Wpis z mikrobloga

Uprzedzam, że podczas czytania tego może się co wrażliwszym zrobić niedobrze.

#patologiazewsi #patologiazmiasta #dzieci #wychowanie #adopcja #prawo

tl;dr : sądy w Polsce nie mają problemu z tym, że rodzice przez wiele lat znęcają się nad dziećmi, bo najważniejsza jest rodzina biologiczna i co najwyżej zasądzają nadzór kuratorski

Post oryginalnie stąd: https://www.facebook.com/anna.krawczak.7/posts/3468057099930177

Nie umiem powiedzieć, jakie algorytmy internetowe, osobiste skojarzenia i złośliwe kocie bóstwa machające łapkami doprowadziły mnie do tego momentu w życiu, w którym zaczęłam przeglądać protokoły polustracyjne sądów rodzinnych i zespołów kuratorskich, ale fakt jest faktem: od dwóch dni przedzieram się przez te dokumenty, a ich treść jest tak przerażająca, że chyba zaproponuję Wam zabawę.
Oto Koło Dziecięcej Fortuny: dopasuj opis sytuacji rodziny do prawdopodobnego orzeczenia sądowego - pozbawienie lub ograniczenie władzy rodzicielskiej? Dziecko zostaje w rodzinie czy jest z niej interwencyjnie zabezpieczone?
Dalej, ruszcie głowami i orzekajcie jako samozwańczy sędziowie rodzinni mając do dyspozycji jedynie własne wyobrażenie o tym, czym powinno być dobro dziecka.
Definiujcie bezpieczeństwo.
Dziś możecie. Dziś wam wolno. Na końcu może będzie nagroda.
Razem z nami bawią się uczestnicy, których serdecznie witamy: sąd w Kutnie, sąd w Pabianicach, sąd w Zgierzu oraz sędzia z Warszawy. Typowe, reprezentatywne sprawy z dokumentów zalinkowanych w pierwszym komentarzu pod wpisem.
Wprawiamy Koło w ruch i na tapetę bierzemy pierwszą sprawę, zacznijmy może od czegoś błahego:
1. "(...) – z urzędu na wniosek kuratora zawodowego z dnia (…);
(matka cierpi na zbieractwo, ojciec stosuje przemoc fizyczną i
psychiczną, miał podjąć leczenie psychiatryczne); rodzina korzysta z pomocy MOPS, w rodzinie przebywa trójka małoletnich dzieci"
*
No i jak tam, gracze i graczki? Jaki interes dzieci tu rozpoznajecie? Bo chyba zgadzamy się, że przemoc fizyczna i psychiczna, odmowa leczenia psychiatrycznego i zbieractwo to nie są podstawy do odebrania dzieci?
Wyśmienicie, sąd w Pabianicach był dokładnie tego samego zdania, dlatego jedynie ograniczył rodzicom władzę i zobowiązał kuratora do nadzoru. Dzieci zostały w rodzinie. Kurator wpadnie, przeprowadzi wywiady, sporządzi notatki służbowe.
Spytacie, co z tą przemocą wobec trójki dzieci? Ustanie od wizyt kuratorskich? Może niektórzy zaniepokoją się, że rodzice zakatowanego miesięcznego niemowlęcia, które w lipcu 2020 r. w Rudzie Śląskiej zmarło od obrażeń, również mieli nadzór kuratorski i nie ocaliło to dziecka (dla porządku: rodzice mieli również starszą córkę, zabraną im wcześniej z powodu pobicia i umieszczoną w pieczy zastępczej, ale ostatecznie prokuratura umorzyła sprawę, a sąd zdecydował o powrocie dziecka do rodziców ustanawiając właśnie nadzór kuratorski)?
Słuchajcie, nie wiem, ale sąd chyba wie, co robi, c’nie? Ten w Rudzie Śląskiej też.
