Wpis z mikrobloga

Pamiętnik Lodewijka

*******************************************************************************************************************************************

29 czerwca- po północy

Skromną kolację zjedli z apetytem, właściwym ludziom którzy przeżyli nieprawdopodobne przygody. Rozmawiali mało skupiając się na jedzeniu; od czasu do czasu któreś z nich rzuciło uwagę którą uznawał za dowcipną czy też krótki komentarz. Pałaszowali szybko i łapczywie, a dźwięk widelców rozbrzmiewał rytmicznie. Po posiłku Felix udał się do pokoju gościnnego gdzie miał spać przez najbliższy czas. Lotte poprosiła o czerwone wino. Lena usłużnie przyniosła. Atmosfera stawała się senna i gęsta.
-Jak się czujesz po tym wszystkim?- zapytała nieśmiało po pierwszej lampce
-Nie wiem czy to jest najlepsze pytanie w tej chwili… zaczął Lodewijk. To wszystko spadło tak nagle…, od wczoraj żyję w transie, tyle ważnych wiadomości, tak wiele ciężkich słów. Mój umysł chyba chce powiedzieć pas i odpocząć przy jakichś głupotach albo spróbować coś zaprojektować. Podczas jazdy allmayerem zauważyłem że na kilka sposobów można go usprawnić. Dodatkowo czeka nas wycieczka po całej Europie. Trzeba jakoś trasę zaprojektować, ale na to też już mam pomysł.
-Jaki?
-Jako że kontynent jest duży, a chcemy zwiedzić jak najwięcej miejsc, to oznacza że będziemy mieli problem wybrać od czego zacząć. Dlatego za każdym razem będę dawał Tobie dwie opcje do wyboru. W ten sposób będziem kolejno odhaczać miasta i państwa, a jednocześnie wprowadzimy jakiś ład do wyprawy, w tym momencie bardziej przypominającej wagary czy banicję.
-Brzmi ciekawie. Czy chciałbyś zacząć już teraz?
-Czytasz mi w myślach. Tym razem mam następujący wybór: Możemy rozpocząć podróż albo przez Niemcy albo przez Belgię.
-Jaki w ogóle miałby być punkt końcowy?
-Nie przewiduję punktu końcowego, za każdym razem dwa wybory.
-Popełniasz błąd. Jest jedno miasto które chciałabym zwiedzić szczególnie.
-Co to za miejsce?
-Konstantynopol!- powiedziała uśmiechając się- jak byłam mała naczytałam się tanich bajek których akcja działa się w tym mieście i teraz chcę je zwiedzić.
-Nie ma sprawy, a więc kończymy w Konstantynopolu. Ale decyzja nadal aktualna.
-W takim razie…. Niemcy! Francuzów mam ostatnio po uszy?
-Co oni Ci zrobili?
-Francuzi zawsze są niesolidni w handlu. Przez ostatni miesiąc może nie było tego widać ale ogółem zarówno Hugon jak i Edward nienawidzą robić z nimi biznesów. Po prostu nigdy nie są w stanie dojść z nimi do ładu, choćby sprawiali najlepsze wrażenie.
-To w takim razie jedźmy. Musimy tylko znaleźć pociąg do Dortmundu który przewiezie automobil
-Dlaczego chcesz się z nim wszędzie wlec? Przecież jest nieporęczny a koszta jego przewozu mogą nas zrujnować
-Możesz być spokojna, Felix sprawdził już to. Po drugie samochód daje nam niespotykaną swobodę- możemy jednego dnia siedzieć w hotelu a drugiego wyruszyć znacznie szybciej niż wozem. Po trzecie zaś skoro jedziemy przez Niemcy to chcę odwiedzić Mannheim. Było to moje marzenie jeszcze zanim przybyłem na ten kontynent.
-Co takiego jest w Mannheim?
