Wpis z mikrobloga

Dzisiaj miałem takie fajne arenki gdzie w jednej na 5 minionów (z czego 4 #!$%@?) priest ukradł mi MCT mojego Tyrantusa. Ogólnie obskakiwał ostro #!$%@? ale zostały mi na Boardzie 4 miniony z ~2 hp więc w przypadku AoE leżałem. Dorzuciłem Tyrantusa którego nie da się MC ale #!$%@? miał MCT #!$%@? schowanego chyba od 1 tury. #!$%@?, że dostał po ryju 3-4 rundy i nie rzucił tego #!$%@? 3 dropa. Po prostu chłopak rzucił 20 % na wygranie gry będąc gównem i udało mu się wygrać tą loterię #!$%@?. Pięknie.

Druga gra, tym razem na 9-2. Znów dominuje board, Rogue ma 2 karty, ja 6. Na stole 4 miniony. Rzuca Deathwinga. #!$%@? #!$%@?, Deathwing. Myślę, mam dwa outy, nie ma #!$%@? żebym to #!$%@?ł. Tauntuje się, idę w twarz. Pierwszy topdeck, zabija mi taunta jakimś rushem i idzie 12 w ryj. O #!$%@?.jpg co za #!$%@? gówno. Rzucam tego pajaca z 2x adaptacją, tauncik i poison. Deahtwing umrze hehe ( ͡° ͜ʖ ͡°), do tego daje jeszcze drugiego taunta. Magicznym sposobem pajac topdeckuje lisa i dostaje taunta na lisa dając mu odpowiedni atak żeby później zabić mojego taunta. Czyszcze mu to, topdeckuje taunta z boską tarczą. Później zamraża mi ryj, zabija mi drugiego taunta (Tar creeper). Z zamrożonym ryjem nie miałem jak zbić boskiej tarczy i zabić Deathwinga.

Skąd się takie gówna biorą co przegrywają całą grę po to żeby jednym fartownym zagraniem później #!$%@?ć cię tak żebyś nie miał ochotę na kolejną partię? ( ͡° ʖ̯ ͡°)

#hearthstone
  • 2