Wpis z mikrobloga

#mecz #real #ligamistrzow
Już nie będzie Realu Madryt w tej edycji Ligi Mistrzów. Pożegnanie Realu z Ligą Mistrzów… Trzy raz z rzędu, cztery puchary w pięć lat. Kilkanaście sezonów. Fenomen sportowy. Powtarzalność sukcesów przez lata, przez dekadę, a przecież pierwsze zwycięstwo w tych rozgrywkach 18 maja 1960 z Eintrachtem Frankfurt. Coś niewiarygodnego! Co środę siadaliśmy, jak do telenoweli, żeby właśnie oglądać tę rywalizację. Fenomen socjologiczny! Ileż rzeczy można było im przypisać podczas tych sezonów? Że można w życiu wygrać ewidentnie bez układów. Że są drużyną rzetelną, solidnąym, posłańcami wielkich wiadomości, wielkiej nadziei. Zaczynali jako idole kryzysowi. Fenomen społeczny. Przecież my, dzięki tym transmisjom, żyliśmy życiem zastępczym. Byli powodem ogromnej zbiorowej radości. Dali nam wiele. Bardzo wiele... Mam nadzieję, że z tych młodych chłopaków, którzy dzisiaj mają aspiracje, którzy oglądali Cristiano Ronaldo na całym świecie, jak Vinicius, który powiedział, że Cristiano go natchnął. Że uwierzą, że nie zmarnują tego fenomenu, jaki się stworzył przy oglądaniu meczów. Tego fenomenu popularności - 14,5 miliona, rekordowa telewizyjna widownia, kiedy zdobywali Puchar w Cardiff. Trzynaście przeszło milionów – finał w Kijowie. Te ich ostatnie zwycięstwo i ta wielka radość nas, ludzi, którzy ich oglądaliśmy. Państwo przed ekranami krzycząc, skacząc... Ja także krzycząc, skacząc... Po prostu... Było pięknie i coś się niewątpliwie zamknęło, ale miejmy nadzieję, że w sporcie będzie jakaś próba kontynuacji. Cristianomani już nie będzie nigdy. Natomiast ważne, żeby były sukcesy sportowe i żeby coś po tym Realu Madryt trwałego, bardzo trwałego, zostało. Dziękujemy im bardzo, Real Madryt! Dziękuję Państwu.
  • 2