-Nie co a kto. Pracuje tam i rozwija swoje pomysły Carl Benz, jeden z najświetniejszych ludzi epoki, istny geniusz jeżeli chodzi o motoryzację. Pierwszy wpadł na pomysł zbudowania silnika spalinowego a teraz odnosi sukces jako przedsiębiorca. Chcę się z nim spotkać i pokazać mu moje dzieło.
-Myślisz że zwróci uwagę?
-Musi to docenić. Samodzielnie skonstruowałem silnik który może mierzyć się z tymi produkowanymi seryjnie w jego automobilach. Nawet nie wiesz ile nocy zarwałem nad planami a ile dni upłynęło mi na oczekiwaniu, na części.
-Skoro będziesz szczęśliwy to nie mam zamiaru Ci w tym przeszkadzać. Chcesz może się przejść na spacer? To dobrze nam zrobi
-Czemu nie.
Wyszli z domu i rozpoczęli wędrówkę po mieście. Noc była ciepła, a księżyc szczodrze oświetlał ulice, podobnie jak najnowsza inwestycja ratusza- latarnie elektryczne. Na ulicach było sporo ludzi którzy albo wychodzili z barów, albo się do nich udawali aby spędzić całą noc na zabawie i spotkaniach z przyjaciółmi. Atmosfera miasta była radosna i udzieliła się im. Przeszli szybko w kierunku portu, rozmawiając o błahych tematach. Port był oświetlony skąpo, jednak w tej chwili nikt do niego nie wpływał. Kilka okrętów marynarki wojennej kołysało się leniwie. Po prawej stronie od nich był sektor prywatnych armatorów, a w oddali można było zauważyć kontury starego żaglowca pełniącego rolę szkoleniową. Kiedy zaczęli na niego patrzeć Lodewijk zauważył że Liselotte się zmieszała. Straciła zwykły rezon i stała się poważna oraz onieśmielona. Już zaczął się zastanawiać nad przyczynami tej nagłej wolty kiedy odezwała się cicho.
-Wiesz Lode… każde słowo wypowiadała powoli nie bardzo jeszcze będąc pewna czy chce to powiedzieć- od pierwszego spotkania tak dobrze się nam rozmawia… jesteś fantastycznym przyjacielem i wspomagałeś mnie w tym trudnym miesiącu. Dopóki się z Tobą nie spotkałam, nie wiedziałam że ktoś może być taki dobry… Chyba coś do Ciebie czuję- mówiąc to opuściła głowę. Lodewijk podniósł ją swoją dłonią i spojrzał w oczy wyrażające bezbronność i ufność.
-Co takiego czujesz?
-Kocham Cię najsłodszy. Jesteś osobą której nigdy nie pragnę opuszczać. Każdego ranka budzę się z myślą o Tobie i zasypiam zastanawiając się jak minął Tobie dzień w pałacu. Chcę z Tobą przeżyć życie i każdego dnia budzić się u Twojego boku, abyś był szczęśliwy. A Ty? Czy Ty coś czujesz? Oczywiście zrozumiem jeżeli okaże się że mnie nie zechcesz.
-Co Ty gadasz Lotte? Jesteś kobietą której oddałbym wszystkie diamenty Oranii. Zasługujesz na to co najlepsze i jeżeli będę w stanie i jeżeli tego zechcesz to proszę przyjmij moje serce.
-Czyli… Ty też mnie kochasz?
-Tak, i nie mam zamiaru się tego wstydzić. Dopóki Cię nie spotkałem nie wiedizałem że można rozmawiać tak normalnie. Ten cały dwór był mi za ciasnym kołnierzem w koszuli, przy Tobie czuję że prawdziwie żyję. Jestem pewien że chce całe życie przeżyć z Tobą i zrobić wszystko abyś nie musiała się o nic martwić.
-Jesteś taki dobry. Nawet nie wiesz jak szczęśliwa jestem w tej chwili- oczy kobiety się zaszkliły- cieszę się że również i Ty mnie kochasz.
Przytulili się do siebie czując szczęście związane z tym że mogą kawałek życia oddać drugiej osobie. Nie mówili już zbyt dużo, tylko patrzyli to na siebie to na port. Wymienili również kilka pocałunków. Każde z nich czuło że ta chwila może trwać wiecznie, i nie czuli nawet tego że temperatura się obniżyła.
