Wpis z mikrobloga

Witam wszystkich po przerwie. Słowem wstępu: niektórzy starsi wykopowicze może pamiętają moje wpisy postowane przez @Mleko_O pod tagiem #iiwojnaswiatowawkolorze Wpisy, jeśli się przyjmą, będą ukazywać się pod tagiem #wojnawkolorze

A POTEM NAZWALI GO ''BANDYTĄ'' - cz. II o ''Ogniu''.

To jest druga część wpisu - pierwsza jest tutaj: https://wykop.pl/wpis/75089697/witam-wszystkich-po-przerwie-slowem-wstepu-niektor

I teraz przechodzimy do creme de la creme posta. Skoro ''Ogień'' był tak szanowany i ceniony przez swoich podkomendnych i ludność okoliczną, to dlaczego jest tak kontrowersyjny? Dlaczego nazwano go ''bandytą''?

W 1955 roku ukazała się książka ''Rano przeszedł huragan''. Napisał ją komunistyczny grafoman, Władysław Machejek. Machejek był działaczem PPR od 1942 roku. We wrześniu 1944 roku po bitwie pod Rząbcem dostał się do niewoli Brygady Świętokrzyskiej i przez kilka dni był ordynansem pułkownika Antoniego Szackiego, dowódcy Brygady. Zdołał zbiec, a po zakończeniu wojny został sekretarzem PPR w Nowym Targu. Był bardzo gorliwym komunistą na tym stanowisku, by nikt nie dogrzebał się jego przeszłości.

Jego książka ''Rano przeszedł huragan'' była drukowana pierwotnie w odcinkach, by potem wydać ją jako całość. W książce tej zawarł fragmenty rzekomego dziennika ''Ognia'', zawierające niewydarzone brednie. Warto wspomnieć, że za donosami do WUBP w Krakowie na Kurasia stał właśnie Machejek.

Książki Machejka uznawane są powszechnie za zwyczajny bełkot i nie mają nic wspólnego z opracowaniami historycznymi.

Kilkanaście lat później swoje książki wydał pułkownik SB, Stanisław Wałach. W 1946 roku był szefem PUBP w Limanowej i Nowym Sączu. W 1969 roku ukazała się książka ''Był w Polsce czas'', a w 1976 r. - ''Świadectwo tamtym dniom''. Były to odrobinę lepsze od grafomanii Machejka książki, które Wałach oparł o dokumenty UB, oczywiście wielokrotnie nimi manipulując i fałszując.

Gros oskarżeń ''Ognia'' o zbrodnie pochodzi właśnie z tych książek. Powielano je m.in. w książkach Jana Tomasza Grossa. Przyjrzę się kilku z nim.

1) Słynne już ''powieszenie ciężarnej kobiety''. 10 grudnia 1945 roku w Waksmundzie ''Ogień'' miał rzekomo powiesić ciężarną (w 9-tym miesiącu ciąży) ''Katarzynę Kościelną'' za to, że nazwała go ''bandytą''. Historię tę opisali zarówno Machejek, jak i Wałach.

Cytat z rzekomego ''dziennika'' ''Ognia'':

''10 grudnia 1945 roku Katarzyna. Waksmund. Śmierć. Podejrzana. Brzuch - dwojaczki? Ludzie ślimaki. Lepiej niech niewinnie zginie, a obóz nie może być zdradzony. Sumienie? Wolność. Nie dałem się sumieniu. Katarzyna na słupie telegraficznym. Lew nie chciał wykonać. Kulka''.

Ta historia to żywe wcielenie Radia Erewań.

Zdarzenie to nie miało miejsca 10 grudnia, a 12 października 1945 roku, nie w Waksmundzie, a w Ostrowsku, zaś ofiara nazywała się nie Katarzyna Kościelna, a Helena Luberda. Co więcej, ''Ogień'' nie miał z tym nic wspólnego. Kobieta została powieszona przez Jana Goleniowskiego ''Lecha'' i Jana Lenarta ''Świerka'', którzy uczynili to na skutek donosu ze wsi. Bez wiedzy ''Ognia''.

