Wpis z mikrobloga

Jeżeli chcesz być wołany do kolejnych wpisów zaplusuj ten wpis

#historiaiwojskowosc

Brytyjscy i francuscy żołnierze w 1939 roku

Nuuu, cziki brki, to czas na podsumowanie tego, co mamy – i przykłady praktyczne :3

SŁOWO O FRANCUSKIM ORAZ BRYTYJSKIM SPOSOBIE PROWADZENIA WOJNY – DOKTRYNY – CZĘŚĆ 7 – OSTATNIA

Po rozwleklejszych niżbym sądził dywagacjach – acz myślę, że udanych – cza myślę na pewne podsumowanie.

Nie powstała w historii świata doskonała doktryna militarna. Taka, która byłaby remedium na wszystkie problemy. Najlepszym rozwiązaniem na pokonanie konkretnej doktryny jest wbicie klinu w jej podstawę. Doktryna to system, jeżeli załatwisz macierz, pozostałe komponenty zaczynają się sypać jak domek z kart. Będzie o tym kiedyś przy którymś już raz wspominanym Airland Battle.

Niemiecka doktryna blitzkriegu stała na manewrowaniu i budowaniu przewagi liczebnej lokalnej, a następnie na porażeniu zaplecza przeciwnika. Najlepszym remedium na nią było oczywiście pozbawienie Niemców możliwości manewrowania. To nie są wpisy o Blitzkriegu, lecz na pewno będziemy o niego zahaczać.

Analogicznie, bitwa metodyczna i Grand Battle Plan mogły się umiejętnie wyłożyć, jeżeli nie pozwolono w ich przypadku „zbudować” pola bitwy.

Jeżeli chodzi o Francuzów, to tu trzeba niestety przykładów szukać głębiej. Francuska doktryna nigdy nie została bowiem zrealizowana poza rokiem 1940 – wobec tego nie wiemy jak bardzo wydajna pozostaje w rzeczywistości. Acz miejscami możemy domniemywać, że wcale nie byłoby aż tak źle jak krytycy naszych wspaniałych sojuszników sądzą.

Katastrofalna dla Francji (i całej Zachodniej Europy) bitwa pod Sedanem doprowadziła do sytuacji w Dunkierce. Sedan był produktem objechania francuskiej linii z ominięciem dobrych jakościowo francuskich wojsk. Jak do tego objechania doszło – i że to nie do końca jest wina Francuzów, a przynajmniej nie z perspektywy osób wtedy podejmujących decyzje – pisałem w innej serii.

W czasie gdy jednak dział się pod Sedanem pierwszy akt dramatu, przez Belgię – tak jak w 1914 roku zgodnie z planem Schlieffena – nacierała Heeresgruppe B dowodzona przez późniejszego feldmarszałka Fedora von Bocka. Grupa ta składała się mniej więcej z dwudziestu dziewięciu dywizji, w tym trzech pancernych. Z tych trzech pancernych, dwie znajdowały się w Belgii. Były to kolejno 3 i 4. Panzerdivision – dywizje o mieszanym charakterze, nieco gorsze jakościowo od ich odpowiedników z Sedanu.

Bardzo krótko inwazji na Belgię dnia 10 maja 1940 roku, Alianci wdrożyli swój plan obronny, zwany planem Dyle – od rzeki, gdzie należało założyć obronę – konkretniej w wariancie Breda, acz wariant jest tu dla nas drugorzędny. Problem planu Dyle był taki, że powstawał on przy założeniu, że Belgia nie jest neutralna i Alianci uzyskają czas na okopanie się. Nim jednak wybuchła wojna, nowego planu opracować się nie udało (ze względów bardziej jednak politycznych). W rezultacie kolokwialnie rzecz ujmując dzień 10 maja 1940 to był dzień, w którym obydwie strony – Niemcy i Alianci – przeprowadzili swoisty „Rush B”, czy też raczej „Rush D” – od Dyle :P Innymi słowy, obydwie strony wchodziły w jak najszybszym tempie do Belgii, a Alianci starali się zająć jak najkorzystniejsze pozycje.

