Miała być Świdnica, jednak instynkt stadny zwyciężył i pierwotny plan został chwilowo zarzucony. Ponieważ towarzystwo ociągało się z godziną wylotu stwierdziłem, że walnę sobie wcześniej pięćdziesiątkę na rozgrzewkę (w kilometrach, ma się rozumieć), co w połączeniu z właściwą setką miało dać całkiem sympatyczny wkład do Równika. Nie przewidziałem jednak, że brouter aż tak szczodrze sypnie piachem pod koła, bo trasa to taki mocny gravel+ - nie obyło się bez pchania rowerów przez chaszcze, jazdy szlakami, które w białym kwadraciku nie dorobiły się jeszcze własnego kolorku, skakania przez kałuże z rumakami na plecach czy driftów po piaskownicach na polnych drogach. Mam wrażenie, że terenu było tu znacznie więcej, niż asfaltu, ale w końcu od czego są szersze oponki i ładna pogoda :) Wycisk był solidny, ale zdecydowanie warto było, cała ekipa wróciła zadowolona.
A ta dodatkowa jedyneczka to symboliczna cegiełka mojego mniejszego kilometrojada :) Sporo wysiłku kosztowało mnie bieganie kolejnego dnia, ale misja zakończyła się sukcesem: nauczyłem młodego kręcić, jest nas magiczne n+1 :D
@ujdzie: Od dłuższego czasu chodzi za mną sentymentalny wypad do Zagórza Śląskiego, ale się po prostu nie składa . Dwa lata temu trzasnąłem kółeczko przez Świdnicę i było blisko, niestety problemy techniczne nieco pokrzyżowały mi plany i musiałem zrobić taktyczny odwrót. Trasa do Otmuchowa wizualnie najbardziej utkwiła mi w pamięci, właśnie ze względu na tło - najpierw Masyw Ślęży, później Góry Sowie, a na końcu jeszcze dalsze pasma, po prostu bajka.
Miała być Świdnica, jednak instynkt stadny zwyciężył i pierwotny plan został chwilowo zarzucony. Ponieważ towarzystwo ociągało się z godziną wylotu stwierdziłem, że walnę sobie wcześniej pięćdziesiątkę na rozgrzewkę (w kilometrach, ma się rozumieć), co w połączeniu z właściwą setką miało dać całkiem sympatyczny wkład do Równika. Nie przewidziałem jednak, że brouter aż tak szczodrze sypnie piachem pod koła, bo trasa to taki mocny gravel+ - nie obyło się bez pchania rowerów przez chaszcze, jazdy szlakami, które w białym kwadraciku nie dorobiły się jeszcze własnego kolorku, skakania przez kałuże z rumakami na plecach czy driftów po piaskownicach na polnych drogach. Mam wrażenie, że terenu było tu znacznie więcej, niż asfaltu, ale w końcu od czego są szersze oponki i ładna pogoda :) Wycisk był solidny, ale zdecydowanie warto było, cała ekipa wróciła zadowolona.
A ta dodatkowa jedyneczka to symboliczna cegiełka mojego mniejszego kilometrojada :) Sporo wysiłku kosztowało mnie bieganie kolejnego dnia, ale misja zakończyła się sukcesem: nauczyłem młodego kręcić, jest nas magiczne n+1 :D
#rowerowyrownik #rower #rowerowywroclaw #ruszwroclaw #gravel #100km
Skrypt | Statystyki
Mogę ci jakąś traske narysować jak chcesz.
Tak z resztą pijaków jeździmy endurówkami na Ślęże/Radunie :D