Wpis z mikrobloga

Od zawsze miałem spiny z ojcem. Ostatnio za każdym razem jak odwiedzam rodziców kończy się to... Już nawet nie kłótnią, a najeżdżaniem na mnie i ubliżaniem. Bo mi się już nie chce odpowiadać. Choleryk, nerwus, on staje się osobą, którą nigdy nie chciał być.

Kilka dni temu skończyłem 31 lat. I porównałem jego i moje życie w tym wieku...

Gdy przychodziłem na świat on też miał 31 lat, ja nie mam i nie będę miał dzieci.
Był kilka lat po ślubie z piękną, oddaną, wierną kobietą. Ja już nawet na to nie liczę.
On dostał od teściów piętro domku, ja mam mieszkanie z kredytem na kolejne 20-kilka lat.
On miał siły i możliwości, ja mam chorobę kardiologiczna, która czasem powstrzymuje mnie od ruszenia się z domu.

I chociaż starałem się osiągnąć więcej od niego, być lepszym człowiekiem, mieć lepsza, lepiej płatna pracę... Życie nijak mi w tym wszystkim nie chciało wynagrodzić. A na koniec dnia od ojca usłyszę, że jestem niepoważny, dziecinny, że nie doceniam tego co mam. Czyli czego?...

A teraz święta. Kolejne. Może ostatnie. W kurczącym się "rodzinnym" gronie.

Trzymajcie się tam Mirki z tagu. Niech wam jajko lekkostrawnym będzie...

#przegryw
  • 4
@cienki137: U mnie odwrotnie. Stary ma spiny, że to mi się w życiu udało odnieść sukces (nie posłusznemu i pyskującemu dziecku), a nie dla mego starszego brata z pod tagu #przegryw, który zawsze był grzeczny i się słuchał.

Najbardziej go #!$%@?, że.mam #!$%@? na to co mówi do mnie i wpada w furie i złość ,.a jak kończą.mu się argumenty - to zaczyna się przeklinanie itp. no miód na moją