Siły francuskie w centrum oraz brytyjskie przy morzu, bardziej na północy, były osłaniane między innymi przez tzw. Korpus Kawalerii, dowodzony przez generała Rene Prioux. Zgodnie z opisaną przeze mnie doktryną, Korpus Kawalerii składał się przede wszystkim z 2. oraz 3. DLM, czyli dywizji kawalerii zmechanizowanych. Ich zadaniem – tak jak też opisywałem – był screening. Te formacje miały wyjść przed pozycje alianckie na linii Dyle i podjąć się walki kawaleryjskiej z niemieckimi czołówkami (w tym pancernymi) tak, by kupić czas głównym siłom na zbudowanie rozsądnej linii obronnej, gdzie zgodnie z fazą defensywną przyjęto by na siebie gross niemieckiego uderzenia.

W tych okolicznościach – skądinąd mądrych i właściwych zgodnie z bitwą metodyczną – doszło do bitew pod Hannut i Gembloux w dniach 12 do 15 maja 1940.

HANNUT I GEMBLOUX

Hannut było do czasu bitwy pod Brodami, a potem Kurska, największą bitwą pancerną dla żyjących w ówczesnych czasach. Nie wchodząc w suuuper detaliczny przebieg bitwy (co wymagałoby osobnej serii), obydwie dywizje francuskiej kawalerii pancernej starły się z obydwoma (!) niemieckimi dywizjami pancernymi. I Francuzi bynajmniej nie zamierzali uciekać. Francuskie Somua S35 okazały się być rzeźnickie dla niemieckich głównie Panzerów II. Niemieccy pancerni po prostu nie byli w stanie spenetrować tego czołgu z dowolnej strony, z wyłączeniem strzałów z przyłożenia, i to z kalibru co najmniej 37mm. Niemcy próbowali wiązać walką Francuzów w jednym miejscu i przerzucać inne zespoły czołgów pomiędzy francuskimi czołgami, żeby wyjść na francuskie głębokie tyły. To jednak średnio się udawało, bo manewry te obserwowała piechota i na bieżąco naprowadzała na nie artylerię. Jednocześnie w kilku punktach francuskie czołgi w całości przełamały stawiany im opór likwidując całe bataliony Panzerów – lecz nie wychodziły na niemiecką głębię, bo ich zadanie było bardziej pasywne niż aktywne. Powszechnie(i nie do końca słusznie) uważa się to za błąd Priouxa.

Myślę, że dramatyzm tego starcia obrazuje wydarzenie, gdy załoga jednego z Panzer I staranowała Hotchkissa H-35 wpierw podchodząc pod nią niezauważona, a następnie strzelec/dowódca tego Panzera zginął dość brutalnie próbując wspiąć się na czołg i zniszczyć jego przyrządy obserwacyjne za pomocą saperki (!)

Hannut było pokazem wojny manewrowej z obydwu stron. Formacje pancerne często zmieniały pozycje, atakowały, kontratakowały i wycofywały się.

Jednocześnie wychodziły zalety i wady francuskiej doktryny. Artyleria była w stanie blokować manewry całych dużych grup pancernych – bez zmian w stosunku do 1918 roku. Z drugiej strony w późniejszej analizie ze strony niemieckiej pojawiają się wskazania, że wielokrotnie Francuzi nie wykorzystali przewagi jaką mieli, albowiem leżał przekaz informacji. Nawet Somuy musiały walczyć z narażeniem flanek – ich załogi miały tylko radia odbiorcze, a jedynie dowódca plutonu mógł nadawać; starsze H-35 w ogóle dowodzone były… flagami. W tym samym czasie Niemcy koordynowali swoje działania jak leciało. Francuzi nieumiejętnie podchodzili do sprawy koordynacji dużych grup czołgów, ale to normalne przy taktyce kawaleryjskiej, bo kawaleria nie atakuje umocnionych pozycji. Francuskie kontrataki były łamane przez stacjonarne pozycje PaKów. Bardzo często Niemcom udawało się też wychodzić na flanki niewielkich zespołów (np. plutonów) dzięki lepszej komunikacji, te jednak nie dawały się otoczyć i wyeliminować.

