Wpis z mikrobloga

Zaliczyłem wczoraj kraksę - 500 metrów zabrało, żeby dojechać do domu. Krótka historia: w weekend grzebałem przy rowerze, akurat rozkręcałem hamulce, ktoś zadzwonił zawracając głowę i nie poskładałem tego jak należy, tylko zająłem się innymi elementami roweru. Wczoraj podczas zjazdu z górki i próby modulowanego hamowania, całkowicie zblokowało przednie koło - klocek hamulcowy ustawił się z jednej strony w takiej, a nie innej pozycji. Efekt był taki, że tylne koło się podniosło i przełamało mnie na bok, co w efekcie dało lądowanie na asfalcie.

"Głupiego ryja" nawet za bardzo nie obiłem, tylko została obcierka w okolicach okularów. Najsilniejsze uderzenie przyjął bark. Do tego lekko obdarty łokieć i piny z platform przejechały po piszczelu jednej nogi. Co ciekawe jak dzisiaj wstałem, to bardziej unieruchomiona była druga strona ciała - zgaduję, że ponaciągane mięśnie. Powychodziły jakieś nowe siniaki, których wczoraj nie było. Ogólnie dużo lepiej czułem się w dniu dachowania niż dzisiaj. Pobijany jestem, ale raczej nic poważnego - co prawda nieprzyjemny, ale pełny zakres ruchu w obrębie barku.

Rower musiałem prowadzić na tylnym kole, bo przód nie za bardzo chciał się kręcić. Koło wykręciłem i wrzuciłem w centrownicę - wygląda, że nie ucierpiało. Później sprawdziłem widelec przekładając koło na dwie strony i odległości też wyglądają dobrze. Na ramie nie znalazłem żadnych dużych ubytków.

Nie wiem czy uda się uratować przednią lampkę - ułamany zaczep w okolicach, gdzie można go przykręcić, zobaczymy czy Poxipol wystarczy. Kierownica jest dosyć mocno porysowana, ale trochę sytuację uratowała prowizoryczna owijka bawełniana. Największa strata to przetarta kurtka z membraną.

Więcej zdjęć w komentarzach.

#rower #magura
Ajtos - Zaliczyłem wczoraj kraksę - 500 metrów zabrało, żeby dojechać do domu. Krótka...

źródło: comment_Yq37XclCZNx5RJPDSJBMdtOrodvSsVj5.jpg

Pobierz
  • 8
@narp: Z rzeczy materialnych to tak. Bardziej bałem się czy gdzieś widelca lub koła nie uszkodziłem, ale chyba jest w porządku, chociaż dzisiaj nie jeździłem tym rowerem tzw. doktryna "jeździć, obserwować".