*
2. "z urzędu wniosek kuratora z dnia (…..), który uzyskał anonimowy
telefon o możliwych zaniedbaniach małoletniego dziecka przebywającego w mieszkaniu, gdzie odbywają się libacje alkoholowe; wywiad środowiskowy przeprowadzono (…..), który potwierdził zagrożenie dla dziecka (pijani rodzice, straszny brud w mieszkaniu, obce osoby pod wpływem alkoholu,
dziecko brudne, na dłoni ślad przypalania papierosem, dziecko chore na cukrzycę samo robi sobie zastrzyki);"
*
O, ta sprawa jest bardzo ciekawa. Pojawia nam się w niej bohater/ka drugiego planu czyli przejęta sąsiadka, przechodzień, może członek dalszej rodziny. Ta miła osoba najwyraźniej uwierzyła w medialne przekazy, że "widzisz krzywdę dziecka? Reaguj!". No i zareagowała. Zadzwoniła do kuratora, opowiedziała o swoich wątpliwościach.
Wywiad kuratorski potwierdził obawy.
Co zdecydował sąd, jak uważacie?
Ale poważnie, sądzę, że stoimy tu na wspólnym stanowisku, że ślady przypaleń na dłoni dziecka, zaniedbania zdrowotne i pijani rodzice to nie są podstawy do interwencyjnego zabezpieczenia dziecka w trybie natychmiastowym, prawda?
Bez przesady, chyba dzieciak umie sobie podać zastrzyk z insuliny, nie? Nawet poparzoną dłonią. A jak nie umie to może podejść do sąsiadów i poprosić - tak czy nie?
Zachodnia cywilizacja śmierci i gender mogą Wam próbować wmówić, że zachodzi tu jakaś, hehe, "przemoc" wobec dziecka, ale PAMIĘTAJCIE, MYŚLCIE NIEZALEŻNIE!111! i nie ulegajcie tym podszeptom: miejsce dziecka jest w rodzinie biologicznej.
Dlatego tez sąd w Kutnie zdecydował, że jedynie ograniczy rodzicom władzę, dziecko pozostanie w rodzinie, a do rodziny od czasu do czasu wpadnie kurator. Miejmy nadzieję, że będzie mieć ze sobą plasterki z Kubusiem Puchatkiem, przydadzą się do opatrywania ran po kiepowaniu papierosów na rękach dziecka.
*
3. Teraz będzie grubo, więc skalibrujcie radary czujności, bo przenosimy się do Zgierza:
"- z urzędu wniosek GOPS z (…..) (oboje rodzice nadużywają alkoholu, ojciec pozbawiony władzy rodzicielskiej z powodu nadużywania alkoholu i stosowania przemocy w rodzinie, matka urodziła 15 dzieci, dwoje zmarło, reszta dzieci w placówkach opiekuńczo – wychowawczych albo rodzinach zastępczych, kolejne dziecko urodziło się (…..)); (…..) wpływa akt urodzenia
małoletniej; (…..) wywiad środowiskowy (dziecko ma niezbędne ubrania, pampersy, mleko, matka nieporadna wychowawczo, nie interesuje się swoimi dziećmi umieszczonymi w placówkach opiekuńczo – wychowawczych, w mieszkaniu ciepło)."
Podsumujmy: jest sobie szczęśliwa i płodna rodzina, już piętnaścioro ptasząt przybyło w tym gnieździe. Niestety żadne z nich nie mieszka z matką/rodzicami, albowiem mieszkają w domach dziecka lub w rodzinach zastępczych (minus dwoje, bo dwoje piskląt już zmarło, ale nie róbmy afery - każdemu z nas umierają dzieci i naszym znajomym też, normalne sprawy, ludzka rzecz).
Co jest w tej sprawie kluczowe: dziecko ma pieluchy, ubrania i mleko. Na #!$%@? drążyć, że starszą czternastkę (minus martwą dwójkę) już z tego domu wcześniej zabrano? Sąd w Zgierzu postanawia więc ograniczyć rodzicom władzę rodzicielską, zostawić dziecko w rodzinie i ustanowić - tak, zgadliście! - kuratora.
Widzicie, kurator to jest taki kit szklarski, że kiedy okno się Wam już rozsypie w drobiazgi i zaczyna w głowie kiełkować niebezpieczna myśl o konieczności wstawienia nowej szyby, polskie sądy wychodzą naprzeciw z ekologicznym postulatem: po co wymieniać szybę, skoro można użyć kitu i posklejać szklane drzazgi? Że się nie da? Że nic nie będzie widać? Że to bez sensu?
Od razu widać, że nie macie w sobie żadnej wiary w drugiego człowieka i lecicie konsumpcyjnymi stereotypami, zamiast pomyśleć o środowisku naturalnym.