Mieszkająca w okolicy Cecylia Sowińska zeznała: ''Miała podobno donosić na UB. Ale to był tylko jakiś przekaz, przez zazdrość. Miała to powiedzieć Antośka Byrdak, bo wcześniej mąż powieszonej chodził do niej, ale się z nią nie ożenił. Po śmierci [Heleny] mąż nadal chodził do Antośki. Czyli to zwykła kobieca zemsta była''.

Trudno znaleźć jakieś słowa na coś tak tragikomicznego i ja tylko to skomentuję, że Goleniowskiego i Lenarta za ten mord ''Ogień'' rozstrzelał.

2) Strzelanina pod Nowym Targiem 20 kwietnia 1946 roku. 50-osobowy oddział partyzancki zmierzający do Nowego Targu, by rozbić tamtejszy PUBP, zorganizował blokadę na drodze. Zatrzymywano i sprawdzano samochody. Jeden z samochodów, jadący w kierunku Czorsztyna nie zatrzymał się na wezwanie, a co więcej - pasażer tego pojazdu zaczął strzelać w kierunku ''Ogniowców''. W odpowiedzi na to, partyzanci otworzyli ogień, zatrzymali samochód i wyciągnęli 5 osób. Pasażer, który strzelał, okazał się być funkcjonariuszem PUBP z Nowego Targu. Wszyscy zostali rozstrzelani. Jak się później okazało, wszystkie ofiary były żydowskiego pochodzenia. Jednak ''Ogniowcy'' zawsze twardo utrzymywali, że nikt nie został zastrzelony za pochodzenie, tylko za współpracę z komunistami i strzelanie do partyzantów.

Nieprawdopodobne historie o mordowaniu ludzi za pochodzenie i grabienie ich opisał Wałach w swojej książce, dodając, że zabici przewozili rzekomo jakiś astronomiczny majątek (liczba pieniędzy, które miały zostać rzekomo ukradzione różni się w kolejnych wydaniach jego książek)

3) Strzelanina pod Krościenkiem, 2/3 maja 1946 r. Wg Machejka sadysta ''Ogień'' miał wywlec z ciężarówki Żydówkę i uciąć jej język za to, że go skrytykowała. Potem osobiście rozstrzelać miał 12 osób. Tak brzmiało to w rzekomym ''dzienniku'' majora: ''W nocy samochód z Żydami. Salci krzyczy: „Panie Ogień! Taką nieładną demokrację pan robi?" Ucięto język''.

Tymczasem partyzanci ''Ognia'' próbowali zatrzymać jadącą ciężarówkę, w której znajdowało się 26 osób (w tym kobiety i dzieci). W pewnym momencie dwóch partyzantów, z niewiadomych przyczyn, zaczęło strzelać. Wskutek ostrzału zginęło 11 osób, 7 zostało rannych. Po fakcie okazało się, że ciężarówką jechali Żydzi w kierunku granicy ze Słowacją.

I tym razem ''Ogień'' nie miał z tym nic wspólnego, ponieważ nie było go na miejscu zdarzenia i nawet o nim nie wiedział. Nie było żadnej ''Salci'', której rzekomo ucięto język. Śmierć tych ludzi była całkowicie przypadkowa. Należy tu jednak nadmienić, że nie ma żadnych informacji, by ''Ogień'' kogoś ukarał za tę straszną zbrodnię. Istnieje podejrzenie, że Jan Batkiewcz ''Śmigły'', dowodzący podczas tej akcji, sfałszował jej przebieg w raporcie dla ''Ognia'', dlatego ten nie wyciągnął konsekwencji.

