Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
#logikarozowychpaskow #zwiazki #zona

Mam problem z #rozowypaek. Po 30-tce wychodzi z niej matka. Jednak powiedzenie - chcesz wiedzieć jaka będzie żona, to spójrz na teściową. Nie wierzyłem w to i przez LATA dostawałem na tacy inny wzór. Ale zaczyna się ona przeistaczać w matkę. Matka nie jest chora psychicznie czy coś, nie rujnuje rodziny ale ciągle się DRZE.

To jest nie do zniesienia. Bardzo angażuję się w życie domowe, po pracy zwykle jestem w domu, zajmuje się domem, dzieckiem poćwiczę sobie na ogrodzie a zimą w salonie, no wiecie - domator. Problem jest taki, że moja kobieta z byle czego pokrzykuje, podnosi głos, używa takiego niemiłego, roszczeniowego, pretensjonalnego tonu. (Pytanie DLACZEGO NIE ZROBIŁEŚ XYZ doprowadza mnie do szału!)

Rozmowy nic nie dają - na gorąco twierdzi, że i tak nie krzyczy. Na chłodno - w ogóle nie rozumie idei, że ten sam przekaz można podać na wiele różnych sposobów.

Sam jestem zwolennikiem wychowania poprzez przykład - ale z dzieckiem jest łatwiej niż z dorosłym. Sam zachowuję się tak, jakbym chciał, by ona się zachowywała. Stawiam na spokój, na powtarzanie jak krowie na rowie. Ale jak zaczyna mi za dużo pokrzykiwać, to nie wytrzymuję - wydzieram się 3x mocniej niż ona, polecą chamskie słowa i wychodzę kończąc dyskusję. Często muszę wyjść z domu, by nie słuchać. Ona często potem płacze i mówi, że zachowuję się jak furiat. Oczywiście żadne dyskusje wtedy nie pomagają. Ona nie krzyczała, to ja wydarłem się. No i tak - ja się wydarłem, ale ile można słuchać pokrzykiwania i zarzutów o robienie rzeczy złośliwie, gdy ja się starałem?

Dramat polega na tym, że to są bzdety z mojego punktu widzenia. Afera o niedokładne posprzątanie czegoś ("to zrób to sama jak umiesz lepiej" i nie robienie tego jakiś czas gówno daje ^^), o takie bzdety z życia codziennego. bo nie mamy poważniejszych problemów. W domu wszyscy zdrowi, pieniędzy starczy, nie wszystko mamy na piardnięcie ale no pamiętam dzieciństwo i młodość na znacznie, znacznie niższym poziomie. Ani długów, ani kredytów. Ona nie pracuje, zajmuje się dzieckiem. Ale zaczynało się to wcześniej. Z pracy ofc byla też niezadowolona. Dziecko było trochę ucieczka z etatu. Fakt - był to januszex i sam bym tam nie pracował ale gdzie pozytywne nastawienie?

Nie jesteśmy ze sobą rok. Jesteśmy razem kilkanaście lat. Ja jestem sobą - mężczyzną nastawionym pozytywnie do życia, staram się widzieć pozytywy, czerpię radość z małych chwil, które pozwalają mi przetrwać gorsze momenty, choć po tym jak przeżyłem światło w lodówce, komornika rodziców inne takie, to mam w życiu luz. Mam jakieś tam cele, realizuję je sobie. Czasem coś mi nie wyjdzie, czasem wyjdzie. Generalnie osobiście lubię życie, jestem zadowolonym człowiekiem. Zawsze zarażałem ją optymizmem (chociaż wiadomo, też mam czasem "dzień na nie"), starałem się rozbawić i w sumie nadal tak jest ale ona... gnuśnieje.

Wiecie co jest najgorsze? Przed wyjściem do pracy potrafię ogarnąć dużo w domu - daję zwierzakom jeść, przygotuję Roombę do pracy, ogarnę garki w zlewie, opróżnię zmywarkę, zaniosę kosz z praniem do pralni (czasem podzielę na białe/ kolorowe, czasem sobie wstawię, jak wiem, że nic nie dorzuci), czasem posprzątam łazienkę - zlew, kibel. Wstaję w tym celu o 6 rano. Dziecko budzi się później to i mama śpi dłużej. Rzadko robię kanapki, bo zwykle niezadowolona była, więc dałem sobie siana. I wiecie co? I tak dostaję opr ;/ Ale jak tego nie zrobię, to nikt nie zrobi albo zjeby będą jeszcze większe, bo przecież się przyzwyczaiła, że jest wygodnie, że chłop rano ogarnie minimum i można sobie wstać na spokojnie (było tak przed dzieckiem też).

Fakt wracam - jest ogarnięte, obiad podany - nie ma co narzekać. Ale czasem nie mogę tego już znieść. Demotywuje mnie to do wielu rzeczy. Nie chcę wchodzić na grunt emocjonalny (krzyki), bo to nie rozwiązuje niczego a z kobietą na gruncie emocji nie wygram. Grunt logiczny działa odwrotnie - ona go nie rozumie. Uważam, że winne jest wychowanie w krzykach. Jej brat jest dosłownie taki sam - ciągle drze mordę jak coś robi z ojcem (mają firmę razem). Jej siostra dokładnie to samo, tylko od znacznie wcześniejszego wieku. Moja dopiero ok. 30 dostała zastrzyk domu rodzinnego w mózgu i nic nie działa. Kończy się albo tym, że mnie beszta albo doprowadzam ją do płaczu, gdy się postawię. Nie chcę być #!$%@?ą pod pantoflem. Rozumiem, że ma w domu zajęcia (bo ma, kawki nie pije i nie ogląda trudnych spraw). Rozumiem, że siedzenie w domu przygnębia - mamy na to badania. No ale jest żłobek, można iść do pracy. Tylko pracy się boi, bo znów janusz będzie obrażał. I takie błędne koło.

Ogólnie jest dobrze, nie mamy większych problemów i bzdura urasta do rangi przeszkody. Ja nie rozumiem czemu bzdury są tak poważne, ona nie rozumie czemu bzdury nie są dla mnie poważne. Wiele lat było dobrze. Po przeprowadzce był rok docierania się - były spięcia na gruncie organizacyjnym ale potem znów nastał ład i porządek oraz partnerstwo. Po ślubie tak samo, nawet fajniej. A teraz jakiś sukces reprodukcyjny osiągnęła i co się dzieje? Chcę jeszcze podziałać, bo nie chcę być alimenciarzem ;/ Zresztą budowanie czegoś naście lat i nagle beng?

Boje się co będzie z dzieckiem. Ona dla swoich rodziców była zawsze niewystarczająca i winna wszystkiemu co złe w jej życiu. W sensie jak się pożaliła to matka zawsze ją gasiła, że to widocznie jej wina, że coś jest z nią nie tak, że ma słuchać pani i nie pyskować. No i w pracy ona taka jest a w domu "Pani Kierownik". W pracy szef ją traktował tragicznie ale nie umiała odpyskować, postawić się. Był nawet epizod depresyjny i L4 z tego powodu, bo zadręczała się, że jest bezwartościowa w pracy.

Chciałbym tylko ŚWIĘTEGO SPOKOJU. Serio. Niczego więcej. Po prostu wieczorem jak dzieciak śpi to sobie usiąść, odpalić film i tyle. Terapia? W sumie by się przydała, pewnie obojgu ale może być ciężko to przeforsować ;/

Na bazie doświadczeń swoich, mojego ojca i wielu, wielu innych facetów wiem tylko, że jeśli to się kiedyś rozpadnie to nigdy więcej żony i bliskiego związku. Mój ojciec na łożu śmierci mi powiedział, że najbardziej w życiu żałuje, że porzucił swoją pierwszą żonę i związał się z moją matką, bo było tylko gorzej. I jedyne co go cieszy to to, że jestem ja (uważam, że został "złapany na dziecko", bo moja matka miała już mocno 30+ a zaszła z nim w ciążę po 3 miesiącach znajomości, jak nawet nie mieli gdzie mieszkać xD).



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: RamtamtamSi
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 23
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: Szkoda, że partnerka nie próbuje, chociaż w minimalnym stopniu, się zmienić. Pokrzykiwanie czy wieczne pretensje mogą też prozaicznie świadczyć o naruszonej gospodarce hormonalnej. Może ma problemy z tarczycą albo kortyzolem a to silnie działa na układ nerwowy. Przede wszystkim powinna sprawdzić czy tutaj nie tkwi sęk problemu. Albo nie wiem... Może ashwaganda na uspokojenie. Tylko z tego co piszesz to ona nie widzi problemu i kurczowo trzyma się tego co
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: w jakim wieku jest dziecko? pytam żeby zdiagnozować na ile jest #!$%@? a na ile to uzasadniona potrzeba, że nie pracuje

