Wpis z mikrobloga

Historia o pradziadzie, który służył w Flocie Cesarstwa Niemieckiego. Pradziad z pochodzenia był Ślązakiem urodzonym w 1890 roku. O jego wczesnych latach dzieciństwa wiem bardzo mało, ale wiadomo, że uczył się ponadprzeciętnie i wstąpił na ochotnika do niemieckiej marynarki wojennej (Kaiserliche Marine). Co na tych terenach nie było dziwne do teraz jest kapliczka dwóch braci, którzy służyli, jako gwardziści cesarza Wilhelma II Hohenzollerna oraz ojciec przyjaciela od mojego dziadka również służył na statku SMS Eugen Prinz walcząc o Falklandy w 1914, flota Maximiliana von Spee została rozbita a on sam został internowany do USA i tam doczekał końca wojny. Wracając do pradziada do marynarki zaciągnął się w roku 1911, jako młody człowiek uczył się wojennego rzemiosła, bo przygotowywany był do roli telegrafisty. Dodatkowo wiadomo, że znał 3 języki: niemiecki, angielski, polski oraz alfabet Morse’a naturalnie. Zdobył również tytuł inżyniera w Berlinie co okaże się przydatne podczas 20-lecia międzywojennego oraz II wojny światowej. Pod koniec jego mogłoby się wydawać końca kariery wojskowego zastała go wojna, co wiązało się z tym, że musiał walczyć. Służył na dwóch statkach SMS Mainz ( jest na zdjęciu) oraz SMS König. Na drugim statku walczył podczas bitwy jutlandzkiej w nazewnictwie niemieckim funkcjonującej, jako Skagerrakschlacht. Tutaj zamieszczam fajny artykuł opisujący jednego z marynarzy służących z moim pradziadem:http://www.stowarzyszeniebastion.com/skagerrakschlacht---bitwa-jutlandzka.html. Dodam jedynie, ze pradziad w wyniku ciężkich obrażeń powstałych w wyniku tej bitwy stał się inwalidą wojennym.

Czasy II RP, są wspominane przez pradziada dość dobrze szanowano jego prawo do renty oraz pozwalano mu skonstruować radio, którego słuchała cała wieś (stworzył ich kilka), naprawiać broń myśliwym. Pradziad był na tyle zamożny, że stać było go najmować pracowników. Słowo dość dobrze nie jest tu przypadkowe, ponieważ od razu po I wojnie światowej odradzające się państwo polskie zaczęło się upominać o Śląsk. W wyniku przegrania plebiscytu doszło do III powstań śląskich. W miejscu należy powiedzieć, ze pradziad, jako weteran armii kajzera uważał te bratobójcze walki za idiotyzm, dodatkowo jeden z powstańców śląskich wrzucił budowniczemu kościoła granat do piwnicy, proboszcz ten zbiegł do rodzinnego domu pradziada i tam przeczekał trudny dla niego czas. Powstaniec ten był powszechnie nielubiany i po wybuchu II wojny światowej III Rzesza się po niego upomniała nie protestował nikt.

Początek II wojny miał na Śląsku dość łagodny przebieg Niemcy szybko zajęli te tereny oraz ustanowili swoje urzędy oraz poobsadzali ludzi stanowiskami. Pradziadowi też przypadło stanowisko pisania dokumentów oraz raportów. Pradziad na wsi cieszył się dużym uznaniem zbierając informacje o nim od starszych mieszkańców do teraz spotykałem się z wdzięcznością oraz wzruszeniem. Przytoczę tutaj słowa jednej z kobiet: „ Pradziadek to był dobry Niemiec wiedział, co to wojna oraz zło, jakie się z nią wiąże ludzie naokoło powstańcy byli wysyłani do obozów od nas ze wsi nie poszedł ani jeden człowiek, a mój kuzyn i ojciec powinni się tam pierwsi znaleźć.” Dodatkowo miały miejsce jeszcze dwa epizody jeden z mieszkańców ukradł ze sklepu kotlety, za co groziła kara śmierci pradziad wyciągnął go z więzienia i ochronił od kary śmierci argumentując to dość przekonywująco. Po wojnie na tego człowieka przezywano „kotleciorz”. Kolejna z opowieści, której byłem świadkiem to pisma, które ocaliły 20 letniego żołnierza, który na wojnie stracił już dwóch braci i pradziad pisał do sztabu, że ten człowiek musi służyć na tyłach, aby pomóc rodzinie w domu. Dodatkowo podczas całej II wojny światowej pomimo zakazu władz III Rzeszy pradziad wraz z cała wioską słuchał radia i wiedział, co się dzieje na froncie.
II wojna światowa dla ludzi mieszkających na miejscu, którzy nie zostali wcieleni do wojska zaczęła się w lutym 1945. Na tych terenach miały miejsce ciężkie walki terenów tych broniły takie dywizje np. jak 97 Dywizja Strzelców 168 Dywizja Piechoty oraz 1 Dywizja Strzelców Górskich. Tutaj anegdota jednej z mieszkanek: Byliśmy w domu a przez dziurę w dachu jeden ze strzelców przegnał za pomocą granatnika mnóstwo Rosjan, którzy szturmowali dom. Przyszliśmy mu podziękować i zauważyliśmy, że ma ostatni pocisk. Zapytaliśmy, co by się stało jakby brakło pocisków w moździerzu. Odparł, że zabiłby nas a później siebie”. Rosjanie jednak w końcu wdarli się do wioski i w domu rodzinnym pradziada postanowili założyć sztab ( największy dom we wsi oraz piwnice pod całym domem). Dodatkowo zaczęli pradziada inwalidy brutalnie przesłuchiwać przywiązali go do krzesła i kopali oraz bili, ale mój dziadek wyskoczył z okna parteru i pobiegł do mieszkańca mianowanego przez Rosjan do utrzymania porządku. Kiedy już mieszkaniec ten przybył na miejsce załagodził sytuację, ale moja rodzina musiała wynosić się do sąsiadów. Miało to miejsce 11 lutego w tym samym dniu Niemcy przypuścili kontratak na dom sąsiadów, ponieważ znajdowało się tam mnóstwo Rosjan oraz 2 rodziny razem z moją. W tym czasie do piwnicy domu wpadł pocisk moździerzowy, który śmiertelnie ranił moją prababcię, pradziad widząc, co się dzieje rozkazał mojemu wujowi zabrać ciocię w tym czasie 13 letnie i 9 letnie dzieci i uciekać w stronę lasu. Dziadek został z pradziadem, ale też później zostali ewakuowani do Pilchowic a swoją matkę pochowali godnie dopiero w kwietniu 1945 roku.