Co ciekawe, tej samej nocy, ''Ogień'' zastrzelił obecnego na miejscu kaprala Jana Wąchałę ''Łazika'' (on zatrzymał ciężarówkę) za morderstwo i rabunek na dwóch kupcach żydowskich. Jego dwóch wspólników uciekło przed ''Ogniowcami'' na Ziemie Odzyskane.

4) Gubałówka, 4 sierpnia 1946 r. Wg Wałacha na Gubałówce ''Ogniowcy'' mieli z zimną krwią zamordować niewinnego konduktora Zacharego Szumlańskiego. Tymczasem trzech ludzi ''Ognia'' (''Bystry'', ''Głaz'' i ''Jawor'') znajdowało się w restauracji na Gubałówce. W trakcie ich posiłku ktoś powiadomił PUBP w Zakopanem o ich obecności. W odpowiedzi na Gubałówkę wysłano dwóch funkcjonariuszy UB, oficera KBW, milicjanta i oficera LWP. Kolejką wraz z nimi jechał Zachary Szumlański, konduktor. Szumlański był członkiem PPR oraz ORMO, oraz posiadał broń. Gdy cała ferajna dojechała na górę, ''Ogniowcy'' akurat wychodzili z restauracji. Ubecy otworzyli ogień, partyzanci odpowiedzieli tym samym. Wskutek wymiany strzałów zginęła cała ekipa UB-KBW-MO, a wraz z nią Szumlański (który także miał strzelać).

5) Bracia Łatankowie-Zagatowie z Gronkowa, 30 grudnia 1945 roku. Łatanków przedstawia się jako niewinne ofiary ''Ognia'', dzielnych przemytników, którzy rzekomo uratowali ''setki Żydów''. ''Ogniowcy'' mieli ich rozstrzelać, jak twierdzą niektóre gazety, bo tak, by ''pokazać kto tu rządzi''. Jeden z Łatanków ''heroicznie'' uderzył ''Ognia'' w twarz, nim go zastrzelono. Podobno jeszcze wiele lat stara Łatankowa wyła dniami i nocami za swoimi dzielnymi synami.

Tymczasem Łatankowie byli znaną w okolicy bandą rabunkową i przemytniczą. Byli to zwykli przestępcy. Zanim ''Ogień'' się z nimi rozprawił, wielokrotnie ich ostrzegał, by zaprzestali bandyckiego procederu. Ci nie tylko nie przestali, ale podszywali się pod ''Ogniowców''.

''Oni prawdopodobnie się podszywali, kradli konie, przenosili na Słowację i to niby na partyzantów zwalali'', wspominał anonimowy mieszkaniec Łopusznej.

PUBP w Nowym Targu pisał tak: ''30.12.1945 - Banda »Ognia« zlikwidowała 6-osobową grupę w miejscowości Gronków pow. Nowy Targ podejrzanych o rabunki a to: Stanisława Zagatę, Bronisława Zagatę, Leona Zagatę, Jana Zagatę, Jana Kudasik i Władysława Krystyniaka''. W marcu 1946 r. na plenum WRN w Krakowie zeznano: ''I w tym wypadku społeczeństwo nie ustosunkowało się negatywnie do mordu, bo pomordowani to byli przeważnie złodzieje. Chłopi tamtejsi musieli sypiać w stajni, bo im ginęły owce, konie i krowy. W ten sposób utworzyła się legenda, że »Ogień« robi porządek''.

Co ciekawe, wszystkie te przykłady znajdują się w liście-testamencie ośmiu ''nowotarskich kombatantów AK'', którzy sprzeciwiali się upamiętnieniu ''Ognia'' w 1990 roku. Ów ''testament'' to zlepek pogłosek, historii z książek Wałacha i Machejka oraz osobistej niechęci do ''Ognia''. Ci sami ''nowotarscy akowcy'', kimkolwiek byli, sprzeciwiali się m.in. usunięciu tablicy upamiętniającej zabitych ubeków na Gubałówce.

