Wpis z mikrobloga

W sumie tak mnie tknęło. Niańką jestem i przeglądam właśnie wierszyki dla dzieci, no i jest - p0lska perełka, wszyscy znają - ten o samochwale.

I tak sobie myślę, czego my uczymy dzieciarnię od samego początku? Ja wiem, że wszystko ma jakieś granice i też nie można być zadufanym w sobie. Młodziaki biorą wszystko do siebie, a nie do końca też rozumieją. A co jest złego w chwaleniu się osiągnięciami? Indoktrynacja pełną parą. Potem chodzą takie podrosłe, sfrustrowane wersje, nie można się cieszyć, pochwalić się, opić jakiś sukces, bo zaraz przyjdzie jakaś grupa innych, równie sfrustrowanych zazdrośników i będą #!$%@?ć "uuuu, zadziera nosa, jaśniepan jeden, pewnie farta miał, tak to jest jak się ma talent, a my talentu nie mamy, albo ukradł, wracaj do szeregu smutasów, uuuu, sAmOcHwAłA w KąCiE sTaŁa".

Walić mentalność ofiary.