Ostatecznie pod Hannut stępiono niemieckie natarcie za cenę 120 francuskich czołgów. Niemcy utracili około 160 maszyn, jednakże tylko ok. 50 z nich nie udało się odzyskać mechanikom do kilku dni. Nie zmienia to jednakże faktu, że…

…dzień później obydwie niemieckie dywizje wchodziły w rejon Gembloux w stanie przedagonalnym. Niemieckim dowódcom brakowało już ochoty na drugie takie starcie, bo obie dywizje mogły tego nie przetrwać.

Pod Gembloux obrona francuska była już bardziej statyczna, a to dzięki dość znacznym stratom spod Hannut. W bitwie pojawili się też Brytyjczycy, jednakże ciężar walk spadł właściwie wyłącznie na Francuzów. Niemcy uderzali koncentracjami czołgów raz po raz, jednakże twardo trzymający się Dragons (czyli piechota zmechanizowana) nie porzucali pozycji na linii miasteczek Chastre-Villeroux i Gembloux. Niemieckie ataki najpierw grzęzły pod ogniem zmasowanej artylerii. Jeżeli czołgi przejechały przez ten ogień, nie dawała rady niemiecka piechota. Wtedy Dragoni strzelali z armat przeciwpancernych zadając spore straty. Finalnie kontratakowały lokalnie czołgi, zmuszając Niemców do odwrotu. Co gorzej dla Niemców, ci ulokowali swoje punkty dowodzenia zbyt blisko nieprzyjaciela i zostały one wykryte przez francuskie rozpoznanie. W rezultacie pierwszej nocy sztaby były właściwie pod ciągłym ostrzałem, na tyle celnym zresztą, że część musiała ewakuować się w panice, a czołgiści okopywać pod własnymi maszynami. Zwykła piechota w ogóle ledwo była w stanie egzystować.

Ostatecznie wszystkie niemieckie ataki zostały zablokowane, a jedyny (słaby) przyczółek został następnego dnia zniszczony przez kontratak Brytyjczyków.

Dzięki walkom pod Hannut i Gembloux Alianci zdołali zbudować linię Dyle – coś, na co mieli mieć czas od 1939 roku, gdyby mogli wtedy wejść do Belgii :V Obydwie bitwy są generalnie francuskimi zwycięstwami. Część krytyków nazywa je remisami, czy też nieprzynoszącymi rezultatów, ale to nieprawda. Zwykle logika tych ludzi opiera się na tym, że widząc chwianie się niemieckich ataków nie zniszczono ich w natychmiastowym kontrataku i nie pojechano od razu chyba na Berlin. Alianci mieli wtedy zupełnie inne cele strategiczne, a całkowita siłą niemieckiego impetu nie została przecież jeszcze zablokowana. To były walki straży przednich obydwu armii, które dowodzą jednakże tego, że Francuska kawaleria walczyć potrafiła i walczyła ostro.

W obydwu bitwach uwidoczniło się wręcz zerowe alianckie wsparcie lotnicze, znów wskazana słabość doktryny. Luftwaffe dominowało w powietrzu, jednakże Stukasy nie wystarczyły do załamania oporu.

Niestety, wszelki wysiłek z Hannut i Gembloux został strzaskany na południe, pod Sedanem, o którym cały czas wspominam. Sedan był trzymany przez dwie dywizje rezerwowe, obsadzone głównie przez czterdziestolatków, niedysponujących dostateczną ilością broni przeciwpancernej czy siły ognia w ogólności. Pozycje obrońców zostały zaatakowane jednym z potężniejszych do dnia dzisiejszego punktowych nalotów w historii wojen. Przeprowadzono niemalże cztery tysiące (!) nalotów na odcinku mającym około osiem kilometrów szerokości. Następnie na odcinek ten rzuciły się trzy dywizje pancerne. Jakkolwiek Niemcy napotkali masę problemów po drodze, takiej siły po prostu nie dało się zatrzymać tym, co mieli tam Francuzi.