Muszę powiedzieć, że jeśli domniemani ''weterani AK'' bronią tablic ku pamięci ubeków i powielają brednie zawarte w książkach PPR-owskich propagandzistów, to coś jest bardzo nie tak.

Nie są to oczywiście wszystkie przewiny ''Ognia'' i jego żołnierzy. Mógłbym jeszcze dodać kwestię np. Słowaków, których sprawę bada się od kilkunastu lat i jakoś nadal nie ma żadnych dowodów na to, by ''Ogień'' zabił jakiegokolwiek Słowaka z powodu pochodzenia. Co ciekawe, Słowacy mieli prowadzić agitację za oderwaniem Spisza i Orawy. Sprawę tę wyciszono w propagandzie PRL na prośbę rządu Czechosłowacji. Nie mam zamiaru tłumaczyć win ''Ognia'', jednak znowu warto pamiętać, że nic nie jest czarno-białe.

Wybrałem te najbardziej znane i najczęściej powtarzane, co do których mam pewność, że albo są nieprawdziwe, albo zmanipulowane. Jestem ZAŻENOWANY, że w 2024 roku trzeba obalać brednie jakichś ubeków i partyjniaków PPR sprzed lat.

Znowu jednak okazuje się, że oskarżenia o ''bandytyzm'' pochodzą najczęściej od tych, których ''Ogień'' za ten bandytyzm karał, albo od byłych ubeków i ich krewnych...

* * *

21 kwietnia 1946 roku ''Ogień'' ożenił się drugi raz w życiu. Jego żoną została Czesława Bochyńska. Ślub odbył się w Ostrowsku, otoczonym na czas ceremonii przez dwustu partyzantów, a potem wesele na Górze Waksmundzkiej. UB nie odważyło się zaatakować.

''Ona była bardzo mądrą kobietą. Młodą, ładną, energiczną. Jak się podenerwował, jak się robił taki blady, taki jakby przytrupiał... to ona, jak się podenerwował, to łagodziła go...'', wspominał żonę ''Ognia'' partyzant Czesław Stolarczyk ''Guc''.

1 lutego 1947 roku Czesława urodziła syna, Zbigniewa.

''Ogień'' nie dopuszczał do siebie myśli o ujawnieniu się. Wierzył, że referendum ''3XTAK'' i wybory do Sejmu nie zostaną sfałszowane. Komentował to krótko: ''Sprawa złożenia broni: jako Polak i stary partyzant oświadczam: wytrwam do końca na swoim stanowisku. Tak mi dopomóż Bóg”. Zdrajcą nie byłem i nie będę''. Utrzymywał kontakt z władzami polskimi w Londynie, przybywali do niego łącznicy z Monachium i z 2. Korpusu gen. Andersa, mówi się też, że pomagał mu amerykański i brytyjski wywiad.

W końcu 1946 roku KBW i UB na Podhale skierowały spore siły, by rozbić Zgrupowanie Błyskawica (w sumie ok. 1 tysiąc żołnierzy z 6. samodzielnego batalionu operacyjnego KBW i 2. samodzielnego zmotoryzowanego pułku KBW). Współdziałając z rozbudowaną w terenie agenturą, UB pomału zaciskało pętlę na ''Ogniu''. 17 lutego 1947 roku konfident UB poprowadził 100-osobowy oddział KBW do obozowiska ''Ogniowców'' na Turbaczu. Partyzanci jednak nie dali się zaskoczyć i ostrzeliwując się wyrwali z okrążenia. ''Ogień'' podzielił wtedy oddział sztabowy na kilkuosobowe grupki i kazał zmienić lokalizację. Sam na czele sześciu ludzi zszedł do Ostrowska. 21 lutego 1947 roku konfident UB doniósł o pobycie ''Ognia'' i jego ludzi w domu Józefa i Anny Zagatów w Ostrowsku. Natychmiast ruszył tam 40-osobowy oddział KBW. Ubecy wezwali ''Ognia'' do poddania się, ale na próżno. W trakcie walki zginęło dwóch partyzantów, jeden się ukrył, dwóch wyrwało się z okrążenia. ''Ogień'' został tylko z sanitariuszką ''Hanką''. Kazał jej się poddać, sam tymczasem strzelił sobie w głowę.

Ciężko rannego majora ubecy zrzucili ze schodów i opatrzyli. Chcieli go żywego. Przewieziono go do szpitala w Nowym Targu i wystawiono warty. ''Ogień'' jednak zmarł po północy 22 lutego 1947 roku, nie odzyskawszy przytomności. Do dzisiaj krążą legendy o tym, że otruł się sam cyjankiem, albo, że został dobity przez angielskiego agenta. Miał 31 lat.

Co stało się z ciałem ''Ognia''? Nie wiadomo. Mówiono, że je skremowano, że poćwiartowano i zakonserwowano w formalinie.

''»Ognia« pozbawiono grobu. A jego ciało w dziwny sposób zniknęło. Dlaczego miał nie mieć grobu? Jeśli był bandytą, niech ludzie plują na grób bandyty. Widać jednak nie. W tym życiu i śmierci musiało tkwić coś autentycznego, co było groźne dla ówczesnej władzy. Bo trup mógł pewnego dnia ożyć. Dlatego Józef Kuraś nie ma grobu'', pisał ksiądz profesor Józef Tischner.

* * *

Syn Józefa Kurasia, Zbigniew, wiele lat był dręczony i upokarzany - w szkole, na ulicy, w wojsku, w domu. Był przecież ''synem bandyty''. Swojego ojca nigdy nie poznał - miał zaledwie trzy tygodnie, gdy major zastrzelił się, osaczony przez KBW. Ale dla ''władzy ludowej'' to wystarczyło.

Wspominał, że któregoś razu ubecy mieszkający pod pokoikiem, który zajmował z matką, upili się i strzelali w sufit. ''Mama mnie przykryła pierzyną i jeszcze nakryła mnie swoim ciałem, żeby mnie chronić''.

''Znam taki przypadek, kiedy siostrze zginął brat i przez trzydzieści lat miała pretensje do "ogniowców". A dopiero po latach okazało się, że za śmiercią jej brata stali ubowcy. Innym razem znowu wyklinali, że nigdy "Ogniowi" nie wybaczą, bo "ogniowcy" przyszli do ich domu zabrać świnie i na to wpadli ubowcy. W wyniku wymiany ognia zginął ojciec - jedyny żywiciel rodziny. Po latach okazało się, że to brat rodzony ściągnął tych ubowców do domu i taka była prawda. Ale jak to ludziom wytłumaczyć, gdy często powielają tyle kłamstw i niesprawdzonych historii'', mówił.

Wiele lat próbował dowiedzieć się, gdzie pochowano jego ojca. Spotykał się z pułkownikiem Wałachem. Ten jednak mamił go, kręcił, oszukiwał. Pod koniec życia (zmarł w 1999 roku) udawał, że ma zaniki pamięci. Tajemnicę pochówku majora ''Ognia'' zabrał do grobu.

Nie skorzystał z szansy, by zachować się z godnością po pół wieku.

Czesława Kuraś-Bochyńska odeszła w 2007 roku. Zdążyła doczekać odsłonięcia pomnika ku pamięci męża w Zakopanem.

* * *

Miałem w swoim życiu zaszczyt poznać jednego z ''Ogniowców''. Pana Zbigniewa Paliwodę ''Jura''. Do dzisiaj pamiętam, z jaką estymą mówił o ''Ogniu''. Jak wspominał jego błyszczące oficerki i aurę jaką wokół siebie roztaczał. Było to 66 lat po śmierci majora. Gula mi w gardle urosła, widząc tak wielką lojalność wobec nieżyjącego od dekad dowódcy.

