Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Będzie długo, muszą z siebie wszystko wyrzucić.

Dwadzieścia parę lat, alkoholik z epizodami narkomanii, rzucone studia, kilkadziesiąt tysięcy hazardowego długu, #!$%@? praca na magazynie, komornik na koncie i toksyczny związek, z którego nie ma ucieczki. Tyle słowem wstępu.

Mam dość. Nienawidzę siebie. W dzień prześladuje mnie w lustrze ojciec, który mnie zostawił, a w nocy śnią mi się osoby, które zawiodłem, mówiące, jak bardzo mnie nienawidzą. A miałem być kimś, złote dziecko godne wykładnia na politechnice, Ikar kuszony przez słońce. Gdzie popełniłem błąd? Mam wrażenie, że nigdzie. Wypchnięty w dorosłość, bez przygotowania, nienauczony życia. Alkohol, narkotyki i hazard? Świetna odskocznia od problemów zżerających od środka, a chwilę później największy problem, z którym już sobie nie radzę. Gdyby tylko znalazł się ktoś, kto by mnie poprowadził za rękę przez jeszcze kilka kroków.

No tak, była taka osoba. Kochałem ją, a może nadal kocham. Zdradziłem ją. Odeszła. W ogóle się nie dziwię, sam bym od siebie odszedł. I tak wiele zniosła. Teraz śni mi się po nocach. Raz mówi, jak bardzo mnie nienawidzi, a raz, że mnie rozumie i by mi wybaczyła. Nie wiem, co jest gorsze.

Obecny związek? Jakiś ponury absurd. Wspiera mnie (chociaż to za dużo powiedziane, prędzej wymusza na mnie trzeźwość), ale oczekuje ode mnie, że będę na wyłączność. Już nie mówię o kumplach od kieliszka, bo to żadna strata, ale nie mam żadnego przyjaciela. Ona nie jest moim przyjacielem, nie potrafię jej powiedzieć o tym, co się dzieje wewnątrz. Godzina dłużej na komputerze? Chyba kpisz. Spotkać się ze znajomymi? Dobry żart. Seks częściej niż raz w tygodniu? Przesada. Muszę ciągle być jej i dla niej, jakbym był jej zwierzątkiem. Boli mnie to i czuję się tłamszony. A jak już dojdzie do kłótni to oboje nie wytrzymujemy i wspólny pokój zamienia się w pole bitwy. Tak, właśnie dlatego nie ma ucieczki. Przez komornika nie stać mnie na mieszkanie samemu.

Paradoksalnie przy życiu trzyma mnie to, co najbardziej mnie do niego zniechęca. Długi. Muszę wytrzymać kilka lat w cichym cierpieniu, nim cokolwiek zmienię w swoim nędznym życiu. Nie mogę pozwolić na to, by moja matka, która oddałaby mi swoje serce, gdyby zaszła taka potrzeba, miala jeszcze spłacać moje długi. Kocham ją i moje rodzeństwo, które widzi we mnie bohatera, ponad życie, dlatego kurczowo trzymam się życia.

Nie piłem dokładnie 97 dni. W tym momencie piję wino w parku, będąc po kłótni z dziewczyną, która traktuje mnie jak kotka, który może się tylko łasić.

Nie potrzebuję słów wsparcia, chciałem się tylko wyżalić. Nic nie zmieni tego, że mam dość i siebie nienawidzę. Mam tylko nadzieję, że pewnego dnia wyjdę na prostą, zostawię wszystko za sobą i będę szczęśliwy.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #5fa06f370860c8092cf49bce
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Wesprzyj projekt
  • 10
OP: Byłem u psychoterapeuty i na AA, ale nie za bardzo mi pomagało. W tym tygodniu spróbuję się zapisać na terapię uzależnień. Ale mimo to masz rację, nie mam wsparcia, nie czuję go. Mam wrażenie, że muszę się mierzyć ze wszystkim sam. I na codzień daję radę. Ale nie dzisiaj. I za jakiś czas taka sytuacja się powtórzy. To wydaje się śmieszne, ale żyję tylko dla mamy i młodszego rodzeństwa.

Ten
@AnonimoweMirkoWyznania brzmi jak męski border, faceci ciężko przrzywają brak ojca, trudno im budować zdrowe zwiazki. Psycholog zdecydowanie, ale czemu na siłę chcesz siedzieć w związku z kobietą bluszcz, jak widzisz może Cię popychać do powrotu z alko, który jest głównym obecnie problemem- zawalenie pracy, życia niestety idzie w parze z ciagami %.
Ja na Twoim miejscu bym wróciła do matki, ona też Cię może motywować do niepicia, zaoszczędzisz kasy na długi i