Wpis z mikrobloga

@elemenTH: tylko w tamtych czasach nie było waloryzacji kredytu, dopiero zmiana ustroju wprowadziła na rynek kredyty hipoteczne które znamy. Osobom którym zamieniono kredyty z poprzedniego ustroju na te „wolno rynkowe” już tak wesoło nie było - mogłeś spłacić i 300% tego co pożyczyłeś a nadal miałeś kredyt do spłaty. Co ciekawe takie kredyty były głównie w państwowym PKO BP.
@elemenTH: dlatego dzisiaj już banki są przygotowane na takie sytuacje i niestety konsument nie będzie mógł tak łatwo pozbyć się kredytu w analogicznej sytuacji - m.in. jest teraz wibor, który „waloryzuje” na bieżąco aktualny dług. Raczej ciężko będzie o sytuacje w której wibor nie nadąży z inflacją, a pensja tak, co pozwoliło by na łatwiejsza spłatę kapitału.
@bsuuuh: Okej, WIBOR uwzględnia inflację „aktualną”, ale teoretycznie gdyby po 2 latach inflacja spadła drastycznie do poziomu 1-2% to WIBOR też spadnie. Oprocentowanie zostanie przeliczone i wyniesie tyle co przed kryzysem, a pensje (ale i ceny) pozostaną.
@PanG: Mamy jeszcze coś takiego jak waloryzację sądową i w przypadku istotnej zmiany siły nabywczej pieniądza po powstaniu zobowiązania sąd może zgodnie z zasadami współżycia społecznego, zmienić wysokość lub sposób spełnienia świadczenia pieniężnego, chociażby były ustalone w orzeczeniu lub umowie.

Co prawda konsumentów chroni jeszcze art. 13.ustawy z dnia 28 lipca 1990 r. o zmianie ustawy - Kodeks cywilny, ale po pierwsze jest on usytuowany w innej ustawie niż Kodek cywilny,
#!$%@?ło inflację tak, że po 2 latach w zasadzie spłacili kredyt z kilku wypłat.


@elemenTH: a w międzyczasie ludzie co oszczędzali 10 lat na mieszkanie na 'książeczkach' mogli sobie kupić za oszczędności życia gumę turbo. O tym się już rzadziej wspomina.

No i oczywiśćei taka spłata kredytu po #!$%@? inflacji działa tylko jeżeli miałbyś stałą stopę, a nie zmienną ( ͡° ͜ʖ ͡°)