''Dzisiaj, po tylu latach słodkiego życia, jakby mi przyszło znowu wybierać - albo dostaniesz gdzieś dobrą pracę, albo idziesz do »Ognia«... na kolana bym klęknął i poszedł za nim...''

Tak mówił łamiącym się głosem o majorze pułkownik Kazimierz Paulo ''Skała'' w 2002 roku, dowódca 5. kompanii. Pułkownik Paulo zmarł w zeszłym roku. Do końca był lojalny wobec swojego dowódcy.

Niech to będzie jedyny i najlepszy komentarz.

''Zgasł już »Ogień«
Ale pamięć po nim wciąż się tli''...


* * *

Mój fanpage na Facebooku: https://www.facebook.com/WojnawKolorze2.0/

Jeśli macie ochotę mnie wspierać, zapraszam do odwiedzenia profilu na Patronite, lub BuyCoffee i postawienia mi symbolicznej kawy/piwa za moje teksty.

https://patronite.pl/WojnawKolorze
https://buycoffee.to/wojnawkolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #wojna #historia #zolnierzewykleci #podhale
IIWSwKolorze1939-45 - Witam wszystkich po przerwie. Słowem wstępu: niektórzy starsi w...

źródło: 332223524_3408304286166306_5204156305792010685_n

Pobierz
  • 121
["Ogień" ze łzami w oczach]: Pani redaktur. Ja nie wiedzioł. To te chłopoki ode mnie sami to wymyślili. Ja bym muchy nie skrzywdził. [na koniec śpiewa Zenek].

"Ogień" był zaślepionym żądzą zemsty człowiekiem, któremu już na niczym nie zależało. Trochę taki Jarosław K., ale młodszy, mądrzejszy i bardziej zdeterminowany. Brał co chciał, kiedy chciał, od kogo chciał. Ludzie na takiej prowincji po wojnie byli mocno pod wpływem propagandy
3) Strzelanina pod Krościenkiem, 2/3 maja 1946 r.


@IIWSwKolorze1939-45: Ziew, uprawiasz gloryfikacje dobierając wybiórczo fakty, przemilczając inne

"W kilku tekstach – naukowych i publicystycznych – szerzej omawiano temat
napaści „Ogniowców” na cywilów narodowości żydowskiej (Korkuć 2015a;
Kwiek 2013; Panz 2015; Wójcik 2016, 221–225; Zychowicz 2018, 197–223)14.
Znana jest zwłaszcza zbrodnia z Krościenka nad Dunajcem z 2 na 3 maja 1946
roku, kiedy żołnierze Kurasia otworzyli ogień do bezbronnej grupy, która
zamierzała
Tymczasem partyzanci ''Ognia'' próbowali zatrzymać jadącą ciężarówkę, w której znajdowało się 26 osób (w tym kobiety i dzieci). W pewnym momencie dwóch partyzantów, z niewiadomych przyczyn, zaczęło strzelać. Wskutek ostrzału zginęło 11 osób, 7 zostało rannych. Po fakcie okazało się, że ciężarówką jechali Żydzi w kierunku granicy ze Słowacją.


. Śmierć tych ludzi była całkowicie przypadkowa.


@IIWSwKolorze1939-45: Litości. To jest to samo tłumaczenie jakie prawaki w Polsce i
pasażer tego pojazdu zaczął strzelać w kierunku ''Ogniowców''. W odpowiedzi na to, partyzanci otworzyli ogień, zatrzymali samochód i wyciągnęli 5 osób. Pasażer, który strzelał, okazał się być funkcjonariuszem PUBP z Nowego Targu. Wszyscy zostali rozstrzelani. Jak się później okazało, wszystkie ofiary były żydowskiego pochodzenia. Jednak ''Ogniowcy'' zawsze twardo utrzymywali, że nikt nie został zastrzelony za pochodzenie, tylko za współpracę z komunistami i strzelanie do partyzantów.


