Wpis z mikrobloga

#iiwojnaswiatowawkolorze

Każda historia, nawet najpiękniejsza, musi się kiedyś skończyć. Zaczynaliśmy podobnym zdjęciem, to i kończymy podobnym. EDIT: Zasłoniłem znak solarny, mam nadzieję, że to pomoże. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Naprawdę NIE PROPAGUJĘ/NIE GLORYFIKUJĘ.

Dzisiaj - długo oczekiwane podsumowanie największego cyklu na tej stronie, więc będzie długie. Z serca. Oto setny wpis o Barbarossie.

W grudniu 1941 roku niemiecka machina wojenna stanęła. Niemcy wbili się pancernymi klinami daleko wgłąb ZSRR. Doskonale dowodzone oddziały Guderiana, von Mansteina, von Kleista i wielu innych świetnych dowódców miażdżyły opór punkt po punkcie, miasto po mieście, linia po linii. Postępy zagonów pancernych były wręcz oszałamiające - po 50, 100, 150 kilometrów dziennie. Liczby zniszczonego sprzętu wroga i wziętych do niewoli jeńców były wręcz niewyobrażalne. Nigdy wcześniej nikt nie dokonał takich wyczynów. Gdyby wybitny teoretyk Armii Czerwonej, generał Władimir Triandafiłłow, dożył tej chwili, z pewnością z uznaniem popatrzyłby na wcielenie jego idei ''głębokich operacji'' w życie. Było prawie tak, jak powiedział Gröfaz: ''Wystarczy tylko pchnąć drzwi i cała przegniła budowla zawali się z trzaskiem.''

Ale Niemcy nie docenili Sowietów. Lekceważyli ich - choć też mocno przeceniany - potencjał mobilizacyjny. A ten był olbrzymi. Połączony z dość sprawną ewakuacją przemysłu na wschód, dostawami sprzętu i konsolidacją społeczeństwa pozwolił Związkowi Radzieckiemu przetrwać najtrudniejsze miesiące. Po zaskakującym stężeniu oporu nastąpiła seria kontrofensyw, które zachwiały niemieckim frontem i zatrzymały stalowy walec Panzerwaffe.

W ciągu pół roku Niemcy i ich sojusznicy stracili 743 tys. ludzi - zabitych, rannych, zaginionych, chorych. Utracono 2840 czołgów i dział pancernych oraz 2827 samolotów. Sowieckie straty były... astronomiczne. Armia Czerwona straciła 900 tysięcy samych zabitych, do tego 1,5 miliona rannych i 3,5 miliona wziętych do niewoli. Do tego 21 200 (!) samolotów i 20 700 czołgów. To była katastrofa.

Operacja Barbarossa zakończyła się patem. Trudno bowiem uznać zwycięstwo którejkolwiek ze stron. Sowieci uniknęli zagłady, to prawda, ale utracili 70 % stanu swojej armii, nie wspominając o najbardziej zaludnionych i rozwiniętych przemysłowo terytoriach. Armia Czerwona z najwyższym trudem, ściągając oddziały aż znad granicy z Japonią, angażując ostatnie rezerwy, powstrzymała Wehrmacht dopiero na przedmieściach Moskwy.
Niemcy poczynili olbrzymie postępy i dosłownie zadziwili świat, to także prawda, ale nie osiągnęli tego, co zamierzali. Należy tutaj powiedzieć wprost, że osiągnięcie planowanej linii Archangielsk-Astrachań było niemożliwe, nawet zakładając zerowy opór Armii Czerwonej. Niemcy, stawiając sobie taki cel najwidoczniej pominęli kwestie logistyczne.

A to właśnie logistyka Wehrmachtu była jego największą bolączką. Niemcy nie byli przygotowani ani na potoki błota, ani na straszliwy mróz. Brakowało środków transportu, w tym głównego sposobu przerzutu wojsk od dziesiątków lat: kolei. Mania Gröfaza o autostradach doprowadziła do demontażu sieci kolejowej. Niemcy mieli mniej pociągów, niż w 1914 roku. Już nie wspominając o słabym zapleczu, co przełożyło się na powolne kładzenie pojedynczych nitek torów w Rosji. Niemcom dramatycznie brakowało ciężarówek i porządnych ciągników, żołnierze marzli i umierali, bo wielu nie otrzymało zimowego odzienia. Brakowało paliw, smarów, amunicji, żywności, lekarstw, wszystkiego.