z krzykami zrób tak: jak czujesz że się zbliża awanti, coś jest niezadowolona i coś wisi w powietrzu, to włącz nagrywanie
po pierwsze będziesz miał większą świadomość tego co mówisz i trudniej będzie ci się odpalić i stracić kontrolę nad sobą
po drugie będziesz mógł jej pokazać jak wyglądają
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: "Spójrz na mamusie, a dowiesz się jaka będzie żona" można włożyć między bajki bo ja np. mam teściową anioła - dosłownie anioła, a moja małżonka ma dużo cech po tatusiu który krótko mówiąc złoty to nigdy nie był. Oczywiście ma też cechy swojej mamy np. opiekuńczość i stawianie rodziny na pierwszym miejscu, ale... no cóż geny tatusia też są bardzo widoczne :D
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: Musisz być stanowczy, komunikować że nie akceptujesz pokrzykiwania, nieprzyjemnego tonu, nawet jeśli płacze- to jest konsekwencja jej zachowania, nie Twojego. Najczęściej pod takim sposobem komunikacji coś się kryje- jakieś jej niewyartykułowane potrzeby. Polecam poczytać o komunikacji bez przemocy. Wymagać też od niej, żeby poczytała- nie prosić. Zaciągnąć do mediatora lub psychologa, przedstawić problem, ustalić rozwiązania i się ich trzymać- wymagać przestrzegania. Również o granicach w relacjach małżeńskich możesz poczytać. Powodzenia.
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: może powiedz jej, że będziesz ja całkowicie ignorował jak drze #!$%@?ę. Jak coś ma w głowie to w takich sytuacjach wróci do tego ustalenia i może stanie się bardziej krytyczna. Ale obstawiam, że jest po prostu niestabilna emocjonalnie i nie widzie po sobie zmiany zachowania
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: masz kilka możliwości:
1. Ustawić do ustawień fabrycznych - strzelić kilka razy plaskacza na otrzeźwienie, niech wie kto rządzi ( ͡º ͜ʖ͡º)
lub
2. Postawić jasne granice:
a) idzie do pracy i nie ma wymówek
b) idzie na terapię i tu też bez wymówek

Jeśli nie podejmiesz żadnych działań, to niestety będzie tylko gorzej (,)
  • Odpowiedz
via mirko.proBOT
  • 4
Anonim (nie OP): Skoro rozmowa nie trafia do niej to ją nagrywają jak się zachowuje i kiedy będzie spokojna to odtwórz nagranie i zapyta czy to zachowanie według niej jest odpowiednie lub zapytaj czy jakby słyszała kogoś obcego tak zachowującego się to by uznała, że jest wporządku?


· Akcje: Odpowiedz
  • Odpowiedz
via mirko.proBOT
  • 2
Anonim (nie OP): Takie krzyki nie biorą się z niczego, jest #!$%@? i naładowana energią, to co wylatuje z jej gęby to to samo co głośne bąki podczas jakiegoś rewolucyjnego trawienia, zastanów się nad tą teorią bo w cale nie jest taka głupia jak brzmi na pierwszy rzut. Każda rewolucja w ciele ma swoje objawy.

  • Odpowiedz
@mirko_anonim: dla mnie to ta twoja żona brzmi jak niezrównoważona psychicznie wariatka z jakimś syndromem wiecznej ofiary. Nie rób tego dziecku i #!$%@? póki jeszcze masz siłę. Może papier rozwodowy będzie jak kubeł zimnej wody na jej łeb.
  • Odpowiedz
@mirko_anonim w teorii działa to tak, że mówisz jej w spokojnej sytuacji, że nie chcesz komunikować się przez krzyki i oczekujesz zmian w tej kwestii. Że w momencie rozmowy gdy podnosi głos dajesz jej o tym znać i jak nie zmieni tonu to nie będziesz kontynuował rozmowy w taki sposób i będziesz wychodził z pokoju i wrócicie do rozmowy jak będzie gotowa mówić normalnym tonem.

Potem gdy ta sytuacja oczywiście ma miejsce
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: miałam taką koleżanke. Ona robiła jazdy na wyjeździe studenckim innym ludziom ze studiów o jakieś pierdy pokroju łyżeczka w zlewie. Problemy ze wszystkim. Dla mnie te parę dni z nią to była męczarnia. I ta typiara jako pierwsza wyszła za mąż i zrobiła sobie dziecko. Moja mina wtedy to takie wtf XDDD i tu proszę taki post. A więc tak to musi wyglądać u nich xd
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: Próba sił, ale nie daj sobie wejść na głowę, bo będzie tylko gorzej. To ty masz lekko dominować w takim związku, oczywiście z pełnym szacunkiem.
Najpierw stanowczo się jej pytasz, czy ma okres, boli ją głowa lub ma inne dolegliwości - to już ją trochę wybije z "marszu". Jak się zapyta to mówisz, że krzyczy i szukasz przyczyny. Oczywiście, powie, że nie krzyczy. Wtedy używasz argumentu, że znacie się już
n.....t - @mirko_anonim: Próba sił, ale nie daj sobie wejść na głowę, bo będzie tylko...
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: no to wyjścia są takie:
- mówić, by uważała na ton, nie krzyczała, mówiła spokojnie, gdy tylko pojawiają się oznaki podnoszenia głosu
- zmusić ją by poszła do pracy, np. do sklepu. Jeśli odmówi, zagrozić ograniczeniem pieniędzy.
- zmusić by poszła do psychiatry i na terapię. Jeśli odmówi, zagrozić rozwodem.
- bić, by znała swoje miejsce ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz