Wpis z mikrobloga

Drogie Mirki i Mirabelki, #rozowepaski i #niebieskiepaski
To nie będzie zarzutka, wypok czytam od jakichś dwóch lat. Postanowiłam założyć konto, bo jakoś tak mnie naszło, żeby się wyżalić i ewentualnie zapytać o radę co do #zwiazki.
Z moim niebieskim jesteśmy prawie 5 lat, mieszkamy jakieś 3. Dla nas obojga jest to pierwszy związek (oboje lvl 23).
Początki były kiepskie - zamiast motylków w brzuchu itd. było nieprzyznawanie się, że jesteśmy razem (przez pierwszy prawie rok - niebieski tak chciał, żeby w razie rozstania nie trzeba było się tłumaczyć), awantury z mojej strony o to, że on wiecznie siedzi przed kompem (po maturze ja pracowałam w wakacje, on całymi dniami grał), od wielkiego dzwonu jakieś wyjście. Raz na początku związku zapytałam, czemu tak rzadko wychodzimy, w końcu przyznał, że się mnie trochę wstydzi (oboje jesteśmy jakieś 5-6/10) - nigdy później tego nie powiedział.
Potem przez pewien czas byłoby super, gdyby nie jedna rzecz, która cały czas nie daje mi spokoju - on się w ogóle nie stara.
Dla niego świat poza mieszkaniem mógłby nie istnieć, wszelkie prośby o spacer, kino czy teatr są jak grochem o ścianę. Nie oczekuję, że będzie mi cokolwiek sponsorował, głupio się czuję, gdy facet za wszystko płaci. Chciałabym wyjść z nim czasem nawet na godzinę przejść się wokół osiedla - on nie będzie wychodził, bo nie lubi.
Za organizację jakichkolwiek wyjść, wycieczek itd. odpowiadam ja - jemu to nie przyjdzie do głowy. Na wakacjach nie byliśmy razem jeszcze nigdy, bo on podróże uważa za stratę pieniędzy. Wiecie, na ile randek mnie zaprosił od początku związku? NA JEDNĄ. Moje urodziny zawsze organizuję sama - gdzie pójdziemy, co będziemy robić, jeść.
Często z nim o tym rozmawiam, mówię, co mi się podoba - on wie, ale woli jak ja coś robię. Płacze, kłótnie, rozmowy - nic nie pomaga.
Co mam robić? Jak mam mu uświadomić, że chociaż raz na jakiś czas chciałabym się poczuć jak kobieta, żeby zrobił mi niespodziankę kupując bilety do kina?
Kocham go bardzo, wiem, że on mnie też, ale czasami jest mi cholernie przykro, że ja tak bardzo się staram i wymyślam wspólne wyjazdy, wyjścia, atrakcje. Jestem mega załamana
  • 15
@rozowaaleniebieska: w mojej perspektywy to brzmi nie jak miłość, a przyzwyczajenie - 5 lat to długi okres życia. Szczególnie, że to Wasze pierwsze związki. Według mnie, po tym co piszesz - nie pasujecie do siebie. Wydaje mi się, że Ty po prostu boisz się samotności. Boisz się, jak to jest być „sama”, choć doskonale czujesz, że już od dawna jesteś sama, nawet „będąc” w związku. Zapytaj sama siebie, czy jesteś szczęśliwa.
@Samcro dziękuję za szczerą opinię, może masz rację, że nie pasujemy do siebie. Różni nas chyba więcej niż łączy. Ale mimo wszystko w wielu kwestiach świetnie się rozumiemy. I żeby nie było, że odpisałam tylko jego wady - potrafi być opiekuńczy i troskliwy, bardzo mi pomógł, kiedy tego potrzebowałam. Jednak myślę, że oboje zdajemy sobie sprawę z tego niedopasowania, ale szczerze mówiąc, to nie wiem, czy któreś z nas da radę znaleźć
@rozowaaleniebieska: Nie wiem, jak po takim tekście o wstydzeniu można w ogóle dalej trwać w związku.

Wiesz, my tutaj często jesteśmy krytyczni wobec kobiet, czasem przyjmuje to karykaturalne, a czasem wręcz niepokojące formy. Lecz trzeba znać umiar i obiektywność, i umieć szczerze doradzić.
Z wpisu wynika, że jednak większe winy ma facet, dlatego posłuchaj dobrych rad, weź sprawy w swe ręce i zostaw to za sobą. Przyszłosci z tego nie będzie.
@rozowaaleniebieska: zdecydowanie podziękować za 5 lat życia i odejść. Jak już od początku było coś zdecydowanie nie tak, to tym bardziej za kolejne 5 lat nic lepiej nie będzie, skoro tylko Ty się starasz. Nie ma co dramatyzować, że nie znajdziesz nikogo, dziwnych i akceptujących ludzi jest na pęczki.