Powiedzmy jednak sobie szczerze – gdyby nie wielkie szczęście Niemców i seria dobrych decyzji na niskim szczeblu w maju 1940 roku, horror Malarza – który przewidywał ponad milion zabitych Niemców w toku kampanii francuskiej – mógł się ziścić.

***

Jeśli zaś chodzi o Brytyjczyków, tu skupimy się na, powiedzmy, mid-warze.

Z przykładów bitew typowych dla Grand Battle Plan weźmiemy de facto dwie operacje – Crusader z listopada i grudnia 1941 roku oraz Lightfoot, czyli bitwę pod El-Alamein, z października 1942.

CRUSADER I ALAMEIN

Przy analizie obydwu przykładów użycia brytyjskiej doktryny rzuca się w oczy, że operacji tych nigdy, ale to przenigdy, nie można rozstrzygać w oderwaniu od całokształtu przed i po – stąd właśnie „grand”, a nie „big” w przypadku ichniejszych battleplanów ;)

Crusader jest przykładem bitwy kawaleryjskiej i w swoim przebiegu dość mocno przypomina Hannut co do ogółu. Jak pisałem wcześniej, Brytyjczycy bardzo dbali o budowanie swojej linii w ten sposób, by nieprzyjacielowi wydać bitwę na swoich, niepodważalnych warunkach.

De facto Crusader – przynajmniej na etapie planistycznym – rozpoczyna się jeszcze pół roku wcześniej (!). Przede wszystkim chodzi o zachowanie Tobruku. Tobruk i jego monstrualny jak na tamtejsze warunki port były celem strategicznym, a jego kontrola umożliwiała Aliantom utrzymywanie niebywałej przewagi logistycznej, czyli kolejnego atutu Brytyjczyków, o którym wspominałem. Bez Tobruku Niemcy musieli dowozić większość zapasów aż z Trypolisu położonego niemalże tysiąc kilometrów na ich tyłach. Oczywiście wszystko w warunkach pustynnych, gdzie sprzęt masowo się zużywał i ciężarówki mogły padać i wymagać głębokiego serwisu dosłownie po jednej takiej trasie. Za zabezpieczenie logistyczne dbali głównie Włosi – najnormalniej w świecie nie wyrabiali z produkcją części zamiennych do transportu kołowego :V

Wiedząc, że Tobruk jest ważny, ta twierdza została porządnie wzmocniona. Bez niej Brytyjczycy by sobie poradzili, ale Niemcy już niekoniecznie :3 To zaś – po pierwszych nieudanych szturmach – wymusiło na Niemcach i Włochach przystąpienie do oblężenia.

Kiedy się oblega, to nie można manewrować, a twoje położenie jest przewidywalne. Mamy ustalone pewne miejsce bitwy? Mamy :3

Tutaj szybkie obalenie mitu – jak coś to fazy przedcrusaderowe są jeszcze wcześniejsze, mniej więcej marzec-kwiecień 1941 roku i niemiecka ofensywa na Benghazi i Tobruk (Unternehmem Sonneblume). Wbrew twierdzeniom licznych idiotów Alianci nie zostali tam złamani, a co najwyżej zaskoczeni, że niemiecka ofensywa przyszła tak szybko i jednostki te (w większości australijskie) wycofały się w porządku i bez większych strat wiedząc, że jeśli wydadzą bitwę przed Tobrukiem, to przegrają. Jeszcze jeden przykład kontroli miejsca bitwy.

Brytyjczycy próbowali też zająć lepsze pozycje wyjściowe do operacji Crusader i w maju 1941 roku przeprowadzili Operację Brevity, mającą na celu zajęcie Sollum i przejścia w Halfai. Operacja ta miała limitowany charakter i po krótkim zysku i wypchnięciu wroga Halfaya została odbita w ramach niemieckiej Unternehmem Skorpion. Także ostatecznie Crusader startował z gorszej pozycji.

Sama operacja, która rozpoczęła się 18 listopada 1941 roku – notabene po zmyleniu Niemców co do jej rzeczywistego terminu tak, że Rommla ZNOWU nie było w Afryce (ten motyw się powtórzy xD) kiedy walki wybuchły – była oczywiście zaskoczeniem. Jednocześnie zaraz potem zamieniła się w chaos i obopólny rozpieprz. 22 Brygada Pancerna została zaorana po raz pierwszy przez Włochów rejonie Bir El Gubi przez włoskich czołgistów. W ogóle o 22 Pancernej to muszę zrobić osobne wpisy, bo chyba żadna jednostka nie została tyle razy zniszczona w całej brytyjskiej armii w jej historii, i tyle razy przez Włochów :V

Podobnie wyszło, że jakkolwiek brytyjska kawaleria manewrować potrafi, to robi to gorzej od Niemców – jako iż jej rola jest pomocnicza. Większość brytyjskiej dywizji pancernej została zatrzymana w rejonie Sidi Azeiz i poniosła horrendalne straty. Zwłaszcza zwraca uwagę, że Brytyjczycy mieli w czasie swoich pierwszych dużych bitew pancernych tendencję do szarżowania na pozycje armat przeciwpancernych tak jak kawaleria w XIX mogła szarżować baterie armat, jak pod Bałaklawą. Właśnie – jak pod Bałaklawą, gdzie zniszczenie głównej rosyjskiej baterii kosztowało Brytyjczyków całą Brygadę Lekką :V

Jednocześnie w całym tym syfie i chaosie Brytyjczycy potrafili sobie zapewnić dominację w powietrzu, jak również zapewnić dobrą komunikację przez radio z większością walczących sił. Gorzej poszło tu Niemcom – Rommel popełnił kilka błędów (w tym jeden, którego brak mógłby mu tę bitwę wygrać) i jego wojska desynchronizowały swoje manewry, co nie przerwało manewrów brytyjskich.

Ostatecznie – jak wiemy – oblężenie Tobruku zostało przerwane (notabene sytuacja obrońców była bardzo dobra i Tobruk mógłby być oblegany jeszcze bardzo, bardzo długo), a wojska niemieckie i włoskie wycofały się z ciężkimi stratami (około dwukrotnie wyższymi w ludziach) aż do El Agheili (połowa drogi między Tobrukiem a Trypolisem). Mimo wszystko straty w czołgach były dla Brytyjczyków znacznie wyższe przez ich miejscami naprawdę wadliwe użycie.

Bitwę też prowadziła artyleria, choć nie tak jak może Cunningham sobie to wymarzył :V Otóż w kilku sytuacjach artylerzyści z 25-Pounderami strzelając na wprost zatrzymywali całe niemieckie ataki pancerne.

Teraz o El-Alamein.

Klasycznie historia z Alamein zaczyna się wcześniej. Ta pozycja obronna była przygotowywana już od wiosny 1942 roku wskutek niepowodzeń w wąwozie Gazala. Notabene, gdyby Brytyjczycy nie dali sobie tego wąwozu z zaskoczenia odebrać to Alamein nigdy by nie było. Następnie miał miejsce odwrót na tę pozycję w toku bitwy o Mersa Matruh w czerwcu 1942 roku i w końcu pierwsza bitwa pod Alamein, gdzie zablokowano niemieckie natarcie. W międzyczasie Brytyjczycy próbowali też rajdów w rejonie Tobruku, żeby jeszcze bardziej osłabić możliwości logistyczne Osi – mowa tu o legendarnie spieprzonych rajdach w ramach operacji Agreement.

Rommel rozumiał co się święci. Wiedział też o nadchodzących posiłkach Aliantów, a ci byli teraz cholernie blisko swoich portów – tu znów mamy przykład zmierzania do przewagi logistycznej. Samej pozycji pod Alamein nie dało się objechać, bo to kolejny głęboki wąwóz, ale idący w poprzek i klasyczne terenowe ucho igielne. A to znaczyło, że Oś musiała, że tak to ujmę, stand and fight.