-Chyba powinniśmy wrócić do domu kochanie. Jest późno a powinieneś się w końcu porządnie wyspać
-Żartujesz, teraz nie zmrużę oka ze szczęścia. Ale chętnie wrócę do domu.
Jak postanowili tak zrobili. Wznieśli toast pozostałym w jadalni winem.
-Chcesz przyjść do mnie?
-Nie jestem pewien czy powinienem
-Ja zapraszam.
Wszedł za nią do pokoju i przebrał się w koszulę nocną. Następnie ułożyli się razem do łóżka i zaczęli rozmawiać
-Wiesz.. nie spodziewałem się że też mnie kochasz. Myślałem że traktujesz mnie po przyjacielsku
-Jak mógłbym nie kochać tak dobrej kobiety? Masz w sobie wszystko to co najlepsze. Raczej obowiałem się że będziesz postrzegać mnie jako zbyt poważnego i nieodpowiedniego dla Ciebie z powodu pochodzenia. Na ogół nazwisko pomaga ale nie w miłości.
-Byłeś już kiedyś z kobietą?
-Niee, w Batawii ogólnie utrzymywałem mało kontaktów. Moją główną pasją była technika i nie miałem okazji nawet poznać kogoś kto nie używa całego tego mułu określeń właściwych dla dworu. A Ty skarbie?
-Przez kilka miesięcy byłam w związku z człowiekiem którego znałam od zawsze. Był moim sąsiadem, jednak to że dobrze się dogadywaliśmy na co dzień, nie oznaczało z automatu że będziemy tworzyć udaną parę. Różnice charakterów okazały się zbyt duże i za obopólną zgodą rozeszliśmy się. Czasami z nim rozmawiam i wiem że założył już rodzinę. Ale wracająć, bałam się że będzie to dla Ciebie lub pałacu mezalians.
-Opinia pałacu to ostatnie czym się przejmuję, a mezalians jest mi obcy. Żyjemy teraz chyba w najbardziej demokratycznych czasach i nie widzę powodu dla którego mielibyśmy się ograniczać co do osoby u której lokujemy uczucia. Jesteś szczęśliwa?
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Chodźmy jednak już spać.
-Oczywiście najsłodsza.
Zgasili lampkę i Liselotte wtuliła się w Lodewijka. Ten zaś tak jak powiedział, był szczęśliwy ale również oszołomiony. Raczej nie spodziewał się że kiedykolwiek będzie w poważnym związku- jak wspomniał w Batawii nie bardzo mógł porozmawiać z kimkolwiek. Chciał tej kobiecie której oddech czuł na karku dać to co najlepsze, jednak czy umiał wybrać najlepiej chociażby dla siebie? Napadły go wątpliwości związane z wydarzeniami ostatnich dni. Czuł się za nią odpowiedzialny i pragnął ją chronić. Zastanawiał się również co teraz zrobi i gdzie będzie mieszkał na stałe. Z jednej strony chciał mieszkać w Batawii, jednak czuł że nie zagrzeje tam długo miejsca, z powodu tej całej skomplikowanej sytuacji. Wtem przed oczami pojawiła mu się wizja. Tak, to jest to, pomyślał w myślach. Zrezygnuję z tej politycznej gry. Zbudujemy razem przedsiębiorstwo w Oranii i tam będziemy szczęśliwi z dala od tego całego zgiełku i fałszywych ludzi. Za dobrą monetę kupił to że teraz już partnerka wiedziała o całej jego pogmatwanej sytuacji a i tak postanowiła obdarzyć go zaufaniem. Uspokoił się po czym zasnął błogo mając w myślach nazwę spółki „L&L ”.

#wielkawojnafabularnie
drukarka - Pamiętnik Lodewijka

***************************************************...

źródło: comment_1598308276gXjA8nPTH39H0y2MR8tfzJ.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz