Wpis z mikrobloga

Jak uzdrowić polską szkołę - genialny program UWAGA DŁUGIE
plan dla poszczególnych przedmiotów (liceum)

WF - należy zmniejszyć nacisk na gry zespołowe (piłka nożna), które promują uczniów najpopularniejszych i z bogatych rodzin. W zamian tego wuefiści powinni postawić na dawanie solidnego egalitarnego wycisku wszystkim przez ćwiczenia wytrzymałościowe. Przykładowo, ćwiczenia na drążku nauczą pokory ciężkich pakerów-ulańców, a dadzą szansę suchoklatesom i uczniom lżejszym. Siłownia też dobra, jeżeli nauczyciel pilnuje, żeby naprawdę ćwiczyć a nie się przechwalać i wygłupiać. (Nie wiem jak u Was, ale u mnie w szatni fani piłki nożnej byli w stanie niemalże pobić się o to, kto powinien być kapitanem drużyny - raz było naprawdę blisko, kiedy jeden kretyn powiedział do drugiego: kibicujesz juwentusowi? to jesteś #!$%@?! - ale potem schował się za kolegę) Generalnie trzeba pokazać, że droga koszulka, kolorowe buty i tona żelu na głowie gówno daje. Dobrym ćwiczeniem są biegi długodystansowe albo wspinanie się po linie. No i uczniowie inteligentni powinni mieć wywalone na rozwijanie kompetencji współpracy (podaj piłkę #!$%@?) z Sebą czy Matim, niech każdy sam pracuje na swój wynik.

Religia - powinna być zmieniona na religioznawstwo. Muszę tu pochwalić dwóch księży, którzy prowadząc u mnie w szkole ten przedmiot naprawdę starali się przerobić religie świata, a nie tylko zachwalać katolicyzm (choć oczywiście fajnie się słucha, jak krytykują konkurencyjne religie). Generalnie religie robią człowiekowi dwie rzeczy: 1. uczą że sam jest niewiele wart i że życie jest do dupy (słusznie) 2. uczą że dlatego właśnie człowiek potrzebuje bogów (niesłusznie). Nasi księża mogliby więc, wzorem księży Tischnera i Kaczkowskiego, mówić uczniom dużo o cierpieniu, umieraniu, hospicjach, przy podlaniu tego sosem filozofii a nie dogmatu (za Tischnerem: Czasami się śmieję, że najpierw jestem człowiekiem, potem filozofem, potem długo, długo nic, a dopiero potem księdzem). Słuchanie o śmierci fajne nie jest, ale niech księża, jak Kaczkowski, podkreślają że nie musi boleć (pośrednio niszcząc kretynizm o tym, że cierpienie uszlachetnia (za Tischnerem: nie uszlachetnia). I niech księża uczą o tym, że są księża, którzy nie wierzą w Szatana ani w piekło, no bo tacy są też częścią Kościoła :) Ksiądz Hryniewicz też spoko.

Technika - po cholerę liczyć jakieś elektryczne rezystancje, jak i tak nikt tego nie robi (mamy od tego automaty) albo uczyć się pisma technicznego. Technika powinna być praktyczna. Niech nauczyciele uczą obsługi narzędzi, wiertarek, wykonywania prostych prac domowych. Każdemu w sumie się przyda, bo nie każdy ma ojca majsterkowicza czy innego mechanika.

Geografia - to trudny przedmiot do ciekawego nauczania. Powinna być połączona z jakąś lekką geopolityką, pokazywać ciekawe mapy, globalne połączenia i przekonywać, że warto interesować się czymś takim, jak wydobycie surowców na drugim końcu świata. Powinna też uczyć orientacji w terenie, czytania map a nie kurczę zadania typu ,,wymień rzeki jakie znasz''. Powinna zachęcać do marzeń o odkrywaniu, zdobywaniu i ekspansji.