Tak samo jest z rodzinami biologicznymi. Po co zabierać z rodziny dzieci i dawać im szansę na bezpieczeństwo oraz normalność, skoro można wstawić kuratorski kit i łatać wychowawczą ruderę?
Poza tym kto byłby tak arogancki i zadufany w sobie, aby stwierdzić, ze jeśli rodzice już skrzywdzili czternaścioro swoich dzieci, to piętnaste też na pewno skrzywdzą (statystycy, socjolożki, pracownicy społeczni, psycholożki, specjaliści traumy wczesnodziecięcej morda w kubeł, Was nie pytam)?
Dlatego tę rundę wygrywa sąd w Zgierzu i jego niezachwiana wiara w dawanie piętnastej szansy rodzicom, którzy wprawdzie nie odwiedzają żadnego ze swoich dzieci umieszczonych w pieczy zastępczej, ale W MIESZKANIU MAJĄ CIEPŁO.
*
4. A teraz osłodzę Wam tę herbatę i zajmiemy się dla odmiany czymś lżejszym. Zaledwie świerzbem.
"z urzędu wniosek z dnia (…..) pedagoga szkolnego o wgląd w sytuację rodzinną (absencja szkolna, nieprzygotowani do lekcji, do szkoły dzieci przychodzą głodne i w brudnej odzieży, chorują na świerzb); wywiad środowiskowy z dnia (…..) potwierdził opisane zaniedbania, mieszkanie brudne wymagające remontu"
Myślę, że pod koniec rundy czwartej wszyscy już rozumiemy, że coś tak nieistotnego jak świerzb (nie mówiąc o głodzie dzieci, absencji szkolnej i brudnej odzieży) nie zasługuje w rozpoznaniu sądu na odebranie władzy rodzicielskiej ani zabranie z rodziny. Zatem owszem, zgadliście: nadzór kuratora.
Możemy się jeszcze wspólnie pośmiać nad naiwnością tego szkolnego pedagoga lub pedagożki, którym się wydawało, że ich wrażliwość i interwencja będą mieć moc zmiany dziecięcej biografii na lepszą.
*
5. Na ostatnią rundę zachowałam coś bardzo specjalnego. Naszą piątą uczestniczkę, sędzię rodzinną z Warszawy, nazwę panią "Sursum Corda". Niesie ona nam pokrzepienie i przywraca wiarę w mądrość sędziowską, ponieważ jest to sprawa zakończona postanowieniem o odebraniu władzy rodzicielskiej.
Zreferuję pokrótce sytuację:
trzy małe dziewczynki. Rodzice piją, matka okalecza się w obecności córek, usiłuje wyskakiwać przez okno na widok policji. Rodzice zaniedbują dzieci (wypisują ze szpitala na żądanie pomimo rozległego oparzenia dzieci, nie kontynuują leczenia). Regularnie wzywana jest policja z powodu awantur domowych. Żłobek, do którego uczęszcza najmłodsza, informuje, że w mleku przygotowywanym przez rodziców znajdował się 'tynk ze ściany'. Rodzice mają - a jakże - nadzór kuratorski, ale są wobec kuratora agresywni i odmawiają współpracy. O proponowanych im terapiach i kursach podniesienia umiejętności rodzicielskich twierdzą, ze to "strata czasu". Rezygnują z asystenta rodziny. Mieszkanie jest brudne i zanieczyszczone psimi odchodami, jest także zapluskwione. Rodzice mają Niebieską Kartę za stosowanie przemocy wobec dzieci, jedna z córek ma podrażnienia okolicy sromu, ale matka odmawia wyjaśnień.
Po 5 latach sąd podejmuje jakże pochopną i nieprzemyślaną decyzję zabrania dzieci i umieszczenia ich w pieczy zastępczej.
To ja może napiszę jeszcze raz: PO PIĘCIU LATACH.
Dziękuję, że zwróciliście uwagę na to szalone tempo i oszałamiającą reaktywność systemu.
Potem mijają lata, nic się nie zmienia (a nie, przepraszam, zmienia się, bo matka rodzi kolejną córkę), rodzice nie realizują planu pracy, opinie biegłych są miażdżące i już po kolejnych dwóch latach (łącznie praca z rodziną zajęła 7 lat) sąd postanawia wreszcie wydać wyrok.
I teraz wkleję fragment tego wyroku, abyście ogrzali swoje serca i unieśli je w górę [pisownia oryginalna]:
"Należy tu podkreślić, iż pomoc rodzinie uczestników udzielana jest przez powołane do tego instytucje od połowy 2013 r. Jest to bardzo długi okres czasu, który niestety nie spowodował w ocenie Sądu zmian na lepsze w funkcjonowaniu uczestników w roli rodziców. (...) Zdaniem Sądu nadal funkcjonują jako osoby niesamodzielne, niedojrzałe i nie odpowiedzialne. Ocena ta wynika z kilkuletniej obserwacji ich zachowań oraz ich sytuacji bytowej i życiowej.(...)
Równie "niestresujące" mają podejście do zadłużenia lokalu, w którym od wielu lat mieszkają. Beztrosko nie płacą za ten lokal korzystając z niego, nie obchodzi ich to jakie będą tego konsekwencje. Konsekwencje są zaś takie, że dług urósł do 60.000 zł, a lokal nadal nie jest opłacany. W końcu zakończy się to wyrzuceniem ich z tego lokalu. (...) Dochodzi do awantur, wzywana jest Policja, co doraźnie pomaga, ale na dłuższą metę niczego nie zmienia. [M]ieszkają w bardzo ciasnym, czasami zarobaczonym lokalu korzystając z pomocy opieki społecznej, zasiłków, pomocy asystenta rodziny i kuratora sądowego. Zdaniem Sądu jest to taki "wygodny" tryb życia, którego W. K. (1) i M. K. nie chcą zmienić. (...)
W tej sytuacji i przy takim podejściu do życia zdaniem Sądu uczestnicy nie są zdolni do przejęcia opieki nad trójką starszych córek, co oznacza że dzieci te spędzą całe swoje dzieciństwo w domu dziecka. Nie jest to zgodne z dobrem małoletnich, które potrzebują normalnych rodziców, to jest takich którzy zapewnią im dobrą opiekę, własny dach nad głową, własne łóżko, własne biurko i mieszkanie do którego można będzie zaprosić choć raz na jakiś czas kolegę czy koleżankę z klasy. Tkwienie przez całe życie w jednym 8 metrowym pokoju przez 6- cio osobową rodzinę jest niemożliwe, nie są to ludzkie warunki bytowania. Dzieci nie powinny być także skazane na stały dom dziecka z tego powodu, że ich rodzice mają dysfunkcje zdrowotne, umysłowe i emocjonalne o których pisali biegli w swojej opinii. Opinia ta oparta jest o stan faktyczny w okresie prawie 5 lat, gdy był prowadzony nadzór nad rodziną i wniosku z niej wynikające nie są wcale zaskakujące.
Mając na uwadze też, że jest to czwarta sprawa dotycząca opieki nad dziećmi w przeciągu 5 lat należało zdaniem Sądu Rejonowego w końcu podjąć stanowczą decyzję o pozbawieniu uczestników władzy rodzicielskiej, ponieważ mieli już kilka szans na poprawę swojej sytuacji życiowej, czego nie uczynili"
No i co, sędzia zareagowała odważnie? Tak jest. Nazwała rzeczy po imieniu? A jakże! Pojechała rodzicom po rajtach z tekstem o ‘normalnych rodzicach i że ‘dzieci nie powinny być skazane na stały dom dziecka’? Totalnie stanowcza decyzja! Stanowcza!
Z tym że najmłodsza, czwarta dziewczynka oczywiście pozostała z rodzicami i ustanowiono - zgadnijcie – tak jest! Kuratora!
Gdyż - no wiecie, to, że rodzice przez siedem lat zawodzili z trójką niczego jeszcze nie przesądza dla czwartego dziecka, no nie? I w ogóle to nie bądźmy tacy hop do przodu z tym zabieraniem dzieci i stanowczością, pożaru nie ma.
