Wpis z mikrobloga

Mirki i Mirabelki!
Tydzień temu razem z dziewczyną kupiliśmy królika, baranka, z hodowli w Warszawie. Pani ogłosiła się, że jest z Płocka, miała w dany weekend umówić się z nami właśnie w Warszawie. Kiedy się spotkaliśmy zaczęliśmy coś podejrzewać, ale nie chcieliśmy siać paniki i szczerze powiedziawszy nie mieliśmy nigdy do czynienia z zakupem zwierzęcia. Pani przyjechała do nas w umówione miejsce, wybraliśmy króliczka, przekazała nam kilka informacji i doszło do samego zakupu. Wszystko było w porządku, nasz Benuś był żywiołowy, był małym łakomczuchem, zaczął się do nas przyzwyczajać, nawet chętnie się z nami bawił. Aż do soboty. Kiedy wstaliśmy rano zobaczyliśmy, że coś jest nie tak. Przez całą noc mały prawie nic nie zjadł i nie załatwił się, co jest bardzo dziwne u tego zwierzątka. Stwierdziliśmy, że chwilę poczekamy, bo poza tym nic więcej się nie działo. Dodatkowo w ten sam dzień wieczorem małemu się poprawiło. W niedzielę jednak okazało się, że to było tylko chwilowe. Benuś znowu nic nie jadł, nie załatwiał się i zaczął być osowiały, chował się w kącie klatki, w ogóle się po niej nie ruszał. Postanowiliśmy wziąć go do weterynarza. Jako, że nie mamy na miejscu specjalisty od królików to poszliśmy doraźnie do zwykłego, zaufanego weterynarza. Pani tak naprawdę zrobiła co mogła, dała mu kroplówkę, dwa zastrzyki i zaleciła kupienie konkretnego leku rozkurczającego. Kazała czekać. Małemu nadal się nie poprawiało, mieliśmy wrażenie, że jest coraz gorzej. W miarę możliwości jak najszybciej umówiliśmy się do specjalisty od małych zwierząt w Warszawie, na dzisiaj (11 listopada). Wstaliśmy rano i od razu pojechaliśmy do kliniki. Wtedy zaczęło się piekło, skracając wszystko mały musiał zostać uśpiony, bo nic więcej nie dało się zrobić. Dodatkowo skontaktowała się z nami Pani, która w tym samym czasie kupiła królika z tej samej hodowli, wystąpiły u niej te same objawy i jej króliczek również musiał zostać uśpiony.
Jak się okazało, króliczki miały kokcydiozę, czyli chorobę zakaźną, którą musiały zarazić się jeszcze zanim je kupiliśmy. Pani po prostu z premedytacją sprzedała nam chore króliki. Przez telefon jeszcze mówiła nam, że wiele kupujących po tygodniu dzwoni, że zwierzątka im umarły, tłumacząc, że to wina nieodpowiedniej pielęgnacji i żywienia.
Jeśli ktoś z was/znajomych/rodziny kupił w ostatnim czasie króliczka miniaturki baranki lub karzełki od ,,hodowcy'' z okolic Płocka, lub chcą kupić króliczki (2-4.11.2019 lub wcześniej). „Hodowczyni” sprzedaje króliczki na olx, ma parę ogłoszeń: z Piaseczna, Ursynowa itp. Kwota w okolicach 150-200 zł. Treść ogłoszenia jest taka sama w każdym ogłoszeniu. Pani umawia się telefonicznie i przyjeżdża do Warszawy, sprzedaje króliczki z kartonu, z samochodu białej Toyoty Yaris. Jeśli już jest po fakcie, NATYCHMIAST udajcie się do weterynarza, jeśli zauważyliście podobne objawy.
Benuś był u nas tylko tydzień, ale nawet przez tak krótki czas pokochaliśmy go całym serduszkiem i daliśmy mu w miarę naszych możliwości jak najwięcej miłości. Kiedy Pani weterynarz powiedziała nam, że maluszka trzeba uśpić, nie potrafiliśmy się uspokoić, aż do teraz. Dlatego chcemy przestrzec wszystkich przed tą Panią i nabijaniu jej zysków na cierpieniu zwierząt, ale także ich nowych właścicieli. Niestety przed kupnem nie wiedzieliśmy, że możemy trafić na taką osobę. Na pewno osoby, które nie znają się tak jak my wtedy, chciałyby o tym wiedzieć. Wiemy, że popełniliśmy błąd kupując w taki sposób, teraz już się nauczyliśmy, szkoda, że takim kosztem.
W załączniku dodaję zdjęcia naszego maluszka, nie pozwólmy, żeby takie maleństwa były skazane przez tą kobietę na takie cierpienie.
Prosiłbym o plusowanie posta i jednocześnie mam pytanie. Czy można gdzieś to zgłosić, aby ta Pani poniosła konsekwencje swojego czynu?
#zwierzaczki #kroliki #warszawa #plock #olx #piaseczno #weterynaria #ostrzezenie
KociTata - Mirki i Mirabelki!
Tydzień temu razem z dziewczyną kupiliśmy królika, bar...

źródło: comment_lLaEAvfI8cbTdfNIo5RKJT68aRbqjj2M.jpg

Pobierz
  • 21
@Helonzy: a gdzie jakas informacja o przebiegu rozmowy z hodowczynia? Bo chyba jakas byla? Czy moze robicie z niej najgrosza nawet bez wczesniejszego kontaktu?

A teraz do rzeczy: doskonale wiem czym jest kokcydioza, poniewaz sam hodowalem kroliki i ta choroba jest tak popularna i podstepna, ze moze wybic caly miot nawet kiedy po odkryciu choroby rozdzielimy jeszcze zdrowe mlode. Nie usprawiedliwia to tej pani i mogla ostrzec, ze w jej hodowli
@KociTata: Wiem co czujesz, kiedyś miałem pieska tez z pseudohodowli i z wada genetyczna pożył 3 lata. Po śmierci oczywiście pozbieranie się do siebie po takim ciosie długo trwało, zwłaszcza że człowiek cały czas się zadręcza że to wszystko może być jego wina. #!$%@? pseudohodowle, następnym razem będę brał zwierzaka albo z normalnej i certyfikowane hodowli albo ze schroniska. Niech janusze nie zarabiają na zwierzęcym cierpieniu.
@KociTata pozew o odszkodowanie na drodze cywilnej. Nie mieliście umowy pisemnej, ale wszystko da się udowodnić za pomocą świadków i ewentualnie jej ogłoszeń z olx. Wiadome, że gra może nie być warta świeczki, ale zawsze to jakieś rozwiązanie. Poza tym skontaktuj się z jakimiś organizacjami od ochrony zwierząt i ew Izba skarbowa, bo prowadzi działalność z której czerpie zyski. W ogóle co to za choroba i skąd o niej się dowiedzieliscie?
@Zahiel

Choroba ta moze pojawic sie u najzdrowszych i najbardziej zadbanych wiec proponowalbym nie niszczyc komus od razu calego interesu


Chore króliki są problemem sprzedawcy. Ich sprzedaż niczemu nie świadomym ludziom jest oszustwem. Jak mam rozumieć to zdanie, które napisałeś?