Wpis z mikrobloga

Szejk z oazy demokracji >>> ZNALEZISKO, około 10minut czytania

Kolejne znalezisko z autorskiego cyklu Wojciecha Jagielskiego #stronaswiata na łamach #tygodnikpowszechny
Dzisiaj o Tunezji, jedynym arabskim państwie, gdzie Arabska Wiosna doprowadziła do zwiększonej demokratyzacji kraju.

Fragmenty:

A jednak to właśnie tu, pod koniec 2010 roku rozpoczęły się uliczne wystąpienia, które dały początek ulicznym rewolucjom, nazwanym później Arabską Wiosną. W sąsiedniej Libii wywołała ona trwającą do dziś wojnę domową. W nieco dalszym Egipcie obaliła jednego wojskowego tyrana, ale porewolucyjny chaos doprowadził do powtórnego zamachu stanu i intronizacji kolejnego dyktatora w generalskim mundurze. W jeszcze dalszych Jemenie i Syrii Arabska Wiosna wywołała nie tylko wojnę domową, ale i regionalny konflikt, w który zaangażowane zostały światowe mocarstwa. Zwłaszcza syryjska wojna roznieciła stare waśnie między sunnitami i szyitami, Turcją, Iranem i Arabią Saudyjską, rozzuchwaliła dżihadystów, którzy na połowie terenu Iraku i Syrii ogłosili powstanie samozwańczego kalifatu, a wysyłani przez nich zamachowcy atakowali metropolie Zachodu. Arabska Wiosna, bunt przeciwko biedzie, beznadziei, niesprawiedliwości i tyranii, zamiast przynieść poprawę losu i ulgę, sprawiła, że życie stawało się jeszcze trudniejsze do zniesienia. Wszędzie z wyjątkiem Tunezji.

Rządził, łącząc zdawałoby się wodę z ogniem: muzułmańskich konserwatystów ze zwesternizowanymi liberałami ze stolicy, rewolucyjnych radykałów ze zwolennikami starych porządków. Mimo przymierza z Ghanuszim, forsował prawa kobiet, m.in. zmianę prawa spadkowego, stanowiącego, że kobiecie należy się połowa tego, co dziedziczyli mężczyźni (projekt prezydenckiej ustawy utknął jednak w parlamencie). Jako prezydent wykazał się cechami, jakich oczekuje się od prawdziwego przywódcy. Nie dzielił, ale starał się jednoczyć, szukać kompromisu, nawet za cenę ustępstw, na które jako prezydent wcale iść nie musiał. Widząc zawieruchy, jakie przetaczają się przez Libię, Egipt, Jemen i Syrię, postanowił za wszelką cenę uchronić Tunezję przed politycznymi awanturami, zaprowadzić stabilizację. Poświęcił dla tego celu wszystko inne z gospodarką na czele.

Dziś 12-milionowa Tunezja może się chwalić, że wyszła cało z wiosenno-arabskich rewolucji i że obok Libanu jest jedynym w świecie arabskim państwem, w którym obowiązuje demokratyczny ustrój (do tego grona można by jeszcze od biedy zaliczyć Maroko). Zasługa tym większa, że jej sąsiadka z zachodu, Algieria, uosabiała wojenny i dżihadystyczny chaos w latach 90. (w wojnie domowej zginęło wtedy prawie ćwierć miliona ludzi), a sąsiadka ze wschodu, Libia uchodzi za współczesny przykład państwa upadłego, zawłaszczanego przez watażków, przemytników i dżihadystów.


Zabiegając o spokój i stabilizację w polityce, Sibsi zaniedbał jednak gospodarkę, a ona może okazać się źródłem kłopotów dla jego następcy i państwa. Od rewolucji tunezyjska gospodarka tkwi w miejscu. Arabska Wiosna odstraszyła inwestorów. Zeszłoroczna próba podniesienia podatków zakończyła się strajkiem powszechnym. Bezrobocie jest dziś większe niż w przeddzień rewolucji. Rośnie dług publiczny państwa, inflacja i ceny, także przepaść między zwesternizowanymi elitami z Tunisu i północy kraju a biednym, zaniedbanym południem, podatnym na rewolucyjne i dżihadystyczne hasła. „Demokracji nie da się zbudować od razu, nawet nie w osiem lat” – przyznał w styczniu Sibsi w jednym z ostatnich wywiadów.


#swiat #gruparatowaniapoziomu #ciekawostki #tunezja #rewolucja
MalyBiolog - Szejk z oazy demokracji >>> ZNALEZISKO, około 10minut czytania

Kolejn...

źródło: comment_XEY9ACgjYkOnPDYRMQA8ZIqwoTbQs2CV.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz