Wpis z mikrobloga

W pogodzie trochę zamieszania i szykujące się powoli zmiany na resztę zimy.

Tradycyjnie co roku ustala się zimą wzorzec, że nad centralną Azją rozciąga się duży, trwały wyż, zaś nad okolicami Islandii rozległy niż, posyłający czasem ku Europie powstające na obrzeżach orkany.
Wewnątrz azjatyckiego wyżu następuje wychładzanie powietrza, w związku z czym najzimniejsze regiony półkuli północnej to wcale nie miejscowości w obrębie kręgu polarnego czy punkty w okolicy bieguna, tylko regiony Syberii leżące na podobnej szerokości geograficznej co Norwegia (Omjakon leży na podobnym równoleżniku co Trondheim). Wbrew temu, co zazwyczaj pokazują pogodynki, fale najmocniejszych, suchych mrozów docierają do Polski nie znad Arktyki, tylko ze wschodu, gdy azjatycki wyż nasunie się dostatecznie blisko.

Na zachodzie Europy jest przed tym trochę bezpieczniej właśnie z powodu Atlantyckich niżów, które odpierają ataki wyżowe. Głównym wspomaganiem jest tutaj cyrkulacja strefowa - w szerokościach geograficznych, w których leży Europa, wiatry wieją w przeważającej większości z zachodu na wschód, toteż niże znad oceanu są spychane na ląd, przynosząc w UK "angielską pogodę" a w pozostałych krajach zachodnich wichury i częste fale odwilży. Mocne fale mrozów w obrębie całej Europy to najczęściej wynik powstania wyżu nad samą Europą, co wywołuje tak zwaną "blokadę cyrkulacji". Czasem może być to efekt blokady cyrkulacji mającej źródło gdzie indziej, na przykład z powodu mocnego osłabnięcia niżów koło Islandii albo ich przesunięcia w nietypowe miejsce.
Aktywność Atlantyku i siła niżów jest mierzona i prognozowana jako parametr NAO, mający swoje wieloletnie cykle, co skutkuje obejmującymi kilka kolejnych lat zmianami pogody. W najprostszej wersji jest to średnia różnica ciśnienia między Reikjavikiem a pewną miejscowością na Azorach.

Polska znajduje się w szczególnym położeniu, bo często wypada w pobliżu granicy oddziaływania między wyżowym zimnem ze wschodu a wietrznym ciepłem znad Atlantyku. Niewielkie wahnięcia pogodowe dają u nas spore różnice.

No i otóż. Choć zima dopiero co się zaczęła, azjatycki wyż jest wyjątkowo mocny. Automatyczna stacja pogodowa w Mongolii odnotowała ciśnienie 1094 hPa. Jeśli nie zostanie znaleziony błąd w tych danych, będzie to oznaczało światowy rekord najwyższego ciśnienia atmosferycznego. Poprzednie rekordy to 1083 w 1968 roku i 1089 w 2004 roku. Efekt uboczny takiego wzmocnienia to wyjątkowo niskie jak na końcówkę grudnia temperatury, które w tamtym rejonie zaczęły spadać do -45 stopni.
https://www.independent.co.uk/environment/world-record-high-air-pressure-mongolia-b1780381.html

Z kolei w stratosferze nad Azją pojawia się znowu szansa na tak zwane Nagłe Ocieplenie Stratosfery (SSW). Szansa jest zresztą co roku, ale nie zawsze się realizuje. SSW to efekt wywołujący zaburzenie cyrkulacji w stratosferze, wpływający na położenie i kształt Wiru Polarnego, czyli kolistego prądu powstającego wokół bieguna z powodu różnic temperatury między strefą nocy polarnej a strefą jeszcze oświetlaną. Jeśli zaburzenie to jest dostatecznie silne, to zaczyna ono schodzić coraz niżej z wysokości 30 km i wyhamowywać normalny przepływ powietrza. Schodzenie tego zahamowania trwa dość długo, zwykle od 4 do 6 tygodni, czasem zatrzymuje się na pewnej wysokości i nie wywołuje skutków ale czasem idzie coraz niżej aż do ziemi. Gdy to zahamowanie dociera do troposfery, czyli tej warstwy, w której powstają chmury i dzieje się praktycznie cała pogoda, następuje blokada cyrkulacji strefowej. Która to, jak już pisałem, potrafi zablokować atlantyckie niże i przynieść fale chłodu. Tak było w roku 2010.
Szerzej to zjawisko i różne ewentualności, które powodują, że niekoniecznie musi to oznaczać mroźną zimę akurat w Europie, bo różnie się to może na globie ułożyć, opisywałem w zeszłym roku, gdy dzienniki podchwyciły odległe prognozy i zaczęły straszyć ostrym mrozem na początku grudnia:
https://www.wykop.pl/wpis/45517933/wir-polarny-stratosfera-i-dziennikarze-juz-od-jaki/

Tamto zjawisko SSW ostatecznie nie przebiło się do stratosfery, z kolei wyjątkowo mocny, prędki i trwały wir polarny tak podkręcił cyrkulację, że zaliczyliśmy wtedy "zimę bez zimy".

Jak sytuacja wygląda dziś? Zjawisko SSW nie jest w dalekich prognozach, tylko już je widać w pomiarach. Z prognoz wynika też, że hamowanie cyrkulacji może być dość silne, wir polarny rozdzieli się na dwa lub trzy mniejsze zawirowania. SSW na przełomie grudnia i stycznia da zatem zaburzenia pogodowe po upływie pewnego czasu, koniec stycznia lub połowa lutego. Szczegóły w poszczególnych krajach trudno na razie przewidzieć, ale wygląda na to, że zahamowanie cyrkulacji da przynajmniej jeden zimowy miesiąc wyraźnie chłodniejszy i zdecydowanie bardziej zimowy, niż to było w ostatnich kilku latach.
https://www.severe-weather.eu/global-weather/stratosphere-major-winter-warming-watch-january-2021-fa/

Na razie tego efektu nie widać. Niże w rejonie Wielkiej Brytanii i Hiszpanii na razie powstrzymują u nas wyraźniejsze mrozy. W drugim tygodniu stycznia trochę się u nas ochłodzi i pojawi się śnieg, ale druga połowa miesiąca miałaby znów być słaba i bardziej odwilżowa. Jaki będzie luty, czas pokaże, bo wszystko zależy od precyzyjnego ułożenia wiru po SSW, ale jest szansa na luty raczej zimowy niż odwilżowy.
#meteorologia #nauka #pogoda #gruparatowaniapoziomu
KubaGrom - W pogodzie trochę zamieszania i szykujące się powoli zmiany na resztę zimy...
  • 4
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@KubaGrom: Przecież jest większa szansa, że jak to SSW faktycznie zejdzie, to ominie Polskę, niż że nie ominie. Tak było np. w lutym 2019, gdy u nas było piękne przedwiośnie a kilkaset kilometrów na wschód od Polski szalała zima.