Wpis z mikrobloga

Dzisiaj na #nowomowajehowych IV, ostatnia część wpisów o wykluczeniu. Poznacie mój punkt widzenia, gdy sama byłam Świadkiem Jehowy, dowiecie się, jak wyglądał mój komitet sądowniczy i czy po odejściu z tej religii coś zmieniło się w moim życiu na lepsze ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Część I - https://www.wykop.pl/wpis/67009797/witam-was-po-wielu-miesiacach-przerwy-na-nowomowaj/
Część II - https://www.wykop.pl/wpis/67116395/nadszedl-czas-na-czesc-ii-dotyczaca-wykluczenia-ty/
Część III - https://www.wykop.pl/wpis/67235941/witam-was-w-kolejnej-iii-czesci-o-wykluczeniu-dzis/

Część IV

Ten ostatni scenariusz z III części jest właśnie o mnie. Nie byłam szczęśliwa jako Świadek Jehowy, choć obiecano mi, pokazywano w Strażnicy i telewizji internetowej jw broadcasting, że jak będę gorliwa i wytrwała w służbie dla Boga, to zaznam spokoju umysłu, sensu w życiu i prawdziwego szczęścia. Bardzo się angażowałam i w zborze byłam wzorowym ŚJ. Byłam pionierką (czyli sporo chodziłam po domach), często miałam tak zwane punkty - byłam zapraszana na środek Sali, aby zaprezentować, jak należy głosić, jak należy prowadzić studium biblijne z osobą zainteresowaną, a także do wywiadów na zgromadzeniach i kongresach, gdzie występowałam przed setkami i tysiącami osób.

Cały czas zadawałam sobie pytanie, co robię nie tak. Przecież bracia pokazują mi, że mnie cenią, a skoro sami starsi mnie doceniają, to znaczy że mam błogosławieństwo Jehowy. A jednak nadal byłam nieszczęśliwa i czułam, że moje życie nie ma sensu. Doszło do tego, że nawet nie chciałam żyć. Czułam smutek i złość. Złość na to, że „oni”, tam w telewizji jw broadcasting i w Strażnicy są tacy szczęśliwi, a ja nie! Zaczęłam mówić starszym o tym, jak się czuję. Regularnie mnie odwiedzali, martwili się o mnie, próbowali pocieszać na podstawie Biblii. Ale widziałam, że ci szczęśliwcy są tylko na obrazkach. Nie doświadczałam tego szczęścia. Nie znałam też na żywo żadnego Świadka, który jest szczęśliwy.

To tak, jakbyś oglądał zdjęcia znajomych na facebooku, czy instagramie i widział, że podróżują, że wzięli ślub, że założyli rodzinę. Myślisz sobie, że przecież są tacy szczęśliwi, a Ty nie i zaczynasz się użalać na swój los. Znasz to, prawda? Niejeden się na to złapał. Ale dociera do Ciebie, że nie znasz tych ludzi i nie wiesz, jakie mają problemy. Po czasie okazuje się, że ktoś z nich poważnie choruje. Albo że bierze rozwód. Albo że jego dziecko umarło, bądź stała się jakaś inna tragedia, nieprzewidziana sytuacja. Najczęściej nawet nie dowiesz się tej drugiej strony medalu, poza tą, którą pokazują w mediach społecznościowych.

Nauczyłam się, że bez sensu wyciągać wniosek, iż ktoś jest szczęśliwy tylko dlatego, że uśmiecha się na zdjęciu, albo z uśmiechem o czymś opowiada. Banalna prawda, możecie wręcz pomyśleć jaka głupia i naiwna byłam. Tak, zgadza się, byłam! Ale jednak jak jesteś takimi obrazami bombardowany kilka godzin w tygodniu i przy tym jest Ci sugerowane:

Zobacz! Możesz być tak samo szczęśliwy jak oni! Wystarczy, że będziesz służyć Jehowie w Jego wspaniałej organizacji!


to zaczynasz w to wierzyć. I zastanawiać się, co robisz źle, że tak nie czujesz, obwiniasz się i gnębisz siebie, bo zawsze, ale to ZAWSZE ROBISZ ZA MAŁO.