Bardzo kontrowersyjna do dziś wydaje się decyzja o skierowaniu oddziałów GA ''Mitte'' na południe, by zamknąć kocioł kijowski. Podobnie, jak wielu historyków, ja też uważam, że to właśnie wtedy Niemcy przegrali. Gdyby zagony pancerne Guderiana zamiast iść na południe, ruszyłyby w stronę Moskwy, mogłyby ją zająć jeszcze przed końcem września - i nic by Niemców nie zatrzymało. Starannie zbudowaną linię obronną na linii Wiażma-Briańsk i siedem broniących jej armii Niemcy zmietli z powierzchni ziemi niemal z marszu.

Paradoksalnie jednak uważam, że Niemcy wcale nie musieli osiągać linii A-A, by wygrać wojnę. Upadek Moskwy rozsadziłby Sowietów od środka. Już w październiku ludność Moskwy cicho kibicowała Niemcom, by ci przyszli i uwolnili ją od bolszewickiego terroru. Sowieci to wiedzieli i dlatego zażarcie bronili stolicy.

Z całego serca chciałbym wierzyć, że Niemcy nieśli wyzwolenie, o którym tak często mówili. Chciałbym wierzyć, gdy czytam relacje o radości ludzi od Bugu do Newy i Moskwy, którzy witali wojaków Wehrmachtu kwiatami. Starsi wyciągali skrzętnie chowane ikony i dziękowali niemieckim oficerom na kolanach, że ci przyszli ich wyzwolić. Młode dziewczyny rzucały się na szyje piechurom o ogorzałych, okrytych kurzem twarzach. Dzielili się z Niemcami wszystkim, choćby czerstwym chlebem, by wyrazić swoją wdzięczność. Niejednokrotnie walczyli z nimi ramię w ramię. Być może ci frontowi żołnierze Wehrmachtu naprawdę wierzyli, że wyzwalają tych udręczonych ludzi.

Tak, chciałbym w to wierzyć.

Ale życzenia są spełniane tylko w baśniach.

Tam, gdzie szli Niemcy, tam otwierały się dziesiątki, setki, tysiące, miliony grobów. Za wojskami Wehrmachtu jak złowrogie cienie podążały Einsatzgruppen i Gestapo, mordując wszystkich ''wrogów Rzeszy''. Wcielając w życie obłąkany plan hitlerowskiego ''ostatecznego rozwiązania''. Czyniąc z ludzi niewolników i sługusów ''niemieckich nadludzi''. Pionki na mapie Generalplan Ost.

Ponary. Babi Jar. Lwów. Kowno. Ryga. Jassy. Odessa. Winnica.

Wszędzie tam zapełniły się groby ofiar niemieckiego nazizmu. ''Podludzi''. Polaków, Żydów, Rosjan, Białorusinów, Ukraińców. Mordowano ich, rabowano, gnębiono, deportowano. Z milionów jeńców, którzy wręcz błagali o możliwość walki z bolszewizmem, uczyniono ofiary szalonych eksperymentów i ludzki nawóz.

Niemieckie hasła o wyzwoleniu, piękne i szlachetne idee walki z bolszewizmem, walki o wolność - okazały się tylko pustymi frazesami.

Zapytacie: czemu zatem nie kibicować drugiej stronie. A kto po niej stał? Totalitarny twór, który nie miał nic wspólnego z cywilizacją ludzką. Pomyślcie, jak potworna musiała być sowiecka okupacja, że ludzie - wszystkich wyznań i narodowości - witali Niemców jak wyzwolicieli.

Łobuzy spod czerwonej szmaty gnębiły i mordowały ludność od ponad 20 lat. Groby ich ofiar rozpościerały się od Brześcia nad Bugiem po Kamczatkę. Ze wszystkich, których mieli w zasięgu, uczynili swoich niewolników. Z Gruzinów, Ormian, Tatarów, Ukraińców, Kozaków, Azerów, Łotyszy, Estończyków, Polaków - i Rosjan. Miliony pozamykano w lodowych więzieniach łagrów na dalekiej Północy i na Syberii, czyniąc z wielkich połaci jeden wielki obóz koncentracyjny. Od samego początku swego istnienia czerwona Rosja nurzała się we krwi swych ofiar - poczynając od zapomnianego już ludobójczego ''rozkozaczania'' w 1919 r. i gazowania chłopów w guberni tambowskiej, poprzez kolektywizację, Hołodomor i Akcję Polską, a kończąc na ''rozładowaniu więzień'', gdy niemieckie bombowce już dominowały na niebie, to zbiry z NKWD mordowały tysiące ludzi, wrzucając granaty do cel i rozbijając głowy ofiar drewnianymi młotami. W zaledwie 20 miesięcy okupacji Polski Sowieci wymordowali więcej Polaków, niż Niemcy w tym samym czasie. Wspólnie ze swoimi nazistowskimi sojusznikami oficerowie NKWD ustalali, że do 1975 roku pozbędą się ''tych przeklętych Polaków''. Nie inaczej było na Litwie, Łotwie, w Estonii. Gdyby nie doszło do walk z Niemcami, Sowieci okazaliby się zapewne równie morderczy, co naziści.