@IIWSwKolorze1939-45:

Oczywiście, pasażer strzelał i OCZYWIŚCIE
@IIWSwKolorze1939-45: Bardzo ciekawe. Mimo wszystko to jest słowo przeciwko słowu. Zawsze mnie zastanawiało, jakie metody naukowe mają historycy. Jak rozstrzygają, który dowód jest wiarygodny, a który niewiarygodny? Co robią, gdy kilka, równie (nie)wiarygodnych dowodów sobie przeczy?

Np. dla mnie okazywane przywiązanie do dawnego dowódcy, reprezentowane nawet przez przyzwoitego i trzeźwo myślącego człowieka, nie jest decydujące. Znam wielu porządnych ludzi, którzy szczerze wierzą kompletnym draniom, a idiotów mają za mędrców.

Gdyby przyjąć
@matowy: napisałem w tekście, że „Ogień” nie ukarał Batkiewicza. Moralnie może ponosić winę, ale nie on wydał rozkaz ostrzelania tej ciężarówki, bo jego tam po prostu nie było. Korkuć - którego zresztą podałem w bibliografii - uważa, że „Ogień” ponosi co najwyżej odpowiedzialność moralną, i ja się z tym zgadzam.
@Klimbert: jak widzisz, zostawiam krytyczne komentarze, gdzie ktoś umie uargumentować zdanie. Jeśli ktoś pisze „hurr durr prawackie urojenia”, albo po prostu „Łogiń bandyta bo tak powiedziałem” - to będę usuwać. To nie jest poziom, na jakim będę rozmawiać, bo to nie ma sensu. Jeśli ktoś nie chce sluchać argumentów, to dialog jest bezcelowy.
@IIWSwKolorze1939-45: Twoja forma wypowiedzi była taka, że przy pobieżnym czytaniu nie było dla mnie wiadomo, czy to jest literatura przedmiotu, czy lista przykładowych zakłamanych pozycji (podana tylko ironicznie). Różnica dość istotna dla czytelnika :) W każdym razie dziękuję.
@IIWSwKolorze1939-45 a co to za fikołki? "Odpowiedzialność moralna". Albo jest dowódcą i odpowiada za swoich ludzi albo nie. Faktem jest że nie ma śladu że ich ukarał, wręcz przeciwnie jeden awansował. Tu nie ma miejsca na umniejszanie winy. Ponosi winę pośrednią za śmierć tych ludzi. Tyle i aż tyle. Jakoś inni "leśni" nie mieli oporów przed karaniem swoich ludzi, jak np "Młot" Łukasiuk.
@matowy: to nie są fikołki, tylko stwierdzenie faktu. Nie „Ogień” wydał rozkaz zabicia tych ludzi, ani go tam nie było. Nie wyciągnął konsekwencji bo, jak uważają historycy, Batkiewicz oszukał go co do przebiegu akcji.

Kuraś też karał swoich ludzi, masz o tym w tekście. Nawet jednego z obecnych tam zastrzelił za zamordowanie dwóch kupców.
"I teraz przechodzimy do creme de la creme posta. Skoro ''Ogień'' był tak szanowany i ceniony przez swoich podkomendnych i ludność okoliczną, to dlaczego jest tak kontrowersyjny?" Może dlatego, że Ci co go nie szanowali to albo zginęli albo zostali wypędzeni (vide Słowacy) i już do "okolicznej ludności" się nie zaliczali. Co do podkomendnych to jak to szanowanie dowódcy ma się do popełnianych przez nich zbrodni? M. in. do opisywanego przez Ciebie
no to już nie moja wina, że nie przyjmujesz faktów. To, co napisałem, jest oparte o podaną bibliografię.


@IIWSwKolorze1939-45:

Fakty są takie że zabili 5 osób zatrzymanych w samochodzie. Żydów.

I że ostrzelali ciężarówkę, zabijając 11 osób i raniąc 7, kobiety i dzieci. Żydów.

To są FAKTY. Ty i ja możemy dopisać do tego swoją interpretację.