalne dane państwowe), stał się zapleczem społecznym Korpusu. Potencjalnie Basidż może stać się także zapleczem politycznym. Co prawda oficjalnie członkowie organizacji nie mogą angażować się w politykę, lecz w ostatnim czasie zauważa się coraz większe tendencje, które mają na celu zmianę tego stanu rzeczy. Pomysły te rzekomo spotykają się z dość ciepłym przyjęciem ze strony najwyższego przywódcy, wobec którego Pasdaran wykazuje niezachwianą lojalność. Reformy prezydenta Rouhaniego są uważane – zarówno przez część wojskowych, jak i duchownych – za próby podkopania ich ekonomicznej i politycznej potęgi. Nie chodzi tu tylko o reformy wymierzone w bonjady czy państwowe przedsiębiorstwa, lecz także o stosunkowo łagodne podejście Rouhaniego do protestów społecznych, który stroni od polityki silnej ręki. Co prawda obecnie wydaje się, że pozycja Rouhaniego, o ile trudna, to nie jest zagrożona wojskowym puczem. Jednak w sytuacji, gdy Pasdaran i duchowni uznają, że prezydent działa na szkodę interesów państwa, a raczej „państwa”, te dwie grupy mogą połączyć siły i zrzucić Rouhaniego z jego prezydenckiego fotela.

Rechotem historii, gdy idzie o Korpus, jest fakt, że to właśnie prezydent Rafsandżani – wróg zaangażowania politycznego IRGC – utorował Pasdaranowi drogę do zdobycia politycznej władzy, gdy w latach 90. minionego wieku pozwolił im na zaangażowanie się w działalność gospodarczą.

[Jedno ze spotkań członków Basidżu, źródło: Mostafameraji/upload.wikimedia.org](https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/3/3e/عملیاتامدادرسانیوسیعبهمناطقزلزلهزدهاستانکرمانشاهدرحوالیسرپلذهابوقصرشیرین15.jpg/1024px-thumbnail.jpg)

Fundacje

W tym momencie dochodzimy do pojęcia, które przewinęło się już kilka razy w tekście – a mianowicie „bonjady”. Pierwsze bonjady zaczęły powstawać jeszcze za czasów szacha Mohammeda Rezy Pahlawiego. W założeniu miały one nieść pomoc ubogim i najbardziej potrzebującym. W praktyce jednak były sposobem na wyprowadzanie pieniędzy z państwowego skarbca i zapewnienie sobie poparcia określonych grup osób.

Po 1979 roku fundacje pozostały, lecz uległy ogromnym przeobrażaniom – tak dużym, że nadużycia ze strony ludzi szacha zdawały się być niewinną igraszką w porównaniu z tym co wymyśliła szyicka ulama. W teorii bonjady nadal zajmowały się wspieraniem najuboższych. W praktyce jednak znacznie zwiększyły spektrum swojego działania. To właśnie fundacje, które przeszły od zarządu skonfiskowanymi majątkami do przewodzenia wielkim przedsiębiorstwom, utorowały drogę, którą podążył później – opisany już powyżej – Setad.

Obecnie w całym Iranie istnieje ok. 100 fundacji. Na ich czele stoją przedstawiciele duchowieństwa, którzy są zaufanymi ludźmi ajatollaha. Można powiedzieć, że bonjady działają w szarej strefie, gdyż kontrola ze strony państwa jest minimalna – jako organizacje dobroczynne nie podlegają kontrolom organów skarbowych. Jednocześnie fundacje mają ogromny wpływ na gospodarkę, gdyż szacuje się że to właśnie one odpowiadają za ok. 20% irańskiego PKB.

Nie można stwierdzić, że bonjady w ogóle nie angażują się w działalność charytatywną – jednak tak jak w przypadku Setadu jest to tylko znikomy procent ich działalności. Większość pieniędzy, którymi dysponują fundacje jest marnotrawiona, wydawana na nieopłacalne inwestycje i dzielona między wiernych zwolenników reżimu. Zgodnie ze słowami Mohammada Forouzandeha, byłego ministra obrony, w 1999 roku aż ok. 80% bonjadów było nierentownych. Bardzo możliwe, że od tamtego czasu sytuacja wewnątrz tych organizacji nie uległa zbyt dużym zmianom.

Istnienie bonjadów, czy takich przedsiębiorstw jak Setad lub Khatam-al Anbiya, sprawiają że jakikolwiek prywatne przedsiębiorstwo ma ogromny problem z przebiciem się na rynek. Instytucje kontrolowane przez państwo robią wszystko, aby zdusić jakąkolwiek konkurencję w zarodku. Jest to o tyle proste, że – oprócz wsparcia politycznego – państwowe instytucje mogą liczyć jeszcze na konkretne rozwiązania prawne np. bonjady są całkowicie zwolnione z obowiązku podatkowego.