W tym swoim rozgoryczeniu zaczęłam szukać informacji krytykujących ŚJ będąc jeszcze Świadkiem i znalazłam między innymi informacje zawarte w części III. Przestałam chodzić do służby i na zebrania, po pewnym czasie zaczęłam też spotykać się ze @Zgrywajac_twardziela. Moi rodzice chyba myślą, że odeszłam dla chłopaka i liczą na to, że kiedyś wrócę. Nie! Odeszłam, bo uznałam, że to niemoralne, aby nadal identyfikować się z organizacją, która niszczy ludziom życie. Odeszłam, bo przestałam wierzyć w Jehowę. Bo zaczęłam zauważać, że to nie dla mnie. Odeszłam, bo sumienie zabrania mi wspierać organizację religijną, która składa ofiary z własnych dzieci zabraniając lekarzom podać im transfuzję krwi i która czynnie wspiera pedofilię.

Przyznaję, potrzebowałam terapii i na takowej byłam na oddziale dziennym, na którym zresztą poznałam mojego niebieskiego, z którym niedługo potem zamieszkałam, do czego przyznałam się starszym, w związku z czym zaprosili mnie na komitet sądowniczy.

Poszłam na niego, po to, żeby im powiedzieć, że nie chcę już być Świadkiem Jehowy. I zrobiłam to, nie byli na to gotowi. Chcieli mi zrobić wykład na temat niemoralności płciowej i że Jehowie nie podoba się, że mieszkam z chłopakiem bez ślubu. Nie interesowało mnie to, nie przyszłam po to, żeby wysłuchiwać coś, o czym wiem. Przyszłam powiedzieć, jakie jest moje zdanie i wyjaśnić, dlaczego odchodzę.

Powiedziałam, że chcę odejść i zaczęłam wymieniać dlaczego. Nie bałam się, ani nie stresowałam, zwłaszcza że jeden ze starszych to był człowiek, którego kiedyś uważałam za przyjaciela i który próbował mi pomóc, tak więc otwarcie mówiłam co myślę. Jeden ze starszych próbował mi wmówić, że będę bardzo nieszczęśliwa i że to działanie obróci się przeciwko mnie. Że zabraknie mi zboru, że zatęsknię za Jehową, że w świecie nie znajdę ani prawdziwej miłości, ani prawdziwych przyjaciół, ani prawdziwego szczęścia. Odpowiedziałam: „nawet jeśli, to przecież nic się nie zmieni”. Ogólnie zaczynał się niecierpliwić tym, że krytykowałam organizację i traktował mnie bardzo protekcjonalnie.

Ten, którego lepiej znałam, prawie się nie odzywał. Jak się odezwał, to był wyrozumiały, ale widziałam że cierpi, miał łzy w oczach, bo wiedział, że z moimi poglądami na temat organizacji ja już nigdy nie wrócę.

Trzeci natomiast był cały czas na luzie, nie spinał się, a najlepszy był na koniec – powiedział, że ma nadzieję że będę szczęśliwa i tego mi życzy i mówił to szczerze, a nie ironicznie :) Do dziś doceniam jego poczciwość i dobrą duszę.

Potem, po jakimś czasie wybrałam się na prywatną terapię, na której byłam półtora roku. Bardzo mi pomogła, zdystansowałam się do tego tematu, do tego co tam przeżyłam (opowiedziałam Wam może zaledwie promil moich doświadczeń, więc bardzo proszę nie wyciągać pochopnych wniosków), zrozumiałam, że nie mam o co mieć żal do rodziców, czy do zboru, bo przecież ci ludzie są tak samo zmanipulowani, jak ja byłam. Jestem zła jedynie na przywódców religijnych – w tym wypadku Ciało Kierownicze, które wykorzystuje, manipuluje i w sposób ohydny używa szantażu emocjonalnego wymuszającego posłuszeństwo tych zagubionych ludzi. Dlatego będę zarówno Świadków Jehowy, oraz innych ludzi uświadamiać, co się odwala wewnątrz tej organizacji. Tak się składa, że tag powstał tuż pod koniec mojej prywatnej terapii i dostałam, że tak powiem, błogosławieństwo terapeutki – uznała, że pisanie o tym to bardzo dobry pomysł i że jak najbardziej w moim przypadku ma wartość terapeutyczną, bo widzi, że odcięłam się od żalu i zgorzknienia.

Jeśli chodzi o moje obecne życie, to co będę się rozpisywać – jestem w udanym związku, mam pracę którą lubię, nie mam powodów, by narzekać. Moje życie jest jak tytuł Świadkowej piosenki: the best life ever (ʘʘ) z całego jej tekstu rzeczywiście tylko tytuł tu pasuje, jak chcecie, to sobie posłuchajcie, lubiłam ją xd: https://www.jw.org/en/bible-teachings/teenagers/what-your-peers-say/video-best-life-ever/

----------

Przedstawiam oficjalne stanowisko Świadków Jehowy w tej sprawie - większość zborów i większość Świadków się go trzyma. Bagatelizowanie go jest niezmiernie rzadkie, przez 24 lata życia tam nie spotkałam się z ani jednym przypadkiem, by zostało to ignorowane, a nawet jak było, to były wyciągane konsekwencje, o czym wspomniałam w części II. Dodatkowo większość byłych ŚJ deklaruje to samo, co ja – Świadkowie Jehowy dopuszczają się ostracyzmu wobec byłych członków społeczności, nawet własnych dzieci. To nie jest przypadek, że tak wiele osób o tym mówi i teraz zwrócę się do byłych Świadków, których ten ostracyzm ze strony rodziny nie dotknął – poszczęściło Wam się i naprawdę mnie to cieszy, tak właśnie powinno być, religia nie może być ważniejsza od własnego dziecka i Wasze rodziny są godne podziwu. Jednak nie zmienia to faktu, że jesteście w mniejszości.

W celu wyjaśnienia wykluczenia w części I posiłkowałam się oficjalnym artykułem ze Strażnicy, z którym możecie zapoznać się tutaj: https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/1981688

Warto zapoznać się też z tym artykułem, który mówi o tym, jak ŚJ mogą radzić sobie po wykluczeniu ich bliskich – współmałżonków, rodziców, rodzeństwa, czy dzieci. Dowiecie się z tego artykułu, że dla samych Świadków wykluczenie bliskiej osoby wiąże się z cierpieniem psychicznym, a także że niektórzy byli ŚJ postanowili wrócić, bo ich rodzice nie utrzymywali z nimi kontaktu: https://www.jw.org/pl/biblioteka/czasopisma/straznica-do-studium-wrzesien-2021/Kiedy-kto%C5%9B-bliski-opuszcza-Jehow%C4%99/

Polecam też filmy, które ŚJ oglądają na kongresach, a potem omawiają je również na zebraniach i za wzór do naśladowania stawiają sobie osoby i sytuacje tam przedstawione:

1. „Pozostań lojalny mając zjednoczone serce” - https://www.jw.org/pl/biblioteka/materialy-wideo/#pl/mediaitems/VODBiblePrinciples/pub-jwbai_201611_1_VIDEO

2. Trzyczęściowy „Lojalnie popierajmy decyzje Jehowy: Unikajmy kontaktów z grzesznikami nieokazującymi skruchy” - https://www.jw.org/pl/szukaj/?q=Lojalnie+popierajmy+decyzje+Jehowy%3A+Unikajmy+kontakt%C3%B3w+z+grzesznikami+nieokazuj%C4%85cymi+skruchy

------------------
Nie jestem już Świadkiem Jehowy, odeszłam stamtąd mając 26 lat (teraz mam 30) po 24 latach (moi rodzice zostali ŚJ, gdy miałam 2 lata). Nie wierzę już w ich nauki, odrzuciłam wiarę w osobowego Boga i nie uznaję autorytetu Biblii, jednak będę ją w niektórych wpisach przytaczać, jako dowód na podstawę tego, w co wierzą ŚJ.

#nowomowajehowych #swiadkowiejehowy #religia #sekta i pozwolę sobie nawet na #gruparatowaniapoziomu, gdyż te wpisy wymagają z mojej strony zaangażowania, uczą czegoś o hermetycznej sekcie i dają mi wiele radości z dzielenia się tymi informacjami, by każdy z Was miał możliwość umieć z nimi rozmawiać, gdy nadejdzie taka potrzeba i podjąć świadomą decyzję w razie czego, bo ŚJ wszystkiego Wam nie powiedzą.
Pobierz Sandrinia - Dzisiaj na #nowomowajehowych IV, ostatnia część wpisów o wykluczeniu. Poz...
źródło: comment_16615206606ESCdv6B0PUYExHrcMGRT5.jpg
  • 95
@Zgrywajac_twardziela: A nie prawda. KK nie uważa mieszkania chłopaka i dziewczyny za niemoralność płciową. Głównie KK chodzi o to, żeby nie współżyć przed ślubem ale samo mieszkanie to nie jest wielki problem. Niektórzy tylko się plują, że to niemoralne lub niezalecają ale zdecydowanie nie jest grzech płciowy. Po resztą ludzie z KK bardzo mocno naciskają na grzechy płciowe, a w rzeczywistości katolicy nie powinni tak bardzo się tym przejmować. Nie bez
@Sandrinia: Pomijając fakt że większość religii na gównie jest oparta, to naprawdę od samego początku trzeba było szurać na terapie i do psychologa, kiedy zaczęłaś odczuwać dysonanse. Nie wspomnę już tego jak długo trzeba było tkwić w sekcie żeby zdać sobie z tego sprawę. Serio bez obrazy ale nie jestem wstanie sobie wyobrazić jak miękka musisz mieć psychikę i niska samoocenę, teraz i wcześniej kiedy byłaś tego częścią. Życzę Ci powodzenia,
@uukasz: napisałam we wpisie, że poznaliście zaledwie promil mojej historii i aby nie wyciągać pochopnych wniosków. A więc proszę Cię, nie wyciągaj takich, bo zapewniam Cię, że wszystko dobrze z moją psychiką, poczuciem własnej wartości i realnym szczęściem.

Chcę pomagać innym ludziom i głównie to jest moją motywacją - wiem, że Świadkowie Jehowy mnie czytają i niech wiedzą, że można normalnie żyć po wyjściu z sekty. Czytają mnie też ludzie nie
@matinho10: no i miałam problem, to poszłam na terapię, która mi pomogła, bo trafiłam na doświadczoną osobę. Biorę pod uwagę, że komu innemu mogłaby nie pomóc, w tym samym, czy innym problemie. Normalne podejście, a nie wyszydzanie dla wyszydzania, czepianie się dla czepiania. W przeciwieństwie do bycia ŚJ bycie na terapii nie zagraża mojemu życiu, więc czemu wyciągasz bezpodstawną hipotezę o tym, że z terapii zrobiłam sobie nową religię? Czy gdzieś
@matinho10: żadnych takich banałów nie słuchałam, to jest mit powielany na tagu przegryw. Ewentualnie powielany przez bardzo Kiepskich "terapeutów". Terapia pomogła mi zrozumieć, dlaczego ja osobiście zdecydowałam się zostać ŚJ, pomogła mi pozbyć się żalu i rozgoryczenia, pomogła mi pojąć jakie błędy popełniłam i jak mogę uniknąć ich w przyszłości, pomogła polepszyć relacje z rodzicami, którzy przez pierwsze 2 lata nie utrzymywali ze mną kontaktu. To było półtora roku ciężkiej pracy