Wpis z mikrobloga

W dzisiejszym wpisie przeniesiemy się na teren Niemieckiej Republiki Demokratycznej w roku 1969. Dla komunistycznego sąsiada PRL za Odrą był to czas ożywionej dyskusji dotyczącej przyszłości polityki gospodarczej i zagranicznej, w której pozycja dotychczasowego I Sekretarza Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (Sozialistische Einheitspartei Deutschlands – SED) Waltera Ulbrichta słabła na rzecz pozycji członka Politbiura SED Ericha Honeckera. Miał to być również rok, w którym w małym miasteczku 40 kilometrów na północny wschód od Belina doszło do zbrodni, która wstrząsnęła wschodnioniemieckimi organami porządku.

Był 31 maja 1969 roku. W miasteczku Eberswalde zapadał wieczór. W dzielnicy Westend panowało poruszenie. Do domów nie powróciła z zabawy na dworze dwójka 9-letnich cłopców – Mario Luis i Henry Specht. Ich rodziny jeszcze tego wieczora udały się na posterunek Volkspolizei celem zgłoszenia zaginięcia. Po przyjęciu zgłoszenia policjanci zaczęli prowadzone na razie dyskretnie poszukiwania – jednakże początkowo nie przynosiły one skutku. Chłopcy zniknęli jakby bez śladu, zaś początkowo nie udawało się również odnaleźć kogokolwiek, kto widziałby ich po raz ostatni. Już 4 czerwca 1969 roku policjanci posunęli się do nietypowego jak na NRD kroku. Na ścianach i słupach ogłoszeniowych pojawiły się plakaty ze zdjęciami chłopców – za udzielenie jakichkolwiek informacji pozwalających na odnalezienie zaginionych chłopców policja obiecała wypłatę nagrody w wysokości 2000 marek wschodnioniemieckich. Podobne ogłoszenia oraz artykuły o poszukiwaniach pojawiły się również w lokalnej prasie. Kolejne dni upływały jednak bez rozwiązania zagadki. Obszar poszukiwań był sukcesywnie rozszerzany – w lasach otaczających miasteczko zaroiło się od policjantów i ochotników. Brak sukcesów w poszukiwaniach sprawił, iż po mieście zaczęły krążyć różne plotki i teorie dotyczące zaginięcia chłopców. Za głównych podejrzanych obrano stacjonujących w okolicy Eberswalde radzieckich żołnierzy. Zamknięty świat radzieckich garnizonów w NRD i skąpy dostęp do informacji sprzyjał rozwojowi tego typu plotek – w tym wypadku, jednak, radzieccy wojskowi zwrócili się do Niemców z oferta pomocy. W teren ruszyły drużyny poszukiwawcze złożone z radzieckich żołnierzy skoszarowanych w okolicznych garnizonach, a nad lasami i drogami zaczęły latać radzieckie śmigłowce. Jednak nawet ta pomoc nie przynosiła rezultatów. Powoli zaczęto tracić nadzieję na to, iż chłopców kiedykolwiek uda się odnaleźć.

