Wpis z mikrobloga

Cześć, pracuję na nocną zmianę, ale ostatnio, ściślej pisząc, od ponad miesiąca zaczyna mi to doskwierać. Nie mam kontaktu z ludźmi poza paroma osobami w recepcjach (robię dostawy do hoteli ciężarówką) z czego może z dwiema osobami tylko czasami wymienię parę zdań. Chyba łapię powoli coś w rodzaju depresji. Teoretycznie się wysypiam od rana do południa ale chodzę rozdrażniony, czuję jakiś niepokój, nie mam apetytu, a w pracy zapieprzam na 150% aby szybciej skończyć i wrócić do domu. Dzisiaj zadzwoniłem do szefa że chce zaczynać o 5 rano, a że szefa mam spoko gościa to nie robił problemów, tylko dał mi czas do zastanowienia bo firma zmienia zasady płacenia za nocną pracę. Do tej pory niemały dodatek był naliczany od północy do 4 rano, ale ma sie to zmienić. Stawka będzie odrobinę mniejsza ale za to płacone będzie od 22.00 do 6 rano, więc w ogólnym rozrachunku wychodzi więcej. Teraz mam dylemat czy olać swój komfort psychiczny dla większej kasy czy olać kasę i zaczynać pracę rano. Głodem z różowym nie przymieramy, stać nas na zachcianki, ale z drugiej strony od przybytku głowa nie boli. W nocy jeździ się swobodnie bo nie ma nikogo na ulicach, a w dzień wiadomo jak jest, tyle że właśnie brakuje mi kontaktu z innymi ludzmi. Głupie to jest bo nawet brakuje mi tego chaosu za dnia, obcych mi ludzi na ulicach. Co drogie mirki/mirabelki by wybrały? Jak żyć?
#praca #pracbaza #nocnazmiana
  • 8