Chyyyyba żeby wyjść na brytyjskie tyły nim ci przygotują swoje pozycje, a co byłoby przejawem manewru w celu zdominowania przeciwnika. Tak wybuchła jedna z kluczowych „podbitew” El-Alamein, czyli Alam Haifa. Kolejny jednak z ważnych elementów wspierania wysiłku bitwy totalnej, czyli dążenie do dominacji wywiadowczej, rozwaliły Niemcom i Włochom plany, a do Alam Haifa zdążono przerzucić posiłki, w tym czołgi. Notabene na tym etapie Brytyjczykami dowodził jeszcze generał Auchinleck, Montgomery pod Alamein przyjdzie nieco „na gotowe”, pod sam koniec, krótko przed bitwą. Jakkolwiek walki były ciężkie, tak ostatecznie Niemców pod Alam Haifa zatrzymano i niejako zablokowano im możliwość manewrowania.

I tu mamy PERFEKCYJNIE przygotowane miejsce bitwy, jest to szczyt osiągnięć GBP na etapie planistycznym. Rzekłbym nawet, że creme de la creme, ale już ktoś inny używa tego powiedzenia a poza tym to w języku żelipapą.

Alamein otworzyło się podręcznikowo. Około tysiąc armat strzeliło jednocześnie w niemieckie i włoskie pozycje, kasując albo grzebiąc pod piaskiem rozpoznane pozycje pierwszej linii. W tym czasie – jeszcze po ciemku – saperzy usuwali druty kolczaste i starali się oczyścić miny. Przez pierwsze sześć godzin Royal Artillery wystrzelała pół miliona (!) pocisków. Następnie rozpoczął się creeping barrage, żeby wesprzeć wyrównane natarcie na całym froncie, zabezpieczane przez rozpoznanie w Bren Carrierach, które po przedarciu się przez miny były w swoim żywiole. Natarcie piechoty wspierały Infantry Tanks – Matildy, Valentiny, a także świeżutko dostarczone Shermany. Każdy z tych czołgów był przynajmniej frontalnie nieprzebijalny dla większości włoskiej i niemieckiej broni przeciwpancernej, a przez wyrównane natarcie nie było jak ich oflankować…

Oczywiście przełamania nie powiodły się wszędzie. Szczególnie twardo bronili się Włosi z dywizji spadochronowej Folgore, walczący między innymi z 22 Brygadą Pancerną :V

W kluczowych, najważniejszych fazach Rommla nie było w Afryce. Oczywiście zmylono wroga co do rzeczywistej daty ofensywy xD Acz to tylko ciekawostka, bo Rommel nie był jedynym decyzyjnym facetem na tamtym odcinku frontu.

Przez wyrwy w obronie wlały się brygady czołgów i jęły ścigać przeciwnika, który pod miażdżącym ogniem próbował się wycofywać. Albo umierał. Walczyła dzielnie dywizja Ariete, ale tej walki po prostu nie dało się zwyciężyć – brytyjska siła ognia była niepokonywalna, a Niemcy i Włosi tańczyli dokładnie tak, jak Brytyjczycy planowali to co najmniej od tygodni, o ile nie miesięcy.

Gdy skończono operację pomocniczą, czyli Supercharge w listopadzie 1942 roku, siła pancerna Niemców i Włochów spadłą do kilkunastu sprawnych czołgów. Za brytyjskim natarciem szli przygotowani do zadania inżynierowie. Budowali oni linię kolejową dosłownie jak szli (!), a linia ta używana jest do dziś. W półtorej miesiąca przeprowadzili też pełne naprawy Via Balbia, czyli drogi na wybrzeżu Libii i Egiptu. Z pracy brytyjskich inżynierów korzystano mniej więcej do 1967 roku, kiedy położono asfalt na nowo, czyniąc z niej autostradę. Jeżeli ktoś nadal jest nieprzekonany o logistycznym aspekcie tej doktryny, no to już niech naprawdę przemyśli swe życie.

Nieco ponad miesiąc później, w połowie grudnia 1942 roku, obie strony walczyły już w środku Libii, a Trypolis upadł w styczniu. To był koniec Niemców i Włochów, jaki kojarzy nam się z
Mleko_O - Jeżeli chcesz być wołany do kolejnych wpisów zaplusuj ten wpis

#historia...

źródło: comment_1583822773pZb2ruO0L6m0TAjWqJTHbA.jpg

Pobierz
  • 13