Sprawa zaginięcia Mario Luisa i Henry’ego Spechta przybrała jednak mroczny obrót 12 czerwca 1969 roku. W jednym z lasów w okolicach Eberswalde pracowała grupa drwali zajmująca się wycinką drzew. W trakcie przerwy jeden z nich wybrał się w stronę rzeki celem nabrania wody pitnej. Gdy dotarł na brzeg odkrył tam jednak okaleczone zwłoki dziecka i leżący obok rower. Drwale natychmiast przerwali prace i zawiadomili o odkryciu policję. Przybili na miejsce funkcjonariusze potwierdzili, iż zwłoki należały do zaginionego Mario Luisa. Następnego dnia przeszukujący okolicę policjanci natknęli się również na zwłoki Henry’ego Spechta. Sekcja zwłok wykazała, iż obaj chłopcy zginęli już w dniu zaginięcia. Sprawca był niezwykle brutalny – na ciałach doliczono się licznych ran kłutych zadanych nożem, zaś za przyczynę śmierci uznano poderżnięcie gardła. Wiadomość o odnalezieniu ciał szybko rozeszła się po Eberswalde – pomimo silnej cenzury. Szybko stało się jasne, iż policja z Eberswalde będzie potrzebowała wsparcia. W mieście wkrótce znaleźli się policjanci z wydziału zabójstw z Frankfurtu nad Odrą, którym przewodził detektyw Heinz Kabel. Poza nimi na miejsce zbrodni dotarli również oficerowie zarówno z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jak i Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego (Stasi). Pomimo dużego zaangażowania, śledztwo posuwało się do przodu bardzo powoli. Na miejscach zbrodni nie udało się zabezpieczyć jakichkolwiek śladów mogących naprowadzić policję na trop mordercy. Nie udało się również odnaleźć narzędzia zbrodni. Przesłuchania świadków – wśród nich myśliwego Willi’ego Eichstädta, który jak się okazało był ostatnim, który widział chłopców żywych – również nie były wstanie wskazać możliwego podejrzanego. Śledztwo zaczęło więc zataczać szersze kręgi – policjanci skupili się na hipotezie o seksualnym podłożu morderstwa. W tym celu dokładnie zbadano akta znanych już policji przestępców seksualnych czy pacjentów pobliskiego szpitala psychiatrycznego. Pomoc przyszła również ze strony agentów Stasi działających w RFN – udało im się wykraść i przemycić na wschód kopie akt sądowych i akt śledztwa w sprawie seryjnego mordercy i pedofila Jürgena Bartscha, skazanego w Niemczech Zachodnich na karę dożywocia w roku 1967. Nawet tak daleko idące kroki nie przyniosły jednak spodziewanych rezultatów. Śledczy zdecydowali się więc zwrócić do nowatorskiego źródła – profesora doktora Hansa Szewczyka, psychiatry sądowego z berlińskiego szpitala uniwersyteckiego Charité. Po raz pierwszy w historii NRD poproszony został o stworzenie portretu psychologicznego sprawcy. Na podstawie dostępnych informacji Szewczyk przedstawił profil mordercy – według niego był on z pewnością pedofilem i sadystą. Poza tym rany zadane zabitym dzieciom wskazywały na to, że sprawca umiał posługiwać się nożami. Sprawca miał być również młody, wcześniej niekaralny i być w stanie w pewnym stopniu panować nad swoimi żądzami. Agenci Stasi w międzyczasie objęli dokładną obserwacją i inwigilacją myśliwego Willi’ego Eichstädta, uważając go za głównego podejrzanego. Agentom nie udało się zdobyć jakichkolwiek dowodów na udział myśliwego w morderstwach. Wkrótce, śledztwo utknęło w miejscu i zostało zawieszone z powodu niewykrycia sprawcy. Policjanci z wydziału zabójstw byli jednak pewni, że sprawca uderzy ponownie.

Ich obawy miały się wkrótce ziścić. 9 października 1971 roku na policję wpłynęło zgłoszenie o zagięciu 12-letniego Ronalda Winklera. Od razu rozpoczęto szeroko zakrojoną akcję poszukiwawczą. Już następnego dnia zwłoki chłopca odkryto na łące nieopodal ulicy, gdzie widziano go po raz ostatni. Dla śledczych widok zmasakrowanych zwłok od razu przypomniał sprawę z roku 1969. Było jasne, że nieuchwytny wciąż sprawca tych mordów uderzył ponownie. Pomimo zabezpieczenia włókien z kurtki na miejscu zbrodni, śledztwo ponownie utknęło w martwym punkcie. Ponownie zwrócono się z prośbą o pomoc do doktora Szewczyka. Tan, analizując przypadki podsunął śledczym nowy pomysł. Według jego wykładni sprawca nie pozostawał całkowicie uśpiony - pomiędzy oboma morderstwami mogło dojść albo do prób morderstwa lub do przypadków molestowania seksualnego dzieci. Aby natrafić na nowe ślady, policjanci powinni więc przeprowadzić szeroko zakrojoną akcję rozmów z dziećmi w szkołach. Na rezultaty tej akcji nie trzeba było czekać długo. W trakcie jednej z rozmów 12-letni uczeń Andreas Kittel opowiedział policjantom historię z zimy 1968 roku. Podczas spaceru z matką po lesie natknął się on na znanego ze szkoły nastolatka, który po krótkiej rozmowie z matką chłopca zabrał go do lasu – pod pozorem wspólnego biegania na nartach. W pewnej chili starszy chłopiec nagle powalił Andreasa na ziemię, gdzie obmacał go i kilkukrotnie wbił nóż w ziemię tuż obok jego głowy. Zagroził mu również śmiercią w wypadku, gdyby Andreas powiedział o tym komukolwiek innemu. Słysząc nowe, przerażające zeznania policjanci pokazali chłopcu zdjęcia z formularzy o wydanie dowodu osobistego z przełomu kilku lat w Eberswalde. Kittel szybko rozpoznał człowieka, który zaatakował go 3 lata wcześniej.

12 listopada 1971 roku śledczy weszli do klatki schodowej bloku mieszkalnego przy Werbellinerstraße 4, oddalonego o kilometr od miejsc zbrodni. Zapukali tam do drzwi mieszkania rodziny Hagedornów. Chodziło o ich syna – 19-letniego wówczas Erwina. Młody mężczyzna nie stawiał oporu – został aresztowany i przewiedziony do aresztu śledczego w Frankfurcie nad Odrą w charakterze podejrzanego o potrójne morderstwo. Już w trakcie pierwszego przesłuchania przyznał się do winy i zaczął otwarcie mówić zarówno o sobie jak i dokładnie opisywać swoje czyny.

Erwin Hagedorn urodził się 30 stycznia 1952 roku w Eberswalde jako jedynak. Jego rodzice pracowali w lokalnych zakładach naprawy taboru kolejowego. Od samego początku wiązali z synem wielkie nadzieje jako ideowi komuniści. Detektyw Heinz Kabel przyrównał je później do „drogi jednokierunkowej”. W szkole Hagedorn uczył się średnio i pozostawał na uboczu – często stawał się obiektem drwin ze strony innych uczniów, którzy nazywali go „Kurczakiem Amandą”. Już w młodości rozwijała się w nim mroczna strona. Jak sam przyznał, kilkukrotnie zwabiał on inne dzieci do tzw. „dziury tortur” w okolicy bloku, w którym mieszkał, gdzie bił je i straszył nożem. Dorośli nie zwracali jednak na „wybryki” młodego Erwina zbyt wiele uwagi. Po ukończeniu szkoły Erwin Hagedorn rozpoczął naukę zawodu jako kucharz w restauracji przedsiębiorstwa Mitropa na dworcu głównym w Eberswalde. Jak mówił, praca w kuchni pozwalała mu częściowo dawać upust swoim fantazjom – często zgłaszał się jako ochotnik do zabijania i patroszenia ryb w piwnicy budynku. Żądza mordu jednak nie odpuszczała. Podczas kolejnych przesłuchań Hagedorn dokładnie opisał wszystkie morderstwa, co do najdrobniejszych szczegółów. Ofiary, jak sam mówił dobierał według specjalnych kryteriów – miały być:

„[...]normalnego wzrostu jak na swój wiek, niezbyt grube ale też nie wychudzone […] nie mogły mieć odstających uszu czy nosić okularów, swoim wyglądem miały wyglądać dziecięco”


W zeznaniach potwierdził również, iż zabójstw dokonywał z pobudek seksualnych. Otwartość, z jaką Hagedorn opowiadał o swoich czynach jednocześnie przerażała i fascynowała nawet najbardziej doświadczonych śledczych. Wkrótce, w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych zrodził się pomysł wykorzystania przypadku Hagedorna do stworzenia filmu szkoleniowego dla przyszłych członków Volkspolizei. Główną rolę miał zagrać sam podejrzany. Pod koniec listopada 1971 roku w Eberswalde rozpoczęto kręcenie zdjęć. W ramach filmu dokładnie odtworzono każdą zbrodnię Hagedorna, przeprowadzając wizje lokalne na miejscach zbrodni w okolicach miasta, jak i powtórzono zeznania złożone przez mordercę po schwytaniu. Po zakończeniu zdjęć Erwin Hagedorn został również przebadany psychiatrycznie przez doktora Szewczyka – ten stwierdził jednoznacznie, iż sprawca był świadom swoich czynów, morderstwa planował zawczasu i nie działał w afekcie. Przez był w stanie odpowiadać przed sądem.

