Wpis z mikrobloga

#godelpoleca #muzyka #muzykabrazylijska #bossanova #paniladniespiewa

Brazylia według pana Kurta G.

#4 - Nara Leao - Desafinado

nie wiem kim byłem w poprzednim wcieleniu.
poprzednie wcielenie pozostaje niewiadomą, ale w którymś tam wstecz na pewno byłem Narą Leao.
albo przynajmniej jej kotem, psem czy innym zwierzątkiem pląsającym się pomiędzy jej nogami, gdy brzdękała dziecięce melodyjki do "gier o zabawie w Boga".

ze wszystkich wielkich kobiecych głosów bossanovy, to właśnie jej energetycznie oszczędna barwa głosu jest najbliższa mojemu sercu. to w jaki sposób na legendarnym Dez Anos Depois z 1971 roku, rzuciła ciemną smugę melancholii na wszystkie przeboje i szlagiery muzyki brazylijskiej jest wyczynem godnym łyknięcia garści leków na depresję popijanych gorzką kawą. apatycznie zniekształcone plaże Rio, które dla większości błyszczą pięknie niczym pocztówka z raju, w ujęciu Nary są nieznośnie bezosobowym i obdartym z ciepła widokiem, po którym jej wyobraźnia maszeruje pogrzebowym krokiem uciekając za widoczny horyzont. beznamiętne wersy o namiętnych miłościach, tym była jej czarno-biała poezja skąpana w letnim deszczu.

jednak to co wydaje się pokrzepiającym i podtrzymującym na duchu po dłuższym romansie z jej muzyką, jest fakt, że w samym środku wszechświata jej depresyjnej maniery tli się nadzieja o dziecięco nieporadnym, nieskrępowanym i szczerym uśmiechu. ale znowu się powtórzę - to wymaga czasu, to wymaga chęci i prób zrozumienia drugiego człowieka, by ukochać jej wstydliwie posmutniała naturę.
dzisiejszy świat zapomina, że metafizyka związków i relacji międzyludzkich zaczyna się tam, gdzie kończy się wygoda i konformizm. magia zaczyna się tam, gdzie nie ma kolejnego muru do przebicia i stajemy nad przepaścią. ironia zamienia się z cnotą miejscami, ateista pragnie życia po śmierci a nicość staje się brzemieniem, którego nie jesteśmy w stanie już unieść

przepaścią i punktem kulminacyjnym dla Nary była nieuleczalna choroba, o której dowiedziała się pod koniec lat 70 i co najważniejsze - która nie zdołała ugasić tej głęboko skrywanej przed światem iskierki szczęścia. wykryta dolegliwość zepchnęła ją w kierunku muzycznie płodnego gospodarowania własnym czasem, przez co wydając płytę każdego rok po roku, przez blisko dekadę zagłuszała dosięgające ją widmo śmierci...

no właśnie, "Zagłuszanie widma śmierci" - tak nazwę mój debiut filmowy, który opowie wam na czym polega życie każdego z nas.
KurtGodel - #godelpoleca #muzyka #muzykabrazylijska #bossanova #paniladniespiewa 

...
  • 2