Wpis z mikrobloga

Tak mnie naszlo... zdarzylo sie Wam spotkac na swej drodze jakas prawdziwa szuje, kogos kto serio zaslugiwal na to okreslenie?
Otoz mialem kiedys w robocie “kolege”, nazwijmy do Sandy (imie prawdziwe). Gdy przyszedlem, on juz tam byl. Okopany, zasiedziany, ogolnie pan na wlosciach. Taki, co to gdy Ty cos wiesz, on wie lepiej. A gdy Ty wiesz wszystko, on wie wiecej. No i okazalo sie, ze ja jednak cos kumam, wiec on poczul sie zagrozony. I wuj tam, gdyby zaczal uczciwie realizowac, ale on sie posuwal do swinstw, takich wrecz niewyobrazalnych. Ukrywanie waznych informacji, czy tez swiadome przekazanie falszywych to pikus. On sie posuwal do tego, ze potrafil przyjechac w sobote, zalogowac sie na moje konto i narobic mi burdelu w plikach po to, by w poniedzialek z rana pokazac szefowi jaki to ja jestem beznadziejny i do doopy. A szef, idiota, wpatrzony w niego jak w obrazek, #!$%@? mnie. Zwolnic nie zwolnil, w sumie cos soba prezentowalem, ale krzywo patrzyl i komentowal. A Sandy szczesliwy. W koncu nie wytrzymalem i po ktorejs akcji, gdy ten #!$%@? usunal mi wazny rzut z rysunku, rzucilem papierami. Puscili mnie bez zalu, nawet z lekka radoscia. No i czemu to pisze? Otoz jeden z moich bylych wspolpracownikow przedwczoraj na łotsapie napisal mi, ze Sandy dokonal zywota na swym motorze. I dobrze, choc wiem, ze nie powinienem. A dzis moj byly szefunio dzwoni i zaprasza mnie do powrotu. Nic to, ze jestem juz w innym landzie i pracuje mi sie naprawde zajedwabiscie. Wyslalem go na drzewo. Taki moral z tego, ze jak jestes szuja i skrwielem, to nie ma zmiluj- karzaca reka sprawiedliwosci zawsze gdzies tam czeka... #praca #problem #rozwiazanie
  • 9
@Tytanowy_Lucjan: Nie. Logowal sie na moj komputer bo bedac “prawa reka bossa” mial i wszystkie hasla i ogolny dostep do wszystkiego. Firma mala, to i mogl. Nie resetowal zadnych hasel tylko otwieral moje rysunki i na nich macil - kasowal warstwy, wklejal jakies bzdury z innych rysunkow czy tez w ogole usuwal rzuty. W excelowskich listach tez grzebal. A jako ze nie mielismy Vaulta, nie bylo historii zapisywanych. Nie musisz mi
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@richard73p: I nie nauczyłeś robić się kopii chociażby na USB czy szyfrować plików po pierwszym takim numerze tylko grzecznie przeszedłeś nad tym do porządku dziennego?

Ja miałem taką szuję. Podzielił firmę na dwa plemiona. Ja się zawinąłem po roku nie widząc szans na normalne warunki pracy, a on obecnie jest prezesem po odejściu starego. Współczuję ludziom z obozu mu przeciwnego, bo tamci chcieli naprawdę pracować, a nie wyciągać hajs za darmo.
@Tytanowy_Lucjan: Nie, bo na poczatku przyjalem, ze to mi sie cos porobilo, badz ja sam w nieswiadomosci. Jak sie juz skapnalem, ze to nie ja, a ktos (on), to sprawy byly juz tak daleko, ze tylko czekalem na impuls by stamtac spier dolic. I nie, nie moglem otwarcie walczyc, bo z racji “gorszej narodowosci” juz na starcie bym przegral. Tylko jak zadzwonil teraz boss to mu powiedzialem, ze mogl patrzec sprawiedliwym