Wpis z mikrobloga

6 grudnia, 2023 rok. Łódź, okolice Marysińskiej, godzina 7:30. Z nieruchomości przy ul. Mineralnej 3 wyjeżdża Mazda RX-7, w środku dwójka osób - tata i córeczka - rodzina Kupiec, tata Mateusz i kilkuletnia córeczka Amelia. To był dość mroźny poranek, więc tata, szerzej znany jako internetowy streamer tajger bonzo, zaraz po wyjeździe za ogrodzenie jeszcze chwilę przystanął samochodem by w miarę silnik się rozgrzał oraz by szybko zamknąć główną bramę - wjazdową rzecz jasna do swej posesji. Uwinął się z tym w mgnieniu oka i już z powrotem był w samochodzie.
-Tato, dzisiaj będziesz długo w pracy?
-Oj córeczko, wiesz że ciężko pracuję. Bycie managerem dużego sklepu nie jest łatwe. Tatuś sam powtarzał ci to przecież...
-Ale tato, tak ciężko pracujesz, może byś jednak wcześniej skończył pracę? Dziś są mikołajki...
tajger uśmiechnął się w duchu, ale nie dał tego poznać po swojej córce. Miał przygotowany dla niej prezent i to taki, przy którym nawet jego małżonce, szanowanej specjalistce od makijaży Małgorzacie Kupiec oko zbieleje - kupił córce wielgachnego pluszowego misia, nową kolekcję lalek oraz słodycze. Amelka bardzo lubiła słodycze, choć oboje z małżonką trochę się bali o ten aspekt. Mogli pozwolić sobie na wizyty u drogich dentystów, ale nie chcieli z drugiej strony, by Amelka od małego miała problemy z zębami. Ale z drugiej strony od czego bywa pięciocyfrowa pensja zarządcy Leclerca oraz dodatkowe kilka tysięcy z YouTube'a...
-Tatusiu, proszę przyjdź dziś wcześniej do domu.
-Tatuś zobaczy czy się uda, ale nic nie może obiecać. Ale się postara. Obiecuje. - odparł tajger. Wyjechali samochodem już na Wycieczkową. Do Szkoły Podstawowej nr 142 im. Zawiszy Czarnego na Łupkowej nie mieli daleko - ba, tajger nawet do swojego miejsca pracy nie miał daleko. Samochodem jechał dziś tylko dlatego, że w sumie miał do załatwienia jeszcze kilka prywatnych rzeczy po pracy, między innymi podjechać na komendę w sprawie wyjaśnień rowerka dla córki - jakiś nienormalny widz oskarżył go o kradzież i zgłosił to na policji. Na szczęście tajger miał paragon udowadniający zakup rowerka z Auchan w M1, więc zgłoszenie było bezpodstawne. Podjechali pod szkołę.
-Bądź grzeczna Amelko. I nie rób żadnych głupstw, słuchaj się pani.
-Ale jakiego typu głupstw tato? - zapytała pogodnie mała Amelia.
-Na picia piwa na mrozie, zwłaszcza w rowie: głupstw tego typu - zażartował tajger. - No a teraz zmykaj. I bądź grzeczna!
Córeczka wysiadła z samochodu i podreptała z plecakiem w stronę bramy. Odwróciła się jeszcze i pomachała rączką w stronę samochodu. Mateusz odmachał córce po czym obserwował jak idzie w stronę wejścia budynku. Pomału wycofał samochód i odjechał w stronę Warszawskiej.
-No, całe szczęście zdążę. Daleko do Leclerca nie mam, więc własciwie mógłbym przejść się z buta. Ale ta cholerna komenda... - nie wiem ile tam zejdzie, ci policjanci na tej Ciesielskiej to tacy służbiści i formaliści, zawsze przetrzymają człowieka. Ale nic to, nie ma co się martwić na zapas - byleby tylko dziś odebrać nadgodziny i wyrwać się wcześniej...

Alternatywna rzeczywistość 6 grudnia, 2023 rok, Łódź, ul. Mineralna 3, godz. 6:30. Uszaty lump obudził się nagle. Pierd małżonki spod kołdry uwolnił się i zaatakował wściekle nozdrza, niszcząc resztki snu powiekami - i to jakiego snu! Lato, słońce, plaża na Arturówku, skwar leje się z nieba, a on pływał na materacu na jeziorku na Arturówku popijając schłodzone Harnasiu prosto z puszki, a na plaży stała cała lodówka zaopatrzona w ten jakże zacny trunek. Wrażenie umoczenia nóg w wodzie jednak nie ustąpiło, nawet na jawie - małżonka przez sen musiała go mocno naprzeć ciałem, przez co pęcherz nie wytrzymał i uszaty lump musiał popuścić. Podniósł kołdrę do góry i nie mylił się - jego część tapczanu, materiał oraz pościel ona której spał, była cała spowita moczem. Z resztą nie pierwszy to już raz. Materiał tapczanu aż zmienił kolor z tego tytułu. Uszaty menel popatrzył jeszcze raz na zażółknięte prześcieradło, po czym stwierdził:
-Łobaben.
Po mału wygramolił się z łóżka i zaczął ubierać się w znoszone już drugi tydzień ciuchy. Oboje z żoną rzadko prali, zwłaszcza zimą, bo trzeba oszczędzać. Na wszystkim, jak tylko można. Przez te wszystkie podwyżki, a najbardziej energia zdrożała. Ale nawet to nie powstrzymało jego uporu w nagrywaniu strymów niestrymów z komputera oraz gniotów ze smartfona. Kaplaty menel spojrzał na telefon. Dochodziła 6:45.
-Społem jusz szynne, to pifko akat morzna. - rzekł sobie w duchu. Założył buty na oszczane skarpetki, w których spał (wszystko dlatego, bo w domu było #!$%@? zimno), przepoconą bluzę z kapturem i kurtkę. Przez moment zastanowił się, jaki dziś jest dzień. 6 grudnia, mikołajki, tego typu. Na milisekundę w jego głowie pojawiła się kwestia córki, którą oddali do bidula. Ale nawet gdyby tu była, i tak by jej nic nie kupił, bo przecież co taki mały bachor miałby za potrzeby? Z resztą, powiedział przecież tym wszystkim hejterzom na stremie, że surka nie żyje - to chyba załatwiło temat. Niech się #!$%@?ą. Miał teras na głowie inerzeszy - dawny kolega z uniwersum Paschał kiwi, niejaki bobikraj, po ostatnich gniotach wytoczył mu a'la proses. Nie wiadomo szy to akat prafda, bo jeszcze żadne pismo nie przyszło. Z resztą, to frajerek tego typu.
-#!$%@?ś go - rzucił pod nosem karakan. Pragnienie harnolda wzięło górę. Co prawda temperatura była na minusie, ale spokojnie, wytrzyma - piwko na dworze o każdej roku porze, tojito. Akat ma ziś pieniądze, które podebrał żonie z renty, więc ona braku tej dychy nie zauważy. Z resztą to i tak lepsze niż brudny #!$%@? jego "kolegi", który czasem za "fachowe obsłużenie" odstępował mu puszkę już na wpół wypitą. Karakan czuł się wtedy jak w niebie, bo dzięki temu nie czuł w gardle posmaku śledzia, tego typu. Tylko trochę czasem potem mu się odbijało fiutem. Ale nie czas myśleć o nieprzyjemnych rzeczach. Udał się do drzwi. Otworzył je i zbaraniał. Pod bramą stała straż miejska. Dostali zgłoszenie - nie pierwsze z resztą - o nieodśnieżonym chodniku przed budynkiem, w którym waltetowała kaplata karykatura.
-Te, youtuber, cho no tu. Nawet już nie chcemy twojego dowodu. Musisz tylko jebnąć swój autograf, o tutaj. - ironizowali strażnicy miejscy podsuwając makakowi kolejny już mandat w kwocie 1500 zł.
uszaty sfel już chciał wziąć długopis od strażnika, gdy ten nagle ryknął mu w twarz:
-E, e e, gdzie z tymi łapami? Kolejnego długopisu po twoich łapskach do kosza nie będę wyrzucać! Biegaj na tę melinę po swój i podpisuj, ale już!
Ton strażnika wskazywał, że nie zamierza patyczkować się z karakanem. Ten posłusznie wrócił do domu po długopis i podpisał się na podsuniętym mandacie. Siódmym już z kolei.
-Zdzisiu, on to spłaci? - zapytał drugi strażnik. - To już kwota 10500 zł!
-Akat kompa zastawi w lombardziej i chociaż część spłaci, jaksiemówi. - odparł strażnik Zdzisiek, naśladując internetowe wypowiedzi menela. Po czym patrząc na menela dodał: -Takajesprafda.
Po wypisaniu mandatu rzucili kopię na śnieg, bo z obrzydzenia nie chcieli wręczać makakowi go własnorecznie bojąc się przypadkowego kontaktu skórnego. Wsiedli w samochód i odjechali. Uszaty zjeb podniósł mandat, przeczytał choć niewiele z tego rozumiał, ale jedno rozumiał na pewno - kwotę 1500 zł. Kolejną z resztą, jak zaznaczyli strażnicy. Była godzina 7:00. Lump ze świeczkami w oczach udał się w stronę sklepu "Społem" znajdującego się przy skrzyżowaniu Warszawskiej i Wycieczkowej. Miał nagrać kolejne wideo dla wizów ifanów, ale po sytuasji która akat właśnie nastąpiła odjęło mu mowę. No nis - ale hajsu #!$%@? żonie na dwa hanasie staszy. To poprawi mu trochę humor. Swój wideowysryw na ławce opodal domu nagra później, jak trochę ochłonie po mandacie.

#bonzo
  • 3