Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Poznałem ostatnio na imprezie u znajomych fajną kobietę, praktycznie całą imprezę spędziliśmy razem. Byłem z nią już na kilku spotkaniach i narazie się poznajemy, ale chyba wpadliśmy i wszystko zmierza w kierunku(chociaż nic nie zakładam, bo to dopiero 3 spotkanie i nie było seksów). Na spotkaniu był oczywiście poruszany temat pracy, ale stwierdziła tylko, że nie ma w zwyczaju rozmawiać o pracy bo faceci potem uciekają. Trochę mnie to zdziwiło, ale nie drążyłem tematu skoro nie chciała.

Ostatnio widziałem się ze znajomym, który był na imprezie na której się poznaliśmy i oczywiście trochę się wypytywał co mnie łączy z nią, typowa męska rozmowa. No i słuchajcie, dowiedziałem się, że ona pracuje w korpo i ma jakieś zajebiście wysokie stanowisko kierownicze, odpowiedzialne stanowisko, przez co ma sporo nadgodzin i zarabia naprawdę sporo kasy. W najgorszym wypadku jakieś 20-30 k. Znajomy zupełnie mnie zaskoczył tą informacją bo zawsze myślałem, że takie bogate osoby zazwyczaj kręcą się wokół bogatych osób, a na tej imprezie raczej nie było nikogo żadnej bogatej elity, tylko "klasa średnia" że tak powiem. Ja sam mam prawie 30 lat, zarabiam studencką pensję(ledwo 4k na rękę), nie mam mieszkania, tylko wynajmuję kawalerkę. W mojej obecnej pracy mam szansę dostać awans i zarabiać w przyszłości 5k, ale to raczej max.

Mam kurde poważne wątpliwości co do tej znajomości, bo dawno tak dobrze nie czułem się w towarzystwie kobiety, ale z drugiej strony etap seksu bez zobowiązań mam już sobą, myślę o ustatkowaniu się, ślubie, dzieciach itd. Wątpię, aby mogło połączyć nas coś więcej niż seks przy tak dużej różnicy zarobkowej. Przez to wszystko czuje się gorszy i wydaje mi się, że dowie się prawdy o moim życiu to to wszystko jebnie. Z drugiej strony wie, jaki zawód wykonuję więc raczej ma świadomość ile mogę zarabiać, a mimo to dzwoni, pisze, chce się spotykać. Zupełnie nie rozumiem co ona we mnie może widzieć. Pewnie wielu was zastanawia się co ja tak gadam o tej kasie. Wiadomo, że kasa nie jest najważniejsza, ale tu chodzi o różnicę zarobków rzędu 15-25k. Jak słucham historię znajomych to prawie każdy mówi, że w momencie gdy kobieta zaczyna zarabiać więcej lub tyle samo to przestaje szanować faceta, że jednak facet musi zarabiać więcej, aby kobieta go podziwiała, że kobieta musi mieć faceta lepszego od siebie itd. Mam taki mętlik w głowie, co wy o tym myślicie? Chciałbym, żeby między nami było coś poważnego, ale jak to ma być skazane na porażkę to wolę sobie odpuścić bo jednak swoje lata i nie chciałbym tracić czasu na związki, które nie mają szansy przetrwania.

Był ktoś w podobnej sytuacji?

#zwiazki
#logikarozowychpaskow
#tinder

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie - bogata oferta przez cały rok
  • 36
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania:

zarabiam studencką pensję(ledwo 4k na rękę), nie mam mieszkania, tylko wynajmuję kawalerkę

Chciało ci się?

Wiadomo że 90% wykopków łyknie bez popity i jeszcze się zagotuje w środku, ale co to za fun - zabrać dziecku chupa chupsa?
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Ten wpis to prawdopodobnie bait, ale dla mnie myślenie że facet musi lepiej zarabiać jest zaściankowe, zwłaszcza że zarobki nie są stałe. Np. kobieta która na początku kariery zarabia marnie, może się związać z facetem, który ma jako-tako prosperującą firmę, a po wielu latach kobieta mogła awansować i zarabiać kilkakrotnie więcej niż na początku, a firma może podupaść. Chyba żadna normalna kobieta nie rozwiodłaby się z mężem z takiego powodu.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania zarabiam ponad 2 razy więcej niż mój przyszły mąż. Zarabiałam więcej od mojego byłego partnera. Nigdy nie miałam problemów z tym, żeby być z kimś, kto zarabia tyle, ile zarabia, jeżeli lubi swoją pracę i chce się rozwijać. Mam bardzo fajną pracę, super szefa. Możliwości awansów. Rozwijam się i mój narzeczony też. Jeżeli związek jest poważny, to ostatecznie zarobki zostają spożytkowane na wspólne cele. Jasne, każdy ma swoją kasę na różne
  • Odpowiedz
FikuśnaKreatura: Zarabiam 5x tyle co narzeczony, żadnemu z nas to nie przeszkadza. Kasa nie szastam, więc poziom życia mamy przeciętny, a nawet dość oszczędnie funkcjonujemy. Więc żadnych wakacji na Jamajce nie ma. Skoro twojej przyjaciółce sodówa nie odbiła, to nie widzę przeszkód. Gdyby miała wybierać tylko z lepiej zarabiających, to chyba zbyt dużego wyboru by nie miała. No i po co jej kasa faceta skoro ma własna.

Zaakceptował: Eugeniusz_Zua}

  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania:
miałem tak przez jakiś czas i przyzwyczaiłem się, ale nie zarabiałem tyle co ty, więc też odczuwalna przepaść była mniejsza. Daj sobie czas, jak jesteś na poziomie to sobie poradzisz, a jak nie, to ona cię kopnie w dupę i temat zamknięty.
  • Odpowiedz