Proces Erwin Hagedorna, oskarżonego trzy morderstwa o podłożu seksualnym i pięciokrotnego usiłowania morderstwa i molestowania seksualnego nieletnich rozpoczął się przed sądem okręgowym w Frankfurcie nad Odrą 9 maja 1972 roku. Pierwotnie, prokuratura żądała skazania Hagedorna na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Przed rozpoczęciem procesu doszło do interwencji Prokuratury Generalnej w Berlinie Wschodnim. Na jej skutek w mowie przewodniej prokurator zażądał wobec Hagedorna kary śmierci. W ciągu 6 dni procesu Erwin Hagedorn przyznał się do winy, ponownie składając szczegółowe zeznania dotyczące swoich zbrodni. Nie okazał skruchy, czasem nawet uciszając swojego adwokata. 15 maja 1972 wydano wyrok – sąd uznał Erwina Hagedorna winnym zarzucanych mu czynów i skazał go na karę śmierci. Według słów sędziego:

„Oskarżony poprzez swoje ciągłe, przestępcze zachowanie wykluczył się z życia społeczeństwa socjalistycznego i utracił przez to prawo życia w tymże ludzkim społeczeństwie.”


Apelacja obrony o zmianę wyroku na dożywotnie pozbawienie wolności została odrzucona. Ostatnim krokiem prawnym była prośba o łaskę, złożona na ręce Waltera Ulbrichta przez rodziców Hagedorna. Ta jednak również została odrzucona – według późniejszych wspomnień seans filmu szkoleniowego nakręconego przez MSW odegrał tu decydująca rolę. Informacja o wyroku została podana jedynie w lokalnej gazecie w Eberswalde na jednej z środkowych stron.

15 września 1972 roku Erwin Hagedorn został wyprowadzony z celi aresztu śledczego we Frankfurcie nad Odrą i przewieziony do więzienia w Lipsku. Na miejscu zakomunikowano o odrzuceniu prośby o łaskę. Więźniowi podano następnie kartkę i długopis w celu napisania listu pożegnalnego. Po napisaniu listu Hagedorn został wyprowadzony za korytarz i zaprowadzony do pustego pokoju. W trakcie przemarszu z celi do pokoju za plecy do grupki niezauważony przez więźnia dołączył kat Hermann Lorenz, trzymający w ręku załadowany pistolet. Po otwarciu drzwi do pokoju, Lorenz wymierzył w tył głowy Erwina Hagedrona i pociągnął za spust, zabijając go na miejscu. Zwłoki Hagedrona zostały przewiezione do krematorium przy Cmentarzu Południowym w Lipsku, gdzie dokonano ich spalenia. Film szkoleniowy MSW trafił do archiwum, gdzie pozostał do momentu zjednoczenia Niemiec. Taki sam los spotkał również odcinek serialu telewizyjnego Polizeiruf 110, oparty na sprawie mordercy z Eberswalde. Rodzice Hagedorna, którzy w międzyczasie wyprowadzili się z Eberswalde, nigdy nie zostali poinformowani o wykonaniu wyroku – nie przekazano im również listu pożegnalnego. Uzasadnienie ze strony władz NRD było proste:

„Stracili państwo prawo do czegokolwiek.”


#kronikakryminalnafranka #niemcy #nrd #historia #historiajednejfotografii #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #kryminalne #gruparatowaniapoziomu #seryjnimordercy
FrankJUnderwood - W dzisiejszym wpisie przeniesiemy się na teren Niemieckiej Republik...

źródło: comment_1612028265Zy4p5QcE39mEbGbG0AnjJh.jpg

Pobierz
  • 10