Być może, gdyby po drugiej stronie stała Ruś cara Mikołaja, jak 20 lat wcześniej, to jej kibicowałbym z całego serca. Ale po drugiej stronie stał potwór, miażdżący całe narody.

W tej krwawej rozprawie dwóch strasznych totalitaryzmów stoję jednak po stronie sprzymierzeńców Niemiec. Jest mi bowiem do nich bliżej, aniżeli do Sowietów. Stoję zatem po stronie bohaterskiej Finlandii, maleńkich Węgier, odważnych Włoch. Po stronie kochających swoje kraje i walczących o ich wolność Gruzinów, Ormian, Tatarów, Estończyków, Rosjan. Tych, którzy stanęli u boku jedynego sojusznika, jakiego mieli. Sojusznika, dla którego byli tylko pionkami, który ich wykorzystywał - ale który był i dał im chociaż namiastkę wolności. Nie potępiam nawet tych frontowych żołnierzy Wehrmachtu.

''Wychodź ku nam i Ty, towarzyszu,
Jeśli kochasz ojczyznę jak my''

Tak mówiła piosenka antybolszewickich ochotników rosyjskich. Czasem coś ściska w gardle, jeśli się pomyśli, że ludzie ci naprawdę kochali swoją ojczyznę i byli gotowi sprzymierzyć się z samym diabłem, byleby ją ocalić.

Być może gdyby Niemcy nie zachowywali się jak konkwistadorzy, jak łupieżcy, gdyby dali tym ludziom to, czego oczekiwali, to operacja Barbarossa zakończyłaby się inaczej. Zaślepieni swoimi obłąkanymi teoriami nazistowscy paladyni ani myśleli zwracać wolność, czy traktować ludność podbitą przyzwoicie. Józef Mackiewicz przytoczył następującą anegdotę:

„Do wsi przyjeżdża Niemiec i dawaj wywlekać z chlewu parsiuka. No wiadomo, gospodarz zastąpił się, nie daje. To Niemiec w twarz jego kułakiem. A on spojrzał tylko na Niemca, jakby myśl jemu jakaś przyszła i mówi: »Bij drugi raz!«. To Niemiec drugi raz jego w twarz uderzył. A on: »Bij w trzeci raz!«. Niemiec jego trzeci raz. A on mówi: »Mało tego, bij czwarty raz«. To wtedy Niemiec zastanowił się i pyta: »A dlaczego chcesz, żebym ja ciebie bił koniecznie«. A on odpowiada: »Bo zasłużyłem na to, żeby mnie bić«. »Czymże takim zasłużyłeś na taką karę?« – pyta Niemiec. »A tym – odpowiada – że was czekałem jak zbawienia losu«...".

Stalin dobrze wiedział, jak to wykorzystać. Zjednoczył wokół siebie ludność, obnażał niemieckie zbrodnie, odwoływał się do haseł i historii. Przypominał Aleksandra Newskiego, Iwana Groźnego, Michaiła Kutuzowa. Cywile sami garnęli się do walk partyzanckich i na ochotnika wstępowali do Armii Czerwonej. By pokonać Niemców, Stalin odwołał się do Tego, którego zwalczał i nienawidził przez ostatnich kilkadziesiąt lat. Błagał o pomoc Boga. Zaprzestał ludobójstwa i prześladowań. Z niektórymi, jak z Polakami, zawarł przymierze, pozbawiając tym samym Niemców potencjalnych sojuszników. Gdy czerwony satrapa miał na gardle nóż, był gotów na wszystko, na wszelkie ustępstwa i kompromisy. Z rozpaczy i strachu przed Niemcami miliony ludzi zwróciły się z powrotem do komunizmu.