Biologia, chemia, matma, fizyka - przepraszam za wrzucanie do jednego wora tych wspaniałych przedmiotów. Znowu nacisk na praktyczne umiejętności (zwłaszcza dla uczniów słabych i bez rokowań): matma do wypełniania deklaracji podatkowych, chemia niech czasem nauczy wytwarzania płynu dezynfekcyjnego (hehe) czy podpałki na grilla, z fizyką najtrudniej, ale akurat na fizyce eksperymentów było chyba najwięcej. Biologia jest o tyle ciekawa, że można ją rozwinąć w kierunku prowadzącym do ciekawych gównoburz (typu omówienie bzdur kreacjonistów albo rozwinąć tematy o genetyce i rasach/odmianach ludzkich, do tego kwestia tego, czy aby inteligencja nie jest także dziedziczna). W sumie zabawne, jak na biologii dobieraliśmy w zadaniach groszki albo ludzi żeby ich krzyżować, obliczaliśmy jaka jest szansa na błękitne oczy, ale nikt nie krzyczał że toż to czysta eugenika i Hitler. He, he. Ale dobieranie zwierzętom partnerów w celu wywołania pewnych cech jest jak najbardziej spoko i dobrze, że dla nas ludzi te zasady nie znajdują zastosowania, prawda? :)

Przysposobienie obronne - dajmy więcej strzelania, dajmy karabiny do składania, uczmy o terroryzmie i nowoczesnej wojnie, także tej informacyjnej. Polska jest krajem aktywnie penetrowanym przez obce służby, czasem dość bezczelnie (legalne organizacje prorosyjskie i ćwiczenia wojskowe, hmm). Pokazujmy jasno, jak z pozoru niewinne organizacje (typu związki religijne) mogą być wykorzystywane przez przeciwnika (przykładowo w PRLu SB bardzo mocno inwigilowało Świadków Jehowy, bo m.in. nielegalne drukarnie i powiązania z USA).

Języki - jakość prowadzenia bardzo tu zależy od nauczyciela. Dawać nacisk na umiejętność sprawnej komunikacji.

Informatyka - nie znam się, pewnie warto uczyć podstaw programowania. No i dorzucić coś o tym, jak wygląda inwigilacja w sieci, że wolność internetu to jest coś danego na zawsze, że są ludzie (władza), którzy chcą wiedzieć o obywatelach coraz więcej pod płaszczykiem bezpieczeństwa. Pokazywać przykłady zniewolonych krajów typu Rosja, Chiny czy inne Ubekistany.

WOS - Większy nacisk na tematy typu bezpieczeństwo energetyczne, na praktyki naszych mniej demokratycznych sąsiadów. Na to, że niektóre kraje po prostu bezczelnie używają siły i szantażu, że czasem prawo i instytucje to za mało wobec faktów dokonanych (Putin czy Duterte lol). Bardzo dobry przedmiot do przeprowadzania zażartych dyskusji, ale po to, by uczyć kultury debatowania i umiejętności słuchania przeciwnika bez negatywnych emocji (to normalne, że mamy różne zdania). Pokazywać przykłady manipulacji i populizmu.
wychowanie seksualne czy tam wdż - tu jedziemy na maksa, zapraszamy Anję Rubik, każemy uczniom się zabezpieczać pod groźbą uwagi w dzienniku. No i oczywiście uczymy ich stawiać granice, powtarzamy, że nic nie muszą nikomu udowadniać. No i żeby akceptowali swoje ciała i swoje potrzeby. Że seks fajny i zdrowy.
Wiedza o kulturze - pokazywać, że sztuka czy kultura to nie jest tylko kwestia ładnego obrazu, tylko też przesłania, kodu kulturowego, budowania wspólnoty funkcjonującej wokół pewnej symboliki i sposobu myślenia. Omawiać, dyskutować, definiować cywilizację zachodnią. Promować jej pluralizm, indywidualizm, wolność, ciągłe kwestionowanie samej siebie w opozycji do ''harmonii'' (Azja lol). Wywoływać gównoburze pytaniami typu: czy wszystkie kultury są równe? Czy moralność jest obiektywna? (U mnie wykładowczyni na studiach powiedziała, że jak zaczniemy wartościować to skończy się na Auschwitz, serio). Pokazywać ścieranie i przenikanie się kultur, cywilizacji, obecne przemiany (koreański pan z boysbadu zostaje nagle ucieleśnieniem pięknego mężczyzny bo to koreańska strategia). Oczywiście nie ma jednej poprawnej odpowiedzi, ale o to chodzi. Pokazywać, że o gustach się jak najbardziej dyskutuje. Że nie wszystko musi się ludziom podobać, że nie trzeba muzułmańskiej kaligrafii albo prymitywnych afrykańskich masek stawiać na równi z Vermeerem, bo tak wypada.

Język polski i historia - tak jak mądrzy ludzie podkreślają, muszą być połączone w pewnym sensie i koordynowane. Lektur nie czytamy bo tak, bo ktoś mądry napisał, tylko po to, że są częścią naszej wspólnoty i że powstały w historycznym kontekście, nie zawsze po to jedynie, żeby autor zarobił i poruchał. Czyli nie temat ,,Mickiewicz i Słowacki jako czołowi polscy romantycy'' tylko ,,Mickiewicz i Słowacki jako najpotężniejsi polscy poeci''. Dać zwłaszcza nacisk na romantyzm i socjalizm jako ideologie walki, oporu zbrojnego, zabijania niewolących nas Rosjan (prawda). Pokazywać, że jako Polacy byliśmy w stanie mniej więcej co pokolenie wywołać kolejne powstanie (przegrane zwykle, jasne, ale nie tylko o to chodzi), a tradycja insurekcyjna to nie jest tylko przegrane powstanie styczniowe (plus represje), ale też świetna konspiracja, szkolenie przyszłych kadr, budowanie wzorca Polaka, który może i przegrywa, ale nigdy nie odpuści, po prostu będzie kontynuował walkę innymi środkami. Pokazać uczniom dane demograficzne z XIX wieku (Polacy i Niemcy jako narody eksplozji demograficznej, a więc ekspansji) i tłumaczyć, że śmieszny wierszyk przestaje być śmiesznym wierszykiem, jeżeli ktoś jest gotów z tym wierszykiem zabić albo zginąć, podobnie jak z rysunkiem ptaka. Ale! Kłaść też nacisk na uniwersalność kultury, na to, że Koreańczycy mogą znaleźć dla siebie coś w Panu Tadeuszu, a chińscy oficerowie odwiedzić muzeum Mickiewicza na Białorusi. Pokazywać siłę kultury polskiej wśród bratnich narodów Rusi i Litwy (niszczoną znowu z sukcesami przez Rosjan), pokazywać, że naszą tradycją jest wolność dla narodów, a nie samodzierżawie, terror, brutalna dyktatura (tak, historia Rosji oczywiście).
Jednocześnie nie uciekać od trudnych tematów i plam typu polski antysemityzm, tylko się tym nie podniecać w mocno lewicowym stylu ''o kurde król Chrobry to przecież gwałciciel a Łokietek zbrodniarz Niemców wymordował no nie mogę''). Antysemityzm był, jest i pewnie będzie, ale z powodu Holocaustu Żydzi nie zasługują na specjalne traktowanie. To ludzie tacy sami jak wszyscy inni. Uczyć o polityce historycznej. Historia ma uczyć ludzi krytycznego myślenia, kwestionowania zastanych narracji, jeśli są szkodliwe albo budzą nasze wątpliwości.

Dla chętnych zadawać ambitne lektury dodatkowe. Ale ludzie już nie czytają książek, powiecie. No większość nie, dlatego piszę, że dla chętnych. Nie idziemy z prądem, nie dajemy kolorowanek. Nie ma być łatwo. Szukamy zdolnych jednostek. W każdej klasie powinny być minimum 3 osoby zdolne do tego, żeby przeczytać coś tak prostego i przyjemnego jak Kandyd czy Rzeźnia numer 5. Od tego się zaczyna. Bo są też dzieciaki, które będą w stanie przeczytać rzeczy o wiele trudniejsze, tylko trzeba im w tym pomóc. Po przeczytaniu wypowiedź pisemna albo ustna rozmowa jak na studiach. No i nagroda typu podniesienie oceny, zwolnienie z odpytywania.

Ograniczyć bardzo mocno w polskiej szkole kult Jana Pawła II, papież jest zgraną kartą, jest po prostu śmieszny dla młodzieży.

