Wpis z mikrobloga

809 - 1 = 808

Tytuł: Bóg nie jest wielki. Jak religia wszystko zatruwa
Autor: Christopher Hitchens
Gatunek: Non-fiction

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
1 List do Koryntian

Głośna książka angielskiego dziennikarza jest krytyką religii, więc jako osoba wierząca uznałem, że Hitchens skierował ją do takich jak ja. Autor wyraził moralne oburzenie z powodu zła czynionego przez wierzących, co stawia go wśród licznego i zaszczytnego grona. Sam Jezus był znakomitym krytykiem skorumpowanej religii. Jego zarzuty obejmowały hipokryzję, pychę, legalizm czy brak miłości. Podobnie jak u Hitchensa, tematem krytyki Jezusa jest to jak nieludzkie stały się religijne nakazy. Np. podczas jednej z wielu konfrontacji dotyczących przestrzegania szabatu Jezus przypomina faryzeuszom, że szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie na odwrót. Krytyków Kościoła wśród jego synów i córek było wielu przez wieki, ponieważ religia rzeczywiście może stać się skorumpowana i nie jest wcale zwolniona z krytyki. Ale chociaż Hitchens jest w dobrym towarzystwie jego książka jest zmarnowaną szansą. Jego retoryka przejawia tak głęboką pogardę dla wierzących, że trudno mi sobie wyobrazić by autor mógł przekonać ludzi, którzy wg niego potrzebują oświecenia.
Jego podejście znacznie różni się od podejścia Jezusa, który był przyjacielem grzeszników. Znany był z przebywania z celnikami, jawnogrzesznicami i innymi pariasami. Jak sam mówił, przyszedł do zagubionych. Odpowiednikiem grzeszników dla Hitchensa są naiwne masy wciąż wyznające wiarę w Boga. Czytając go trudno uniknąć wniosku, że autor czuł do nich pogardę, gdy z drugiej strony poklepywał po plecach swoich ateistycznych kolegów. W czym podobny był do faryzeusza spoglądającego z góry na plebejskie masy, potępiającego ich ignorancję. Przybył by ocalić chorych i zagubionych dzięki dobrej nowinie Oświecenia, a jego strategią jest upokorzyć ich, by ze wstydu porzucili swoją wiarę. Ateiści często mówią, że religia nie może nas niczego nowego nauczyć na temat etyki, jednak w Jezusie widzimy coś co rzuca wyzwanie naszym naturalnym odruchom. Nie zaprzyjaźniamy się z tymi, których uważamy za grzeszników. Nie kochamy ich, ale oceniamy i odrzucamy - jesteśmy faryzeuszami.
Następna sprawa to to, że katalog nieprawości wierzących przedstawiony przez autora jest jak nagłówki tabloidu, a przecież wiadomo, że lądują tam tylko najbardziej sensacyjne wiadomości. Jedynie ktoś niespełna rozumu zakłada, że tak wygląda cała rzeczywistość - Afryka to jedynie rozległe pustkowia zamieszkanym przez dzieci z rozdętymi brzuchami; na bliskim wschodzie wojny i zamachy; na dalekim powodzie i cyklony; w Ameryce zamieszki na tle rasowym itd. Jako dziennikarzowi, Hitchensowi taki sposób relacjonowania rzeczywistości mógł wydawać się normalny, ale ja nie uważam by religia była godna uwagi jedynie gdy zawodzi. Całe życie spędziłem wśród ludzi wierzących. Mogę sprawdzić czy autor dobrze oddał tą rzeczywistość i nie znajduję na stronach książki siebie czy znanych mi osób. Co nie znaczy, że rzeczy które krytykuje się nie zdarzają i nie są warte potępienia, ale w żadnej mierze nie są całością sprawy. Są antytezą mojego doświadczenia. I nawet te przypadki z którymi w jakiś sposób się zetknąłem, w opisie Hitchensa okazują się absurdalne, ponieważ są tak jednostronne. Gdyby książka ukazywała pełniejszy obraz religijności, jej wiarygodność w określaniu oczywistych klęsk i niepowodzeń byłaby tym bardziej przekonująca.
Mimo to mówienie prawdy może być aktem miłości, nawet gdy boli. Nie ma wątpliwości, że pisząc o religii jako sile zła w społeczeństwie, Hitchens przedstawił swoje szczere przekonania i dobre intencje. Nawet jeśli nie mówi “całej prawdy i tylko prawdy”(w książce jest mnóstwo błędów i zawsze są one na korzyść narracji którą autor opowiada) to jego oskarżenie zawiera wiele prawdy. I nietrudno zrozumieć jego odrazę, która w takiej sytuacji jest naturalna. Niemniej jego wrogość wobec nie tylko najgorszych przedstawicieli religii, ale wobec wszystkich stanowi poważną przeszkodę w odbiorze jego przesłania. Mówienie prawdy nie jest bardzo trudne, gdy nie dbamy o to, jaką krzywdę tym wyrządzamy. Wystarczy trochę śmiałości i brak współczucia by zyskać reputację odważnego. Używając prawdy jak pałki do ogłuszania. Ale szkopuł w tym, że tak wypowiedziana prawda nie przekonuje ani nie nawraca ludzi, tylko ich obraża. Ale jeśli zależy mi na tych, których uważam za omamionych, będę dbał o to czy wiadomość zostanie odebrana.
Sposób komunikacji Hitchensa przypomina trochę religijnych fanatyków których potępia, co mu wielokrotnie wypominano. Znane są obrazy fundamentalistów w Ameryce trzymających transparenty w miejscach publicznych z kontrowersyjnymi hasłami w stylu: Bóg nienawidzi pedałów. Zawsze znajdą się obrażeni przechodnie gotowi kłócić się z nimi. Oni też uważają, że głoszą przykrą prawdę nie zważając na reakcję. Nie ważne, że ich retoryka jedynie odrzuci ludzi - oni spełnili swój “chrześcijański obowiązek”. Jednak w ludzkiej naturze leży pogardzanie tymi, którzy naszym zdaniem okazali nam pogardę. Wzbudzanie wrogości skutecznie utrudnia dialog. Przeciwstawmy to postawie Jezusa, który głosił: “Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą”(Łk 6:27). Tak jak zauważył św. Paweł w zacytowanym na początku tego tekstu liście - prawda bez miłości nie ma siły przebicia. Jakkolwiek głęboka by nie była. Jednak mówienie prawdy z miłości oznacza rozmowę w duchu głęboko motywowanej życzliwością dla innych, nawet wrogów. Dzięki niej można mieć nadzieję na to, że dialog doprowadzi do większego pokoju i sprawiedliwości.
Gdyby chrześcijanie częściej się tą regułą kierowali, Hitchens nie napisałby tej książki. Różnica między tym co jest, a tym co powinno być zasmuca wielu chrześcijan. Jednak nie sądzę by autor wykorzystał te rozczarowanie, bo tak bardzo przypomina zelotów, których potępia. Retoryka Hitchensa jest tak pozbawiona empatii i niuansu, a pełna wstrętu, że jego wizja społeczeństwa bez religii nie przypomina drogi do nowej, lepszej ery. Z drugiej strony jest Jezus. Chociaż my, którzy za nim podążamy, nie potrafimy w pełni żyć jak on, to w nim widzę drogę pokoju do której dążę.

#bookmeter #religia
Pobierz Vivec - 809 - 1 = 808

Tytuł: Bóg nie jest wielki. Jak religia wszystko zatruwa
Au...
źródło: comment_KSAgKaZV5o125X03gWm1kPvFfysFQ9hJ.jpg
  • 5