Logo fundacji Mostazafan, która jest drugą największą firmą w Iranie – zaraz po National Iranian Oil Company, źródło: irna.ir

Prywatyzacja

Warto w tym miejscu odnieść się także do procesu prywatyzacyjnego, który – ze względu na polityczne naciski – trwa już od wielu lat i nadal nie widać jego końca. Już za czasów prezydenta Rafsandżaniego (1989-1997) rząd centralny zaczął starać się o przeprowadzenie zakrojonej na szeroką skalę akcji prywatyzacyjnej. W wyniku tych działań udział prywatnej własności w gospodarce miał się zwiększyć a fundacje miały zostać zepchnięte na boczny tor. W praktyce jednak – ze względu na protesty ulamy – Rafsandżani musiał ograniczyć swoją skalę działań.

Gdy w 2005 roku nowym prezydentem został wybrany Ahmadineżad, odziedziczył on po swoich poprzednikach konkretny program prywatyzacyjny, który mimo że postępował dość wolno – ze względu na opozycję elit – to jednak przebiegał stosunkowo sprawnie, nie prowadząc do zbyt dużych nadużyć. Jednak nowy prezydent uznał, że program opracowany przez poprzednie administracje jest niesprawiedliwy i może prowadzić do pogłębienia zjawiska biedy. W związku z tym, po uzyskaniu poparcia ajatollaha Chameneiego, Ahmadineżad postanowił radykalnie zmienić oblicze irańskiej prywatyzacji.

Nowy system zakładał, że aż 40% udziałów w prywatyzowanych przedsiębiorstwach będzie tzw. „udziałami sprawiedliwościowymi”, które po okazyjnych cenach będą sprzedawane najbiedniejszym. W praktyce „udziały sprawiedliwościowe” trafiły do zwolenników reżimu np. członków milicji Basidż. Pomysł Ahmadineżada okazał się ogromnym niewypałem. Po pierwszej fazie reprywatyzacji tylko 4.6 mln osób zakupiło akcje warte ok. 2,3 mld dolarów – tymczasem wartość reprywatyzowanych przedsiębiorstw wyceniano na ok. 100-140 mld dolarów. Próbując ratować sytuację rząd zaczął sprzedawać pozostałe akcje na giełdzie, co jednak nie przyciągnęło prywatnych inwestorów. W rezultacie większość akcji zostało zakupionych przez firmy, w których udziały miał kapitał państwowy lub osoby fizyczne ściśle powiązane z reżimem. Tym samym „prywatyzacja” z okresu Ahmadineżada była karykaturą samej siebie. Większość irańskich przedsiębiorstw nadal jest kontrolowana przez państwo – tyle, że już nie bezpośrednio, lecz pośrednio. To właśnie zachowania tego typu doprowadziły Setad czy Khatam-al Anbiya do osiągnięcia ogromnych majątków.

[Prezydent Mahmud Ahmadineżad, źródło: Marcello Casal Jr\ABr](https://u
JanLaguna - "Iran w ogniu" odc. 2
Precz z Chameneim, Precz z Rouhanim

W 2015 roku...

źródło: comment_HFUKBa7oxs1HMUFImsB8qtfklE9bztI0.jpg

Pobierz
  • 13
  • Odpowiedz
@JanLaguna: Jak stracić poparcie społeczne i polityczny autorytet?

Protesty pokazały jednak przede wszystkim to, o czym mówiło się od dawna, a mianowicie to, że Rouhani – poprzez swoją zachowawczą politykę wpędził się w kozi róg. Gdy nowy prezydent dziarsko objął władzę w 2013 roku i doprowadził do zawarcia JCPOA jego poparcie w społeczeństwie wzrosło do niemal 90%. To był moment, gdy Rouhani, dysponując odpowiednią legitymizacją społeczną mógł – a nawet powinien
JanLaguna - @JanLaguna: Jak stracić poparcie społeczne i polityczny autorytet?

Pro...

źródło: comment_9b76VI45t0yuQCUvTLEZweYd6JQ0wO7Y.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
@JanLaguna: Jakoś nigdy nie jestem zbytnio zadowolony z ostatnich akapitów w swoich artykułach, zawsze czegoś mi w nich brakuje, pewnej głębi - ale to chyba dobrze, bo jak bym zaczął się rozpisywać to by mogło wyjść drugie tyle. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz