Wpis z mikrobloga

Niepotrzebnie Głuchowsky nawstawiał do post-nuklearnego świata jakieś wypaczone, wypasione i liczące ileś metrów mutanty. Bez tego to uniwersum jest w miarę wiarygodne i relatywnie trzyma się kupy. Niestety wizja, że wskutek promieniowania szczury czy wróble przeistoczą się w jakieś wielkie monstra żrące ludzi mocno szkodzi całości.

#przemysleniazdupy
#metro2033
  • 27
  • Odpowiedz
@Inveth: Czarni są tez przegięci, ale na tyle dobrze usadowieni i uzasadnieni fabularnie, że jeszcze można to wybaczyć, fauna przydomowa przeobrażona w zębate, latające, wielometrowe monstra jest tam tak naprawdę po nic. Jakiś wykoślawiony stworek nie daje na koniec lektury mindfucka, czarni owszem.

Druga główną słabością jest fakt, że metro mimo dwudziestu lat ciągłych wojen, starć z mutantami, codziennej i częstokroć przegrywanej walki o przetrwanie wciąż nie wymiera. W metrze schowało
  • Odpowiedz
@mieszko111: Mi z jakiegoś powodu te monstra właśnie pasują - bez tego nie byłoby bardzo wielu rzeczy a wszystko byłoby jakieś 'łatwiejsze'. Trochę tak, jakby ze Stalkera zabrać wszystkie potwory a zostawić samych ludzi - dziwnie.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@mieszko111 najgorsze, że w ostatniej części mutantów praktycznie nie ma i nie bardzo wyjaśniono co się z nimi stało
@TauCeti: Co do mutantów - było wyjaśnione w książce. Lód, który mocno się trzymał w Moskwie przez 20 lat się roztopił uwalniając sporą radiację i zabijając tym samym większość większość mutantów / zmuszając je do ucieczki, bo nie były przystosowane do takich dawek.
skopiowałem z jakiegoś wpisu
  • Odpowiedz
@TauCeti: Podobnie jak wędrówka na zewnątrz staje się czymś normalnym. W pierwszej części to wyprawa w nieznane, niebywałe wyzwanie, w ostatniej Artem śmiga sobie z drugiego kawałka Moskwy na drugi bez większych trudności.

@Ghooz: Niestety twórcom wszelkiego postapo- zarówno growego, książkowego, jak i filmowego wydaje się, że dobry koniec świata nie może obyć się bez towarzystwa monstrów z dupy. Głuchowsky całkiem dobrze oddaje monstra zakryte w człowieku i nie musiał
  • Odpowiedz
@Ghooz dziwne, musiałem zapomnieć o tym fragmencie

@mieszko111 mi tam zbytnio potwory nie przeszkadzały, chociaż fakt, sprawne mutanty popromienne w takiej ilości są fikcją i maks czego można się spodziewać to dwugłowe sarny, mógł ograniczyć się tylko do tych tajemniczych jak w podziemiach pod Kremlem albo bibliotece
  • Odpowiedz
@mieszko111:

Podobnie jak wędrówka na zewnątrz staje się czymś normalnym. W pierwszej części to wyprawa w nieznane, niebywałe wyzwanie, w ostatniej Artem śmiga sobie z drugiego kawałka Moskwy na drugi bez większych trudności


No ale w pierwszej części Artem jest niedoświadczonym chłopakiem, który przez praktycznie całe podziemne życie nie wyszedł poza obręb trzech stacji, o powierzchni już nie mówiąc. Wyprawa do Polis i D6 sprawiła, że to doświadczenie nabył.

W trzeciej
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Ghooz dziwne, musiałem zapomnieć o tym fragmencie


@mieszko111 mi tam zbytnio potwory nie przeszkadzały, chociaż fakt, sprawne mutanty popromienne w takiej ilości są fikcją i maks czego można się spodziewać to dwugłowe sarny, mógł ograniczyć się tylko do tych tajemniczych jak w podziemiach pod Kremlem albo bibliotece

@TauCeti: strona 10 chyba tam to jest
  • Odpowiedz
@mieszko111 Wędrówka staje się czymś normalnym bo zmienia ci się percepcja ja bohatera. Gdy Artem był kompletnie zielony i niedoswiadczony to nic dziwnego, że czytelnik czuł, że ciągle jest niebezpiecznie. Normalna sytuacja doświadczonego stalkers jest dobrze pokazana w książce Wędrowiec, generalnie podróżowanie po najbardziej popularnych szlakach to żaden problem, ale oprócz żołnierzy i handlarzy prawie nikt tego nie robi, bo po co.
  • Odpowiedz
@Hawthorne: Czytałem lata temu, wielu szczegółów nie pamiętam, ale tego zmniejszania szczególnie nie widać.

Coś tam pamiętam o wyludnianiu się wskutek wielkiej wojny Hanzy z komunistami czy wcześniej wielkiego kolapsu tuż po tym jak załamała się centralna administracja zarządzania metrem.

Nadal dziwem nad dziwy jest, że przy tym natężeniu ciągłych walk między frakcjami, starć z mutantami, obozów kaźni metro przetrwało choćby kilka lat nie zamieniając się w cmentarzysko.
  • Odpowiedz
@mieszko111 Hiperbolizujesz. Jak miałoby się zmienić w cmentarzysko jak na powierzchni z mutantami umierają co najwyżej stalkerzy, mały procencik ludności, a wojny między frakcji to wielka rzadkość, a jak się już dzieją, to ludzie siedzą okopani w tunelach i nawet nie ma jak się przebić? Wszyscy siedzą po stacjach próbojac wiązać koniec z końcem, populacja powoli spada bo medycyna i brak surowca, ale bez przesady.
  • Odpowiedz
@Hawthorne: Zakładając, że w wyniku starć z mutantami umiera choćby jeden-dwóch dziennie, pomijając wyprawy stalkerów, otwartych i szturmowanych przez ''przyjezdnych'' przejść na powierzchnię jest kilka. Dołóż do tego jeszcze fakt, że oprócz cyklicznych wojen do starć granicznych dochodzi cały czas, więc można tą liczbę pomnożyć przez dwa, plus ofiary z braku opieki medycznej, śmierci głodowej czy wreszcie śmierci naturalnej. I tak lekko licząc niech ubywa nawet pięciu-sześciu metrzan dziennie. Z grubsza
  • Odpowiedz
@mieszko111 A masz jakiekolwiek źródło ile ludzi w Metrze było na początku? Bo zastanawia mnie ciągle te teza, jakoby nic się nie zmieniało. Z tego co się orientuję, ale mogę się mylić, było mówiono tylko ile ich (Jako tako) było w 33-35 roku, a nie ile na początku.
  • Odpowiedz