Wpis z mikrobloga

@Tylkoprzechodze: U mnie to były pojedyncze przypadki. Zazwyczaj rozumny rodzic starał się dogadać z nauczycielem i wyjaśnić cała sytuacje. Nie lubię generalizowania, bo to jest margines, nieczęsto się tak zdarza żeby rodzic leciał z pyskiem do nauczyciela. No chyba że jest głupi i nie widzi winy w swoim dziecku a od tego trzeba zacząć.
@Tylkoprzechodze @mt5114 wiadomo że nie można wszystkich do jednego wora wrzucić ale trochę niestety tak jest. Zależy jaki poziom i gdzie, wuja pracuje na slunsku (a tam trochę patologia) i kiedys poruszylem kwestie to opowiedział że wielekrotnie spotkał się sytuacja jak z mema. A najgorsze jest to że na #!$%@? maja przychodzić tacy 'rodzice' jak oni jeszcze bardziej ulomni od tego dziecka... ))¯_(ツ)_/¯
@Tylkoprzechodze nie, są po prostu patusami. I wuja mówił w wiekszosci o sytuacjach gdzie jest wzywany rodzic bo dziecko cos tam poważniejszego przeskrobalo. No ale załóżmy że mały #!$%@? odezwał się do nauczyciela '#!$%@?', jest wzywany rodzic, przychodzi i po wylozeniu sprawy sam mówi #!$%@? ))¯_(ツ)_/¯ I tak patusiarskie koło się zamyka, nic nie zrobisz.
@mt5114: Ale co, że tak szkoła dziś nie wygląda czy chodzi o język? O języku nie będę się wypowiadał ale dzieciakom i rodzicom się w dupie poprzewracało.

Dzieciak chodził po parapecie w sali (chyba na 1 piętrze) i chyba przy otwartym oknie. Nauczyciel nie #!$%@?ł się w tańcu i momentalnie ściągnął dzieciaka w trosce o jego bezpieczeństwo.

Na drugi dzień matka (zastępcza) przyszła z pyskiem, że to u dziecka może wywołać