Wpis z mikrobloga

Koronowirus i kolejny absurd. "Kolejarze", to potencjalni roznosiciele wirusa. Spokojnie, zaraz wyjaśnię dla czego tak twierdzę. Moja firma , która nie jest typowo "kolejowa".obsługuje/użytkuje 2 bocznice kolejowe i potrzebuje pracowników z takimi uprawnieniami (ustawiacz wagonów/kierownik manewrów, maszynista/kierujący pojazdami kolejowymi, toromistrz, nastawniczy, rewident, manewrowy) wysyła nas do Wrocławia co roku na badania "kolejowe". Ktoś "mądry" wymyślił sobie w ustawie , że tylko w wybranych ośrodkach medycyny pracy można badać kolejarzy..jest ich chyba 5 w Polsce. Przyjeżdżam, a tam 43 osoby z całej Polski (zazwyczaj całe dolnośląskie). To najlepsza możliwość zarażenia się od "kolegi" po fachu wiruskiem. Nie, nie jesteśmy badani przez lekarzy, którzy dopuszczają pilotów do lotów na Marsa, to tacy sami lekarze, których mamy w ośrodku zdrowia 5 metrów od firmy, którzy badają 99% pracowników i kiedyś nas też badali! Jest tam okulista, neurolog, laryngolog itp. i lekarz, który na końcu po weryfikacji wyników krwi, moczu, EKG itp., decyduję czy kogoś dopuszcza do pracy. Zaraz ktoś robi awanturę, że oni (ci z przychodni koło firmy) nie mają uprawnień do badań kolejarzy->kolejowa medycyna pracy, czy coś takiego. Otóż mają, bo sobie wyrobili, ale jakiś #!$%@? wymyślił sobie te ośrodki, te #!$%@? wybrane, aby kasa się zgadzała. Muszę wstać o 4:00, aby dojechać i być na 7:00-7:30(napisać oświadczenie, że jestem wypoczęty, a zazwyczaj tak nie jest) i gnić do 13:00-15:00. Te same badania miałem przed wejściem ustawy na miejscu, lekarze o tych samych specjalnościach mnie badali. Takich absurdów pewnie w Polsce jest więcej. Nie trzeba podróżować za granicę, aby się zarazić i dzielić się wirusem, wystarczy stosować się do debilnych ustaw.