Wpis z mikrobloga

Chciałbym odnieść się, jako rogacz z jakimś tam doświadczeniem, do definicji pojęcia #cuckold i tego jak jest ono tu szkalowane i wyśmiewane.

Zacznijmy od definicji czym jest cuckold. Cuckold jest to zdrada kontrolowana, gdzie partnerzy będąc ze sobą w związku czy to nieformalnym czy formalnym, najcześciej małżeństwo mieszkające razem, decyduje się na formę aktywizacji seksualnej poprzez dołączenie do życia seksualnego obcego partnera, najcześciej bez udzialu partnera stałego, ale za jego wiedzą, zgodą, często za jego aprobatą co do jego charakteru, wyglądu itd.

To życie seksualne może przybierać rózne formy. Np. partnerka flirtuje z obcymi mężczyznami, wysyła im nudeski, prowokuje niedwuznaczne rozmowy. Może też się z nimi niezobowiązująco spotykać na kawę, piwo, pizzę, chodzić z nimi do kina. Tradycyjnie jednak chodzi o seks, gdzie stały partner nie uczestniczy w nim (nie ma więc trójkąta 2m+1k), a jedynie (niepotrzebne skreślić): nie uczestniczy w żaden sposób a jedynie słucha relacji lub nawet tego nie wie co się działo/słucha relacji i wrażeń swojej partnerki/dostaje zdjęcia lub filmy ze spotkania/w wersji hard ogląda na żywo bez możliwości uczestniczenia i zaspokojenia potrzeby. Są pary, które z cuckold i oglądania na żywo, przechodzą do klasycznego trójkąta 2m1k.

Warto zaznaczyć, że aby była mowa o cuckold, partner po pierwsze musi się na to godzić w sposób nie pozostawiający złudzeń. Po drugie musi akceptować partnera z którym kobieta się spotyka. Bez spełniania tych dwóch warunków, nie ma mowy o cuckold. Można to nazywać róznie, ale cuckoldem NIE JEST.

Błędne zatem i irytujące są wpisy typu: obcy facet kupuje coś obcej kobiecie (jak np czytałem ostatnio, obcy facet kupił kobiecie plaka na stacji paliw, żeby jej auto odpalić) i nazywany jest przez to cuckiem. Nie jest cuckiem. Można go nazwać na wiele różnych sposób, ale na pewno nie cuck.

Z moich doświadczeń i obserwacji nasuwa mi się myśl, że mężczyzna będący prawdziwym cuckiem (czyli takim jak opisałem trzy akapity wyżej), skoro GODZI się i często sam proponuje, żeby kobieta go zdradzała, w istocie nie jest samcem beta ani gamma a samcem alfa.

W mojej relacji tak naprawdę JA decyduję z kim się moja kobieta spotka a kto odpada. Ja decyduję kiedy to będzie. Ja decyduję co będą robić. Dochodzą nawet niuanse pt czy użyją prezerwatywy i czy może połykać. Z porozu relacja ta świadczy o dominacji kobiety nade mną (z początku tak było), ale po przyjrzeniu się, ja dominuję nad nią. Dlaczego?

Dlatego, że to uzależnia. W tej chwili ma dwóch stałych partnerów (poza mną), wielu nie zostało przez mnie zaakceptowanych. W zasadzie jest tak, że to ja decyduję z którym się spotka, o ile ten zaproponuje. Czasem sam mówię jej, żeby się z którymś spotkała. Oni w sumie też są zależni od mojej dobrej woli. Zdarza się, że nie pozwalam jej na nikogo poza mną przez dwa tygodnie, miesiąc. Oczywiście, przecież może mnie klasycznie zdradzać. Ale na tym polega ta gra. Ona jest na nich bardziej nakręcona, poniewaz chciałaby ale się nie zgadzam tymczasowo, ja czerpię z tego satysfakcję gdy w końcu się spotkają, oni korzystają.

Taki układ sprawia, że mimo, że jestem cuckiem w powszechnym tego słowa rozumieniu, ja rozdaję karty i awansuję na alfę. Poza tym, mam wspaniały seks ze swoją kobietą i widzę po niej, że ją to autentycznie uzależniło ode mnie i że ona również czerpie z tego ogromną przyjemność. To tyle wysrywów.

#anonowefantazje
  • 2