Zamiast tego mądrze rozwijać w szkole kult Józefa Piłsudskiego jako (tak, banalne) człowieka czynu i romantyka-pragmatyka. Gościa, który był bardzo twardym politykiem, który nosił wąsy nie ot tak, tylko dlatego, że po uderzeniu przez carskiego żandarma stracił przednie zęby. Wielokrotnie ponosił porażki, ale nie odpuszczał. Nie chodził sobie tylko z pistolecikiem, ale rozwinął bardzo dobrą sieć kontaktów i siatkę wywiadowczą, przez co był świetnie poinformowany (przewidział z wyprzedzeniem rewolucję w Rosji, Dmowski nie). Wyszkolił tysiące przyszłych żołnierzy i dał przykład skutecznej walki zbrojnej. Socjalizm był tylko drogą do celu. Miał gdzieś, czy ktoś jest Żydem, chłopem, księdzem czy szlachcicem, jeżeli tylko ten ktoś chciał budować z nim odrodzoną Polskę. Jednocześnie historia Piłsudskiego to ciekawa historia rozczarowanego demokraty, który w odpowiedzi na bolączki demokracji został stosunkowo łagodnym dyktatorem (plus oszukał komunistów, bo poparli zamach majowy). Dodatkowy plus to niechęć tępego kleru do niego (wyznanie jego samego czy innych niewiele go obchodziło). Zostawiając politykę krajową, Piłsudski mądrze postawił na współpracę z USA, przewidział katastrofę drugiej wojny światowej (to właśnie sanacja dzięki wojnie prewencyjnej mogła jej zapobiec), przewidział też tak samo trafnie, że po jego śmierci Polska będzie miała tylko parę lat względnego bezpieczeństwa. Tymczasem ,,wielki'' Roman Dmowski żył sobie po 1926 spokojnie i swobodnie w Polsce Piłsudskiego, patrząc jak młode pokolenie nacjonalistów faszyzuje się (i tu znowu sanacja dobrze robi, pakując do więzień komunistów, spekulantów, terrorystów i nacjonalistów) i traktuje go jako zasłużonego, ale jednak pociesznego dziadzia (czytaliście jego powieść Dziedzictwo z atakiem żydów i masonów? xD).

Piłsudski z kolei to nie tylko sympatyczny ,,dziadek'', to w skali polskiej historii i polityki jednostka wybitna i nadająca się na obecne czasy jako wzór (sam przeprowadził udaną wojnę hybrydową przeciwko Litwie i wiedział, że Rosja w każdej postaci jest zagrożeniem).
Rzeczy, które Piłsudskiemu się nie udały i sam o tym wiedział - typu koncepcja federacyjna albo nierozwiązana kwestia ukraińska - są nauką dla nas, że polityka polska musi być długofalowa i nie może być nacjonalistyczna, bo to służy Rosji (i Izraelowi, który co jakiś czas wytknie nam nasz antysemityzm heh).
Dlatego pokazujemy rządy sanacji po 1935 roku jako mniej udane, jednocześnie rehabilitując Drugiego Marszałka, Rydza-Śmigłego, który nie był idiotą i dlatego nie zginął ani nie dał się złapać, jak chcą niektórzy, tylko kontynuował polską tradycję walki na uchodźstwie (i dlatego do Polski powrócił i tu umarł).

*

Ok.

Generalnie w tej szkole nikogo nie uwalać (jak uczeń jest beznadziejny we wszystkim to nie przeszkadzajmy mu w pójściu do pracy) i do domu też prawie nie zadawać. Każdemu dać szansę i każdemu mówić, że na pewno jest coś, w czym jest dobry. Pomagać mu to coś znaleźć. Mówić, że od czerwonego paska nie zależy sukces w życiu i nie zesrajcie się z tymi ocenami.

Jeden z moich ulubionych nauczycieli wszedł kiedyś do sali, gdzie uczniowie mieli właśnie pisać maturę. No i patrzy, a uczniowie zestresowani oczywiście, boją się. To on im mówi, że jak źle napiszą maturę to nie jest duży problem, duży problem to jest jak zajdą w ciążę, będą mieli dziecko, bo to już bardzo zmienia życie.

Uczniowie mają się bzykać mądrze. Jak jarają za szkołą i śmiecą to mają być wyłapywani i samodzielnie po sobie sprzątać (tak robiła moja pani dyrektor).

A tak poza tym to jako nauczyciele dbamy o uczniów, uspokajamy ich, wspieramy. Nauczycieli opierających się na strachu należy #!$%@?ć z roboty, bo mylą strach z szacunkiem.

Cholera, chodziłbym do takiej szkoły.

