Wpis z mikrobloga

Ponad połowa tekstu już za nami:

Znów robota w lesie przy żywicowaniu. Minęlo lato ktoś przyniósł nowinę, że tworzy się armia - jest pobór do wojska. Generał Sikorski dogadał się z Stalinem. Zaczęła się formować Armia Polska. Na rozjazdach kolejowych cała młodzież i starsi, młode kobiety chcieli iść do wojska, aby się wyrwać z tego piekła.

Generał Władysław Anders, na własną rękę w raz z wojskiem wysyłał do Iranu ludnośćcywilną wówczas mogliśmy się poruszać po całym Związku Radz. nikt nas nie pilnował. Ojciec zdecydował, że pójdziemy również, może nam się też uda wyjechać.

Kiedy doszliśmy do punktu zbornego /około 80 km./ to już nie mogliśmy wyjechać ponieważ Stalin już więcej nie pozwalał polakom wyjeżdząć z Zw.Radz. Zostaliśmy na stacji, do lasu nie chcieliśmy wracać, wędrowaliśmy przed siebie. Szukaliśmy schronienia, ale nikt nas nie chciał, nie było nadzieji, więc szliśmy przed siebie.

Znowu cierpieliśmy głód i zimno, ponieważ rosjanie odpędzali nas od zagród.

Byliśmy biedni obdarci i chorzy.

Po drodze spotkaliśmy opuszczoną leśniczówkę i tam zamieszkaliśmy chodząc po prośbie.

wypoczeliśmy trochę i ruszyliśmy dalej.

Żywiliśmy sięco tylko znaleźliśmy po drodze i w lesie. Pewnego dnia spotkaliśmy małą ziemiankę, tylko komin było widać. Kiedy podeszliśmy bliżej, okazało się, okno i drzwi były zabite deskami. Nie mieliśmy wyboru brat z ojcem otworzyli drzwi i okno i zamieszkaliśmy tam. Ziemianka nas uratowała, ponieważ stała beczka ogórków kiszonych, pomidorów i grzybów /rydzy gruzje/, oraz dużo drewna opałowego, w kącie stał duży piec chlebowy /piekli w nim chleb/ i można było na nim spać. W marcu przyjechali właściciele tej ziemianki i wygnali nas i przeklinali nam, że my wszystko zjedli. Poszli szukać starszyzny /jakiegoś komendanta/ ażeby nas ukarał, a my w tym czasie uciekliśmy. Wędrowaliśmy dalej. Po długiej tułaczce doszliśmy do wsi ZIMARY.


Byliśmy całkowicie wyczerpani i chorzy. Nogi pokaleczone opanował nas świeżb i kurza ślepota, o zmroku już nic człowiek nie widział. Byliśmy obdarci bez butów, ojciec robił nam łapcie z kory. Siedzieliśmy tak na rowie mama, tata, 6 sióstr i brat, gdyżnajstarszy poszedł do wojska. Zlitowały się nad nami ruskie kobiety. Przyniosły nam mleka i ziemniaków bo chleba smae nie miały powiadomiły predseldatelia i ten nas przyjął do kołchozu. ( Gienia, Paulina, Marysia, Kasia, Zosia, Anna, Józef - dopisek mamy imiona rodzeństwa).

Zamieszkaliśmy w opuszczonej szkole, razem z innymi rodzinami / już cztery rodziny mieszkały w tej szkole/. Była rodzina tatarów, mongołów, niemców i dwie rodziny polskie.

Spaliśmy i siedzieliśmy na podłodze, ponieważ nie było żadnych mebli. Po środku stał piecyk do opalania i gotowania. Wszyscy chcieli naraz gotować i powstały międzynarodowe kłótnie, ale nikt nie rozumiał o co chodzi. Kłopotu nie było z mongołami i tatarami, bo oni jedli wszystko na surowo. Nie mieliśmy co jeść. Mama z wycięczenia i głodu zmarła. Zostaliśmy sami z rozpaczonym ojcem. Mama została zabrana do szpitala do miasta i tam też została pochowana na miejskim cmentarzu. Na pogrzeb pojechały tylko dwie siostry, ponieważ nie było się w co ubrać, nie było butów ani odzieży.

Ojciec nie był na mamy pogrzebie, tak się załamał, że nawet nie mógł chodzić. Byliśmy zrospaczeni, to byłą późna jesień, już padał śnieg. Całe lato pracowaliśmy w tym kołchozie, ale nie zpałacili nam ani centa, ani chleba gdyż powiedzieli "wy bolsze sjeli, kak zarabotali". /Wy więcej zjedliście niż zarobili./

Ojciec leżał na pryczy, nie było jedzenia aby go podratować. Napadało śniegu bardzo dużo i nastał mróz. W nocy chodziliśmy koapć ziemniaki /śmieszne/ tak kopać ziemniaki, które były przysypane śniegiem, ponieważ kołchoźnicy nie zdążyli wykopać i całe połacie pola z ziemniakami przysypało.