Po wojnie nie było miejsca dla takich ludzi jak my zostaliśmy bez majątku i grosza, co trzeba oddać dom wyremontowany został dzięki pomocy sąsiadów oraz rodzinny, która nie zapomniała o zasługach pradziada. Bez domu byliśmy jeden dzień Polak, który go otrzymał natychmiast nam go oddał nie mniej straciliśmy mnóstwo ziemi oraz renta pradziada był bardzo niska. Dziadek, jako 15 latek przejął główny ciężar utrzymywania rodziny z czego wywiązał się najlepiej jak potrafił. Pradziad ożenił się po raz drugi z siostrą swojej żony ( jako ciekawostkę mogę dodać, że muzykantem na jego weselu był człowiek, którego za sprawą pradziadka skierowano na tyły był wieloletnim przyjacielem naszej rodziny zm. 2015), która pomagała w utrzymaniu rodziny oraz dobytku, który został. Pradziad (zm. 1958) jak i dziadek (zm. 2008) do końca życia starali się pomagać ludziom, którzy zostali skrzywdzeni przez wojnę a mogli dochodzić swoich praw najczęściej majątkowych w RFN czy też NRD.

#iiwojnaswiatowa #iwojnaswiatowa #historia #historiajednejfotografii #fotohistoria #gruparatowaniapoziomu
szkucik14 - Historia o pradziadzie, który służył w Flocie Cesarstwa Niemieckiego. Pra...

źródło: comment_0EyLxQo7UJHmmIvpmk2fnZ0gEEsBQg8c.jpg

Pobierz
  • 10
na statku SMS Eugen Prinz


@szkucik14: na okręcie SMS Prinz Eugen. W dodatku był to okręt austro-węgierski, a nie niemiecki. Niemiecki Prinz Eugen to ciężki krążownik Krigesmarine z czasów II Wojny Swiatowej.
Pod Falklandami nie było takiego okrętu


@szkucik14 @funkmess: wiem, sprawdziłem :-) W całej Kaiserliche Marine nie było takiego okrętu. W sumie po co, cesarskie Niemcy miałyby czcić austriackiego wodza ;-)

ewentualnie to mógłbyć jakiś transportowiec z Eskadry Wschodnioazjatyckiej


Jedyny niezatopiony transportowiec ("Seydlitz") został internowany w Argentynie. Bardziej pasuje ten okręt Nazwa nawet od biedy podobna.
Książe Eugeniusz akurat był "powszechnym" bohaterem i jego imię nosiły okręty czterech różnych marynarek :)


@funkmess: ale z każdym z tych czterech państw był jakoś związany ;-) Do Niemiec zaczął "pasować" dopiero gdy III Rzesza wchłonęła Austrię. Dlatego też "Prinz Eugen" pływał sobie w Kriegsmarine, a w Kaiserliche Marine nie ;-) Taka moja swobodna hipoteza ;-)
@funkmess: Mała ciekawostka - nazwę Prinz Eitel Friedrich miał również nosić jeden z siedmiu planowanych krążowników liniowych klasy Mackensen, ale nie udało się ich ukończyć przed końcem wojny (udało się zwodować kadłuby Mackensena, Prinza Eitela Friedricha i Grafa Spee, okręt numer 4 nosiłby najprawdopodobniej nazwę Fürst Bismarck, co do reszty nie zachowały się informacje o możliwych nazwach).