Moje kompetencje?

Jestem nauczycielem z wykształcenia ( ͡° ͜ʖ ͡°)

*

Jestem ciekaw Waszych opinii.

może czasem takie ranty będę pisał czy coś na tagu #sagezcontent

#szkola #edukacja #gruparatowaniapoziomu #matura #nauka #historia #przemyslenia
Sagez - Jak uzdrowić polską szkołę - genialny program UWAGA DŁUGIE
plan dla poszczeg...

źródło: comment_1587129338qrJm8H0NesKSeDOiIGQkD3.jpg

Pobierz
  • 99
@Sagez: Co tu dużo mówić. Popieram i masz racje. Byłbym nawet za #!$%@? kilku przedmiotów jak WOK czy WDŻ, ograniczenie godzin z polskiego (miałem w #!$%@? #!$%@?ącą i wymagającą polonistkę i NIGDY NIC z polskiego NIGDZIE nie wykorzystałem).
@Sagez Powinno też być organizowanych więcej zajęć poświęconych krytycznemu myśleniu i myśleniu w ogóle. Żeby ludzie nie przyjmowali wszystkiego do głów jak leci.
Przede wszystkim więcej czasu poświęcić przedsiębiorczości i ekonomii. Uczyć o tym, że pieniądz nie bierze się znikąd, a gospodarka naprawdę reaguje na wszelkie zmiany
@Sagez:

należy zmniejszyć nacisk na gry zespołowe (piłka nożna), które promują uczniów najpopularniejszych i z bogatych rodzin

Jaki to ma związek z bogatymi rodzinami?

WF: widzę tak, że przez pierwszy rok/dwa dzieciaki mają zajęcia z różnych tematyk, żeby mogły się zapoznać z różnymi sportami i wypróbować swoich sił. Później w szkole są specjaliści z danych sportów, do których należy się zapisać w ramach WFu i dzieciaki wybierają, co chcą robić. Specjalista-nauczyciel
rozwala mnie że ludzie myśląc o informatyce w szkole wszędzie by wrzucali programowanie .. przecież nie każdy będzie robił skrypty w python albo linuxowe drivery w życiu.


@Czokowoko: umiejętności użytkowania komputera w tym momencie to podstawy takie jak pisanie czy rozpoznawanie kolorów. Nie mówię, by uczyć C++ czy obslugi linuxa (aczkolwiek to by się akurat mogło przydać). Ale zalążki pisania skryptów w pythonie, jak najbardziej. Biorąc pod uwagę tempo rozwoju technologicznego
@Sagez: Na przedmiotach typu muzyka, plastyka czy wiedza o kulturze zawsze #!$%@?ła mnie konieczność rysowania, malowania, śpiewania, grania na flecie. Osoby uzdolnione miały świetne oceny a inne nie dość że miały #!$%@? stopnie to jeszcze wystawiały się na pośmiewisko grając na jakimś plastikowym flecie xD. Te przedmioty powinny się skupiać na poznaniu kultury. Mówię zwłaszcza o pokulturze, kultowych filmach, utworach i obrazach które zna właściwie każdy ale jednak zdarzają się tacy
@Sagez: Ale z tą historią to poleciałeś hen daleko za góry na drugi koniec świata. Nie obrażając Cię, ale do zmiany w nauczaniu historii nie powinni podchodzić ludzie nie skończywszy studiów historycznych, to jest tak ogromna (zresztą jak każda inna) dziedzina naukowa w dodatku z potrzebnym warsztatem źródeł, faktografii, czy ciągłą dyskusją jest niemożliwym aby mówić tylko o krótkim okresie w dodatku o jednym państwie tak naprawdę przerabiając szczegóły na poziomie
@Czokowoko: nie ma sensu na rozszerzonej informatyce, bo na niej podstawowe skrypty będą dobrze znanym pojęciem. A dziennikarzowi czy policjantowi najprostsza znajomość pętli i instrukcji warunkowej może się przydać w papierkowej robocie, gdzie ma do czynienia z stosunkowo dużą ilością danych i chciałby je szybko i sprawnie pogrupować, przefiltrować, obrobić.

Mogę podać przykład, z życia znajomego, który jest finansistą czy coś w ten deseń (ale informatyki ani programowania na studiach nie