Wpis z mikrobloga

Mam zaburzenia snu. Od kilku lat cierpię na to i w efekcie mam senność w ciągu dnia. Jednym ze zdiagnozowanych problemów jest bezdech senny centralny, natomiast jednocześnie nie mogę normalnie zasypiać, tzn. bez szprycowania się lekami nasennymi nawet jak się położę i leżę, to czekam kilka godzin na zaśnięcie albo w ogóle nie zasypiam. Podejrzewam, że może to jest np. zespół opóźnionej fazy snu, dlatego, że jest znacznie lepiej jak jestem na dłuższym urlopie i śpię tak jak mam potrzebę tj. zasypiam nad ranem i wstaję po południu, a w tygodniu jak przychodzę do pracy na rano, to potem odsypiam w weekendy. I w dniach pracy jestem ospały, czasem mi się same oczy zamykają, nie mogę się skupić, mam migreny. Tak już jest odkąd pracuję, 7-8 lat. Po pracy często szybko rozbieram się i wskakuję do łóżka, najczęściej efekt jest taki, że albo przeleżę parę godzin aż mi się znudzi czekanie na sen, albo czasem zasnę w dzień na 2 godziny, po czym obudzę się wyspany i wstanę i coś zrobię, tylko problem taki, że zanim znowu zasnę to już jest za późno i znowu śpię za mało i znowu następnego dnia jestem nieprzytomny.

Czyli w skrócie, mam bezdech, więc nawet jak śpię, to mój sen jest do dupy; ponadto mam trudności z zasypianiem kiedy powinienem, więc nie śpię odpowiednią liczbę godzin. Do końca nie wiem jaki jest clue problemów, wiem tyle, że jestem prawie zawsze senny.

Każda noc w tygodniu to dla mnie tortura. W dzień jestem nieprzytomny, boli mnie głowa, mam zerową koncentrację, prokrastynuję i udaję, że pracuję. Czasem mam przebłyski i coś zrobię. Jestem w stanie się wybudzać i sprawiać wrażenie w pełni gotowego do pracy jak rozmawiam z kimś np. na jakimś spotkaniu czy coś.

Jakimś cudem, chociaż zwracano mi parę lat temu (w poprzedniej firmie), że przysypiam przy komputerze, to nie spotkały mnie jakieś problemy. Ale obawiam się, że w końcu ze względu co raz niższą wydajność pracy oraz fakt, że ostatnim czasie już nie daję rady i wygląda jakbym "kombinował" (chodzę w kratkę czasem, chociaż odrabiam, a mam zadaniowy czas pracy więc mogę; brałem 2 razy urlop na żądanie, oraz miałem L4 od lekarza POZ na tydzień, bo mu mówiłem, że mam taki problem) to mogę tą pracę stracić.

Staram się leczyć, ale już nie wiem co robić, bo żaden lekarz mi dotąd nie zaoferował realnej pomocy. Leczyłem się od początku jak mam ten problem u psychiatrów, którzy wiedzieli, że mam kłopoty ze snem i zapisywali leki, ale wszystkie te leki to były takie, które mają senność jako skutek uboczny, bo dedykowanych na sen nie chcieli dawać, jako, że uzależniają, i żaden z nich na mnie nie działał. Poza jednym, kwetiapiną, która była problematyczna (efekt odurzenia utrzymywał się rano, po przyjęciu przed snem występował silny lęk, czas od wzięcia do rozpoczęcia działania był losowy od pół do 2 godzin), ale działała, zasypiałem. Niestety wyrobiłem sobie tolerancję i w tej chwili maksymalna dawka nie pomaga, a jedynie powoduje ogromny lęk. Na jakimś etapie zapisali mi hydroxizinie, która nie działa i najnowsze, chlorprotixen, które trochę uspokaja, ale też nie przynosi snu. Tak naprawdę jedyny mój ratunek, jedyne co działa skutecznie, to zolpidem, który dostałem od neurologa, bo mówiłem o kłopotach ze snem (psychiatrzy się wzbraniali przed daniem mi tego). Tylko tego nie powinno się brać regularnie, a ja w pewnym okresie tak robiłem, z braku innych opcji.

Poza tym przeszedłem długą drogę jeżeli chodzi o bezdech: poz; skierowanie do poradni pulmonologicznej; 3 miesiące czekania; wizyta w tej poradni; zalecenie polisomnografii; dowiedzenie się, że bym musiał czekać ponad rok na to w mieście 50km ode mnie; zrobienie podobnego badania (poligrafii) w mieście 200km ode mnie; dalej zmarnowanie czasu ponieważ ja mam bezdech głównie centralny, a poszedłem do laryngologa, on zalecił usunięcie migdałków, czekanie rok na operację, po operacji brak poprawy; umówienie się do pulmonologa #1, dowiedzenie się, że zmarnowałem czas i pieniądze, bo on się nie zajmuje bezdechem tylko zajmuje się tym #2, umówienie do #2, miareczkowanie CPAP, druga wizyta u #2, zlecenie na CPAP, pogorszenie stanu tak, że nie byłem w stanie nic zrobić, w końcu w trakcie urlopu umówienie się z dobrym pulmonologiem #3 zdalnie (z miasta 400km ode mnie), który zalecił też CPAP, ale innego rodzaju i jako pierwszy lekarz w tym procesie uwzględnił, że ja nie mam bezdechu obturacyjnego, tylko centralny; zakup aparatu (co też trochę potrwało); rozpoczęcie używania aparatu miesiąc temu. Problemy z używaniem, a jak użyję teoretycznie poprawnie, to brak poprawy a nawet pogorszenie.

Więc wczoraj rozmawiałem z pulmonologiem #3. Omawialiśmy wyniki z CPAP, no stwierdził, że muszę to używać regularnie i poprawnie, jakieś tam zalecenia, co wiem. Powiedziałem, że mam ten problem z sennością, nie jestem w stanie funkcjonować normalnie i mam myśli samobójcze. Pytałem w ogóle czy zamiast leku nasennego (którego i tak nie powinno się łączyć z terapią CPAP) by mógł dostać jakiś stymulujący na dzień, np. modafinil. No to spoko, miała to gdzieś co mi jest, mam się spotkać z psychiatrą jak mam myśli samobójcze (tylko ja mam kur myśli samobójcze nie bo tka, tylko, bo mam tą pieprzoną senność!), poza tym jest jakaś jedna jedyna klinika w Warszawie zaburzeń snu i tam się zgłosić. No spoko, tylko to potrwa, a co ja mam zrobić teraz, to już nie powiedziała.

Przez te problemy nie jestem w stanie pracować, a jedynie udawać, że pracuję i nie jestem w stanie żyć, tylko wegetować. Nie mam prawa jazdy, mieszkania nawet wynajętego, takie podstawowe rzeczy, bo po pracy nie działa mi w ogóle mózg. Więc nie jestem w stanie np. przysiąść do nauki pytań do teorii do PJ. Przez ten pieprzony brak snu i ospałość nie jestem w stanie w ogóle żyć.

Nie wiem co robić dalej. Naprawdę, trafiłem na ścianę. Nie widzę już za bardzo wyjścia, poza samobójstwem. Samobójstwo to nawet nie było by odebranie sobie życia, bo ja żadnego życia nie mam, to by było po prostu uśmiercenie bezużytecznego zlepku komórek.

Nie wiem, widzę takie opcje:
- Zmuszać się do używania tego CPAPu. Nie jest komfortowe i nawet chyba mimowolnie się wybudzam i tą głupią maskę ściągam. Ale to może pomóc, pod warunkiem, że raz, będę spał odpowiednio długo, dwa bez leków, trzy dopiero jakieś efekty będą po, jak to wskazała pulmonolog #3, miesiącu).
- Zanim sytuacja się ureguluje, to w jakiś sposób się przynajmniej częściowo wyłączyć z pracy:
- Albo zgłosić po raz N-ty na kolanach aby mnie przyjęli do szpitala psychiatrycznego.
- Albo uzyskać zwolnienie lekarskie na co najmniej 1-2 miesiące.
- Albo złożyć wypowiedzenie.
- Wziąć urlop bezpłatny na te parę miesięcy.
- Może przejść z UoP z zadaniowym czasem na umowę zlecenie, albo zostać na UoP ale ze znacznie zredukowanym czasem pracy (1/2 etatu powiedzmy).
- Może mam istotnie po prostu opóźniony cykl i mógłbym pracować ale od 12 (nawet etat, czyli do 20). Albo od 10, chociaż jak byłem ostatnio od 10, to nie było lepiej, ale może przypadek. Paru kolegów tak pracuje u mnie, 10-18.
- Ewentualnie zaryzykować i kupić na lewo i brać modafinil lub adrafinil (aha: kofeina tylko pogłębia problem).

Co sądzicie?

#depresja #przegryw #pytanie #bezsennosc #psychiatria
  • 6
@blargotron: ja ostatnio czytałam o tym jak można polepszyc jakość snu no i w sumie nic odkrywczego - nie pij alko, sport (ale to wymaga czasu dużo aby miało znaczenie), i medytacja (w sensie np jak jesz coś to naciesz się tym, jedz powoli, powachaj pomacaj aby się trochę odkleic od innych problemów) no ale jak to powazne to tylko lekarze (chociaż ci nie pomogli). Jak masz na znany lekarz to
@amelciAR: Jeszcze nigdy nie piłem alkoholu. Przez chroniczną senność nie mam siły na sport (spróbuj uprawiać sport po deprywacji sennej), w każdym razie codziennie robię 6km rowerem do i z pracy. Nie potrafię medytować, nie mogę się wyciszyć, w dodatku moje warunki mieszkaniowe nie pozwalają mi nawet na pobycie w ciszy i mroku. Chciałbym móc wyłączyć mózg na zawołanie, ale to da radę chyba tylko środkami odurzającymi albo wywołaniem traumy prowadzącej
jak nie mozesz sie wyciszyc to dupa, musisz szukac dalej lekarzy (ale jak juz szukasz to poszukaj kogos kto sie MOCNO specjalizuje w zaburzeniach snu) i modl sie ze pyknie