*
Co mogę od siebie dodać na koniec:
- po pierwsze to, że ten wybór reprezentatywnych spraw pokazuje dość wyraźnie, co trzeba - i jak długo - czynić dziecku, aby doprowadzić do zabrania go z rodziny. I jak często się tego jednak i tak nie zrobi;
- równocześnie pamiętajcie jednak, że rodzina biologiczna jest jedynym właściwym środowiskiem wychowawczym dla dzieci, więc system będzie walczyć o nią do krwi i ustalać nadzory kuratorskie, byleby tylko nie dać dzieciom szansy na normalną rodzinę zastępczą/adopcyjną kosztem pozbawienia biologicznych rodziców siedemdziesiątej ósmej szansy na poprawę;
- wynik analizy polustracyjnej przywołanych wyżej spraw sądowych jest taki, ze były prowadzone prawidłowo. Serio. Nie kłamię. Możecie sobie przeczytać cały ten dokument (linkuję w komentarzu niżej):
- jeśli sądzicie, że to, co zacytowałam, to sądowy hardcore to najwidoczniej nie czytaliście raportów polustracyjnych z pracy zespołów kuratorskich. Tak, jeszcze bardziej wysadzają mózgi, a piętnastoletnia praca z nierokującą rodziną, w której cały czas zachodzi przemoc wobec dzieci, nie jest niczym niespotykanym w Polsce;
- średni czas pobytu dziecka w rodzinie zastępczej wynosi 3 lata i 7 miesięcy (śmieszny żart: nazywamy to w Polsce ‘pieczą TYMCZASOWĄ’), o ile w ogóle dojdzie do arcy-odważnej decyzji, aby dziecko zabezpieczyć poza rodziną. Bo zasadniczo zapiszcie w kajecikach i wykujcie na pamięć: nadzór kuratorski. Jeszcze asystent rodziny i szafa gra, można bachora odhaczyć z wokandy i zapomnieć na kolejne lata;
- średni czas oczekiwania w Polsce na adopcję dziecka wynosi 2-5 lat (im młodsze dziecko tym dłużej się czeka, bo coraz mniej małych dzieci trafia do adopcji. Większość z nich zdąży podrosnąć nim sądy zakończą postępowanie i zdecydują, czy śmierć dwójki rodzeństwa to wystarczająco mocna przesłanka na rzecz zagrożenia dobra żyjącego jeszcze brata/siostry)
- średni czas pracy asystenta rodziny z rodziną biologiczną przed odebraniem dziecka z rodziny wyniósł w 2019 roku 22 miesiące. Dużo można zrobić z dzieckiem przez 22 miesiące, nie? Perspektywy zapierają dech w piersiach;
- pamiętajcie też (to dla mnie nowa wiedza, dowiedziałam się tego wczoraj w jednej z dyskusji), że „tzw. prawa dziecka” zajmują zbyt wiele naszej uwagi i ogólnie dzieci mają za dużo praw. Myślę, że to dziecko robiące zastrzyki z insuliny poparzoną dłonią podpisałoby się pod tym oburącz (kolejny śmieszny żart, bo wcale nie: przecież rodzice gasili na nim papierosy. No ale nogą by się mogło podpisać, ostatecznie życie w polskiej rodzinie uczy nas ważnych umiejętności survivalowych, to się nazywa „kapitał społeczny”).
Obiecałam jednak wcześniej nagrodę i chciałabym się wywiązać. Widzicie, kiedy następnym razem wdacie się w dyskusję z osobami krzyczącymi, że aborcja to morderstwo, a Trybunał Konstytucyjny – Pany! chciałabym Was prosić o postawienie na stole jednej kwestii. Nie bądźcie złośliwi, nie bądźcie agresywni, spytajcie spokojnie:
„powiedz mi, Kaju, dlaczego tak ci zależy na tym, aby w Polsce rodziły się kolejne dzieci? Ale tak szczerze. Po co nam dzieci? Czy nie wydaje ci się, że w tym przerażającym, bezwzględnym, sadystycznym społeczeństwie zupełnie jawnie legitymizującym krzywdzenie dzieci, gwałcenie dzieci, przypalanie dzieci papierosami, systemową głuchotę i ślepotę wobec wieloletniego niszczenia urodzonych już dzieci – nie zasługujemy na ani jedno dziecko?
Ani jedno.
ANI. #!$%@?. JEDNO.
A te, które już są, powinniśmy oddać na wychowanie dowolnym społeczeństwom, które nauczyły się szanować dzieci i widzieć w nich ludzi posiadających prawa. Tak, zasranemu Barnevernet i Jugendamtowi.”

(°°
  • 2
  • Odpowiedz