Chodziliśmy z łopatami, siekierami i odgarnialiśmy snieg, po czym kopaliśmy. Byłą to praca bardzo ciężka na nasze siły. Przynosiliśmy te ukopane ziemniaki zlaewaliśmy wrządkiem obieraliśmy ze skóry, potem gotowaliśmy i było można zjeść. Chodziliśmy na te ziemniaki całą zimę, gdyby nie te ziemniaki to nie wrócilibyśmy do Polski.

W dalszym ciągu panował głód i chłód, wszy i świerzb. Siostra najstarsza sięanmi opiekowała. Wymyślałą różne rzeczy, aby nas wykąpać, smarowała nas dziekciem /taki koński środek na świerzb./ Przesiała popiołu z brzozowego drewna i zalała wrządkiem, kiedy to sięustało zlewała do innego naczynia i powstał ług, który się dodawało do kąpieli zamiast mydła.

Po takiej kuracji wyleczone zostałyśmy, ale na wszy i karaluchy nie było rady. Przy ojcu trzeba było siedzieć i odganiać karaluchy ponieważ nie mógł sam tego zrobić. Ojciec zmarł 1944 roku, pochowaliśmy go w lesie, brat zrobił trumnę i zanieśliśmy go do grobu, smai było nas siedmioro.


#sybiracy #syberia #zapiskizsyberii #historia #iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu
  • 42
  • Odpowiedz
@till0: a gdzie tam. Ludzka pamiec jest krotka. Dodatkowo, jezeli czegos samemu sie nie doswiadczylo, to to, o czym mowisz, jest niemozliwe.
  • Odpowiedz
@LB55: miałem kiedyś taką sąsiadkę, przeżyła zesłanie. Fizycznie babka nie do zdarcia, stara, ale samodzielna i ruchliwa. Natomiast psychika - dramat. Multum chorób umysłowych, nie dało się obok niej żyć. Leki trochę pomagały, ale mimo wszystko ciężko było. Otworzyła się kiedyś przy okazji jakiejś wizyty o pierdołę i opowiadała trochę swojej historii. No ciężkie i smutne miała życie, a później przelewało się to zło na sąsiadów xD
  • Odpowiedz
@LB55: Nie wyobrażam sobie co musieli ci ludzie czuć, rodzice jak i dzieci... Po takich doświadczeniach ich psychika musiała być niesamowicie poraniona, przeżyli piekło na ziemi, widzieli jak rodzice umierają z głodu i zimna. Nie mogę sobie nawet tego wyobrazić.
  • Odpowiedz
@LB55: Niesamowite dla mnie w takich zapiskach i różnego typu dziennikach z czasów wojny jest taki trochę chłód z nich bijący. Nie wiem jak to do końca opisać. W typowej książce taka śmierć matki byłaby tragedią, z opisami na kilka stron, przemyśleniami bohaterki itp. A tu po prostu - było ciężko, byliśmy chorzy, mama zmarła, na pogrzeb nie mieliśmy w czym pójść, tata się załamał i potem też zmarł. Więcej opisu
  • Odpowiedz
@LB55 przeczytałem całość, którą udostępniłeś w pdf. Bardzo przejmujące to wszystko co przeszła Twoja rodzina. Momentami ze łzami w oczach czytałem. Dziękuję Ci że podzieliłeś się z nami ta historia!
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@enzojabol: dokładnie o tym samym pomyślałem. Możliwe, że śmierć mamy i taty była tak traumatyczna, że nawet spisując historię autorka chciała o tym jak najmniej myśleć.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@enzojabol: a jakbyś opisał po np 20 latach swoje 5 lat zycia? Matka umarła w jednej chwili, a ziemniaki kopali 5 miesięcy dzień w dzień ¯\_(ツ)_/¯
  • Odpowiedz
@LB55: cholernie mi źle jak pomyślę że to wszystko działo się zaledwie ~70 lat temu ( ͡° ʖ̯ ͡°)
A to chyba jeden z najsmutniejszych fragmentów pamiętnika
  • Odpowiedz
@nnamrebmob: Raczej tak, leży w niedalekiej odległości od Nowosybirska. A tam chyba dojechał pocią. Krasnojarsk też nie względnie niedaleko, więc obóz pracy też znajdował się gdzieś w okolicy, ale nie mogę go zlokalizować
  • Odpowiedz
@nnamrebmob: z tego co sam googlałem to chyba jest to.

@pieczk: a to już jak będę miał całość spisaną to pomyślę w sumie nigdy wykopaliska nie dodawałem :P ja to raczej mirko niż główna

@enzojabol: coś w tym jest, jakby właśnie śmierć była normalniejsza i bardziej na porządku dziennym niż ziemniaki i pełny żołądek
  • Odpowiedz