„Jeśli [Gröfaz] nie posłuchałby rozbestwionych diabełków w swojej głowie, lecz przyszedł do ZSRS jako prawdziwy wyzwoliciel spod jarzma bolszewizmu, jego szanse na zwycięstwo solidnie by wzrosły. [Gröfaz] miał wspaniałą szansę, ogromne rezerwy ludzkie na okupowanych terenach plus 4 mln czerwonoarmistów wziętych do niewoli w pierwszych miesiącach wojny. Ilu spośród nich mogłoby wziąć do ręki karabin i skierować go przeciwko bolszewizmowi, o odrodzenie Rosji, jeżeli by takie hasło rzucił [Gröfaz]? Ja myślę, że przytłaczająca większość!", pisał historyk Aleksandr Nikonow.

Ponownie przytoczę słowa Talleyranda:

''To gorzej, niż zbrodnia - to błąd!''.

Czasem myślę o tym, jak podobne były oba systemy. Niemcy też zaczęli się przepraszać z ludnością podbitą, gdy mieli nóż na gardle - ale to już im nie pomogło. Gdy III Rzesza sypała się w gruzy, jasnym było, że nikt masowo nie stanie po jej stronie. Sowieci stali się pojednawczy, gdy można coś było jeszcze ocalić.

Osobiście uważam, że lepiej byłoby, gdyby Niemcy wygrali z Sowietami. Unicestwili ludobójczy komunizm zanim rozpełzł się po świecie niczym dżuma. Gdyby powtórzył się scenariusz roku 1918 - zwycięstwo Niemiec na wschodzie i ich klęska na zachodzie. Bo to, że Niemcy II Wojnę by przegrały, jest dla mnie pewne. Dla Polski i wielu innych narodów była to jedyna szansa, by nie wpaść na stałe w łapy któregokolwiek z oprawców. Zwycięstwo ZSRR doprowadziło do półwiecznej dominacji komunizmu w połowie Europy. I pomyśleć, że gdyby te niemieckie czołgi zdołały pokonać Stalina w 1941 roku, to dzisiaj nad wieloma narodami nie pochylałby się złowrogi cień Kremla. Tak niewiele zabrakło...

Mam nadzieję, że ten post dobitnie niektórym uświadomi, że nie jestem proniemiecki, ani nie mam żadnych ''sympatii nazistowskich''. Jestem zwyczajnie antysowiecki do bólu. Słówko wyjaśnienia należy się też, czemu nie piszę o niemieckich zbrodniach.

Otóż po pierwsze - nie zajmuję się tym (interesuje mnie głównie walka na froncie i aspekty z nią związane), po drugie - niemieckie zbrodnie są doskonale udokumentowane. Opisałem te, które były bezpośrednio związane z działaniami wojennymi. Niemieckie bestialstwo zna każdy, kto choć trochę interesuje się II WŚ. O sowieckich zbrodniach mało kto słyszał.

Kończąc ten przydługi wpis (nowy rekordzista na stronie, 12 tys. znaków!), jestem prywatnie bardzo zadowolony. Zadowolony z tego, że podjąłem się tak ambitnego zadania i udało mi się opisać praktycznie wszystko, co chciałem. Zrobiłem 65 merytorycznych, długich wpisów, opisując chyba każdą ważniejszą bitwę Barbarossy. Zebrało się tego tyle, że można byłoby wydać niewielką książkę. Cieszę się, że przez cały ten czas byliście tutaj, czytaliście i dopingowaliście mnie w tym zadaniu. Dziękuję Wam.

Teraz temat Barbarossy zawieszamy na ponad pół roku.

#unternehmenbarbarossa #barbarossa

Autor postu: II wojna światowa w kolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #zdjeciazwojny
Mleko_O - #iiwojnaswiatowawkolorze

Każda historia, nawet najpiękniejsza, musi się ...

źródło: comment_elfv04SJwoPiD4BuaartUjx9Es8xn8Ha.jpg

Pobierz
  • 48
via Wykop Mobilny (Android)
  • 11
@Mleko_O: to naprawdę denerwujące, że trzeba się tłumaczyć, że ktoś tak a nie inaczej pomalował pancerze... Kiedyś zrobiłem messerschmitta dwuśmigłowego, ot model z kartonu. Przyniosłem do szkoły na lekcję historii i co?
PROPAGUJESZ UKOŚNIK GLORYFIKUJESZ NAZIZM? CO Z TOBO NIETAK!? FASZYSTO!!!
A ja spokojnie - to tylko model. A bluzki z CCCP na czerwonym tle pana nie ruszają?
DO DYREKTORKI!
(°°
@Mleko_O: to ja juz nie wiem czy Ty jestes autorem tego fanpage na fb czy nie, ale jesli tak to dalbys serie o wrzesniu, jest sporo malych epizodow gdzie pojedynczy zolnierze wykazali sie bohaterstwem i mysle ze to byloby bardzo interesujace dla czytelników