Wpis z mikrobloga

Jako, ze wieje ch** na tagu to znowu opowiem wam jak przed laty mieszkałem w Toruniu i trenowałem w siłowni "u Łysego".
Siłownia w miejscu #!$%@? magazynie nieopodal Grubej Ryby, typowa kuźnia, żadnych pedalskich maszyn, tylko sztangi i ciężar.
Zima kiepskie ogrzewanie, latem smród od ryb. no cóż takie były uroki treningu na przełomie tysiąclecia.
Jedyne dobre było to ze były łańcuchy do treningu. Dobra ale odbiegam od tematu, chodziły tam największe byki z okolicy,
część z nich pracowała Fabryce Konserw inni na bramkach w Bajce i Omenie, ja tam bylem młody szczylek ale tez tam chodziłem.
chłopaki ostro bombkowali żarli mete na potęgę, teścia tez walili do oporu. Jednak była to masa typu knur, a nie żyła.
W końcu jeden z nich się wyłamał ze schematu, powiedział ze ile można żreć jak świnia i wyglądać jak świnia,
ze wcale mu taka masa nie pozwala wyrywać sikoreczek w Bajce (on należał do bramkarzy).
oczywiście chłopaki go na początku wyśmiali (pieszczotliwie wołali na niego mario albo łakamaka) mówili ze chyba mu za bardzo w dekiel przygrzało na bramce i ze po prostu #!$%@? głupoty,
ze jak pojedzie do Bajki to i tak ma bankowe "#!$%@?", odbiegając, wtedy rządziły czasy wixy i styl napakowanego karka z kietą na łapie i świńskim łańcuchem na szyi pozwalał zbajerować jakąś blond maniure,
dobra wracam do meritum, no ale "mario" miał w to wywalone i dążył do swojego. z dnia na dzień odstawił potreningowe piwko na zakwasy, już nie stołował się w kfc (zawsze lubił brać sałatkę), a dawki mety z 50ed zwiększył do 100ed. robiliśmy zakłady ile mario tak wytrzyma, ludzie stawiali 2 tygodnie, inni miesiąc itd. ja bylem cwańszy i się pytam,
-Mariusz ile chcesz tak na tej zielenice pociągnąć? a on na to:
- 100% albo nic!!!
Ja mowie na to: spoko ty sportowy świrze, i na zakładzie dałem mu pól roku.
Minął miesiąc drugi trzeci, pól roku rok... Mario zaczął wyglądać coraz lepiej, klata nabrała kształtu,
bary jak arbuzy, i nie zamierzał przestać. wszyscy się zdziwili, jak ta forma pozwoliła mu wyrwać maniurke age (dobra szprycha była).
No i ludzie zaczęli się przekonywać do jego teorii, nawet już nikt się nie śmiał gdy wykrzykiwał swoje "all dej trejning, all tajm fitness" albo "każdy sportowy świr ma w żyłach teścia wir",
razem z Łysym walnęliśmy farba napis nad lustrem "100% albo nic" swoja droga ta nazwę 100% #!$%@?ła nam jakaś dzieciarnia, która uważała ze robi rap...
no ale dobra minął jakiś czas Mariusz stal się miejscowym guru 50 w łapie na żyle w pasie miał setkę, a w klacie ze 150,
sam awansował w Bajce na kierownika bramkarzy i mógł więcej trenować (wtedy mnie zaciągnął na bramkę) był tak pewny siebie ze gdybym mu rzucił wyzwanie na bank by go nie odrzucił.
Była wakacyjna noc, cieplutko, na niebie gwiazdy i przyjechała ekipa (jak się później okazało ekipa z ełku).
Oczywiście były to karki i jako ze trochę szaleli musieliśmy interweniować, nie dawaliśmy rady wiec mario musiał osobiście wkroczyć do akcji.
W tej całej szamotaninie, Mariusza wypatrzył guru ekipy z ełku, nagle cisza, ekipa z ełku odpuszcza my tez.
Dochodzi do rozmowy, koleś z ełku rzuca wyzwanie Mariuszowi, a jak już wcześniej wspomniałem był ostro nafaszerowany anabolikami wiec jedyne co powiedział "młody ganiaj po ławkę i hankle",
no to tez poleciałem na zaplecze ale mowie se "#!$%@? w klubie ławka i sztanga? no ni #!$%@?", ale była na magazynie jakaś #!$%@? kotwica, pieruńsko ciężka, wiec wracam do szefa i mowie nie ma hankli jest kotwica jebitnie ciężka,
a on "dawaj 100% albo nic, pokażemy im co to znaczy sport!". Wziąłem chłopaków i polecieliśmy po nią.
Namordowaliśmy się zęby to przytachać ale jakoś daliśmy rade. Patrzymy, a mario kładzie się na granitowa ladę.
Wszyscy oczy wy
**i na wierzch, a on:
- chodź Rafałek do tatusia!
- DAWAĆ MI JĄ #!$%@?
Czemu on krzyknął Rafałek na kotwice do dzisiaj nie wiem...
No ale dobra jako ze my miejscowi jako pierwszy miał #!$%@?ć ciężar .
Jakoś ja mu podaliśmy no i zaczął.
1...
2...
zaczyna stękać, ale poszło
3 powtórzenie...
czwwwa...i nagle trach, coś jebło jakby piorun w klub nam strzelił, Mariusza przygniotło i żeśmy musieli ściągać to z niego.
Ten wyje ale nie z bolu!
- #!$%@? NIE DOKOŃCZYŁEM SERII! ALBO 100 PROCENT ALBO NIC!
Ściąga koszulkę, a tam cala sina, jak się później okazało zerwal se klatke.
Chłopaki z ełku jak to zobaczyli okazali szacunek, podali grabę i się rozeszli, do konca nocy bylo juz spokojnie.
Tylko mario jakis taki nabuzowany był ze przegrał ten pojedynek, mówił ze jak coś zaczyna to to kończy i ze tanio skore sprzedał.
Już nie chciałem tej nocy drążyć tematu dlaczego kotwice nazwał Rafałek.
No ale w każdym razie po tym wypadku chłopina się załamał i rozchorował, już tak ostro nie trenował, co prawda wygrał jakieś tam zawody, ale przez to ze umiejętnie pozował i ze zerwanej klaty nikt nie widział. Mariusza jako szefa dobrze wspominam, potem nasze drogi się rozeszły jak wyjechałem na wyspy, a on nadal siedział w Toruniu, dopiero sobie o nim przypomniałem jak wróciłem do Polski na wakacje i telewizja tvn emitowała program z Mariuszem ze walczy z rakiem o życie . i tak mi się przypomniało, zacząłem troche czytać, no i okazało się ze przegrał walke ale przed śmiercią spłodził syna którego nazwał Rafałek...
#danielmagical
NIVIS911 - Jako, ze wieje ch** na tagu to znowu opowiem wam jak przed laty mieszkałem...

źródło: comment_2gryAQsqsS0GA7OrHWLc5aUC0VEmmAf6.jpg

Pobierz