Wpis z mikrobloga

Cześć z ranka! ( ͡° ͜ʖ ͡°) Skromna ze mnie osóbka, ale w tą Wigilie mam zamiar zrobić rodzinną imbę i już oficjalnie stać się tą czarną owcą. Dam wam znać jak poszło i co się stanie.

Zaczęłam sobie ćwiczyć i starać się wyjść z #przegryw
Daleko mi było do szczęśliwości absolutnej, jednak widziałam słabe promienie słońca wychodzące zza mojej góry problemów.
A potem sobie zachorowałam i trafiłam do szpitala na 2 tygodnie. Zapalenie płuc.
Wierzę w reinkarnację i w takich momentach zastanawiam się kim byłam w poprzednim wcieleniu. Co ja musiałam odwalać, że teraz skazana jestem na samotność. Tak jakby za każdym razem, kiedy wychodzę na prostą dostaje kopa w brzuch i staczam się z górki na dół. Jestem ciekawa jakiego kopa dostanę jutro. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

W szpitalu nie było źle, spałam bardzo dużo i przeczytałam kilka książek. Pojawił się we mnie tajemniczy zapał.
Do nowego roku wzięłam sobie urlop i będę odpoczywać.
Jedyna rzecz, na którą dziś mogę narzekać to palenie w piecu. Uroki wsi.. Dziadek ma stary piec. Rozpalanie w nim to ruletka.
Mam wrażenie, że ten piec to żywa istota. Czasami jak go ładnie poproszę to udaje mi się za pierwszym razem, innym znowu strzela fochy i trwa to nawet godzinę. Wtedy siedzę cała zmarznięta przed tym pierunem i staram się nie zwariować.

No właśnie.. Wyprowadziłam się z domu rodzinnego jakieś 2 lata temu. Wynajmowałam mieszkanie, ale prawie każdego dnia dojeżdżałam do dziadka na wieś. Pomagam mu. W końcu ustaliliśmy, że z nim zamieszkam.
Z dziadkiem mieszka się super. Jest to prosty człowiek, którego tak jak i mnie nie krępuje cisza. Lubi czytać i nikomu się nie podporządkowuje. Ma małe kitku, które sadza sobie na ramieniu jak papugę i te kitku siedzi tam grzecznie i puchatą łapką zaczepia wszystko po drodze. Czasami odwala jakieś fikołasy cyrkowca i spada. Dziadek zawsze go łapie w locie i wsadza do dużej kieszeni na brzuchu w ogrodniczkach. Kitku nurkuje do niej i tam śpi, albo czasami mu tylko łepek wystaje i tak sobie chodzą po gospodarstwie XD
Jedynie w sprawach rodzinnych zawsze milczy i nic nie mówi.
Dopiero mieszkając z nim uświadomiłam sobie jak traktują go moi rodzice. To okropne.
Kiedyś napiszę o tym dokładnie. To historia rodem ze sprawy dla reportera. Teraz wam streszczę, bo coraz bardziej mi zimno.

Właśnie w te święta mam zamiar nie podzielić się z rodzicami opłatkiem.Tradycja wygląda tak, że rodzice urządzają imprezę u siebie. Zapraszają na nią najbliższą rodzinę i znajomych z wyjątkiem dziadka. Po kolacji jadą do niego z jakimś tam daniem i dzielą się opłatkiem. Siedzą z 5 minut i wracają do swoich gości.
Dla nich to jest normalne. Wolą zaprosić sąsiadów niż dziadka, dzięki któremu dorobili się wszystkiego co mają.
Wydawało mi się, że dziadek musiał zrobić coś złego. Wiecie z dziećmi nie rozmawia się o problemach. Dzieci się okłamuje.
Tak więc sama sobie takie wnioski wysnułam. Bo czemu niby nieustannie był pomijany i lekceważony?
Prawda okazała się gorzka i bolesna. Wydoili dziadka z wszystkiego, kupili sobie nowy dom i samochody. Zostawili go w starej chacie na wsi i nie poczuwają się do pomocy i opieki nad nim.
Dziadek zaczął protestować, dlatego zamiast się nim zająć to urwali kontakty do minimum, żeby "głupi staruch" się nie czepiał. Myślę, że właśnie wtedy zaczął milczeć. Ja byłam wtedy bardzo mała i dowiedziałam się o tym dopiero niedawno.

Mieszkam z dziadkiem rok i przez ten czas odwiedzili nas z trzy razy na kilka minut! Zero pomocy oraz zainteresowania.
Nawet, kiedy mówiłam że dziadek czegoś potrzebuje to olewali temat. Jak był w szpitalu, to go nie odwiedzili.
Żyjąc w moim małym pokoju sama zamykałam się na świat i nie widziałam tej sytuacji. Rodzice zawsze wypowiadali się o dziadku negatywnie, że narzeka, marudzi coś od nich chce. Jeśli do niego jeździli to sami, jeśli on zapraszał lub przyjeżdżał to go odprawiali. Poznałam tego wspaniałego człowieka dopiero kilka lat temu. Kiedy uciekałam z domu do niego.
Okazał się daleki od opisów i relacji, moich rodziców.

No więc przyjadą i tę Wigilię. Z opłatkiem i resztkami ryby czy pasztecików. Zaproszenia na święta nie dostaliśmy, chociaż imprezę robią jak co roku. Obiecałam sobie, że nie będę robiła rzeczy nie zgodnych ze mną.
Więc nie podzielę się z nimi tym opłatkiem i powiem im co o tym myślę.
Święta mają być okresem wybaczania i miłości. Tylko po co co?
Co roku wybaczać skoro nic się nie zmieni. Bliskie osoby nadal będą Cię krzywdzić i lekceważyć, a na kolejne święta znowu zobaczysz ich przed sobą dzielących się opłatkiem. Nie widzę sensu robienia tego skoro mam pewność, że nic na lepsze się nie zmieni a osoby z którymi mam się jednoczyć kłamią i udają, że wszystko jest OKEJ.
Wesołych świat!

PS: Wydałam całą wypłatę, żeby zrobić mu najlepsze święta ever. Nowa siekiera już czeka (nie oceniajcie, serio marzył o siekierze). Dodatkowo kupiłam mu cygara i fajne sweterki i nowe ogrodniczki, a kitku dostanie pełno jedzenia i maskotkę marchewkę. Marchewkę dlatego, że jak był jeszcze mniejszy to właził do wiaderka z marchewkami i tam spał. Do tej pory dziadek mu kładzie marchewkę na jego poduszce i on się do niej przytula i ją gryzie i kula po podłodze XD

#swieta #lumos #rzezbiarka #rodzina #gownowpis #takaprawda
  • 76
@rzezbiarka: o ile moi dziadkowie z jednej i drugiej strony to byli kawały mend, które wykorzystywali naiwność rodziców i którzy swoimi zagraniami skłócali zarówno ich jak i swoje dzieci nawzajem to tak w przypadku Twojego dziadka to historia w stylu "wydojony z hajsu i zostawiony sam sobie". Czekam na dalszy rozwój wypadków i reakcje rodziców. Dużo zdrowia dla Ciebie, dziadka i kitku :) Jakby sytuacja była bardzo nieciekawa, że nadal w