Wpis z mikrobloga

@Magdozaur: boże jak ja się cieszę z tej odpowiedzi xD nie tylko ja mam to skrzywienie. ostatnio na terapii dostalam pytanie o moje ulubione filmy, przeciez nie odpowiem ze anna karenina i wierny ogrodnik, bo oba kończą się samobójstwem głownych bohaterów.
@trapped: ostatnio czytałam książkę, pewnie wyobrażasz sobie moje szczęście jak jeden z głównych bohaterów okazał się sabotażystą i zdrajcą xD (nawet już nie wzruszyło mnie to, że się przyzwyczaiłam do jego innej osobowości)
@trapped:
Utratę - nie. Nadal są rzeczy, które mnie bawią (np. głupawe momentami Brooklyn 9-9 albo Dolina Krzemowa). Ale tak, obserwuję u siebie to zjawisko, łatwiej mi się "związać" z pozycjami melancholijnymi, depresyjnymi, nihilistycznymi, tymi z bohaterami "ze skazą", często skazanymi na beznadzieję. Za to lubiłem np. serial "The Americans" - duszny, powolny, kameralny, z wyblakłymi, brązowawymi kolorami i straceńczymi bohaterami. Podobnie z "Banshee", mimo całej jego komiksowo-pulpowej otoczki. Podobnie z
@Dutch: : i to Ci nie przechodzi pomimo momentów lepszego samopoczucia? myślę, że zauważyłam u siebie podobną skrajność, czyli bawi mnie humor toporny, ale nie potrafię wzbudzić w sobie zainteresowania, tym co jest pośrodku