Wpis z mikrobloga

Dzisiaj mały skok w bok od drugiej wojny światowej. Przyznam, że według mnie, jest to chyba jeden z największych nonsensów, przyjętych za historyczną prawdę objawioną. Cóż, kiedy polityczna poprawność piszę historię..

Mit: Wojna domowa 1861-1865 (tzw. wojna secesyjna, stanów północnych i niewolniczych południowych) w USA toczyła się o wyzwolenie niewolników. Powodem wojny było zniesienie niewolnictwa w USA.

Fakt: To nie stany północne zaatakowały niewolnicze stany południowe, ale dokładnie na odwrót. Karolina Południowa ogłaszając niepodległość zaatakowała jeden z federalnych garnizonów. Wkrótce przyłączyły się do niej inne stany niewolnicze.

Bezpośrednim powodem secesji było zwycięstwo utworzonej kilka lat wcześniej partii republikańskiej i Lincolna w wyborach prezydenckich 1860 roku, co burzyło dotychczasowy tradycyjny porządek rzeczy prezydentów z partii demokratycznej. W skrócie rzecz ujmując USA przechodziło istotne przemiany społeczne i polityczne, liczba ludności rosła, rząd kolonizował tereny za Zachodzie, przez co politycznie zyskiwały elity skupione na Północy. Zaostrzały się różnice gospodarcze, społeczne, rosła frustracja i poczucie marginalizacji elit na Południu.

Abolicjoniści co prawda stanowili dość hałaśliwą grupę radykałów, ale kwestia zniesienia niewolnictwa, była wówczas równie realna i odległa, co dajmy na to dzisiaj, zakaz produkcji i używania samochodów spalinowych. Przy czym samochód ma dzisiaj prawie każdy, a niewolnictwo w północnych stanach było zagadnieniem egzotycznym z dalekich krain i praktycznie nie zaprzątało głowy farmerom, czy robotnikom.

Jednocześnie na fali prosperity na produkty rolne, szczególnie bawełnę, Południe istotnie się wzbogaciło (oczywiście uśredniając), co dało poczucie siły i „stania na własnych nogach”.

Sam Lincoln wielokrotnie marginalizował sprawę niewolnictwa, jako świeżo obrany prezydent, wielokrotnie wypowiadając się pojednawczo w zamiarze utrzymania status quo, odkładając problem na przyszłość.

Argument o zagrożeniu odwiecznych praw przez radykałów z Waszyngtonu, był za to wodą na młyn propagandy na Południu. Co to będzie, gdy uwolnimy niewolników? Jak będzie wyglądała rzeczywistość wokół nas. Szczególnie, że czarna ludność żyje tutaj obok, a nie gdzieś na Północy. Takie pytania musiały przecież budzić pytania o elementarne bezpieczeństwo i jakikolwiek porewolucyjny porządek rzeczy na terenach, gdzie niewolnicy stanowili istotny odsetek ludności.

W roku 1862 rząd federalny uchwalił, że jedynie niewolnicy uwolnieni w toku działań na terenie wroga uzyskają automatycznie wolność. Było o tyle samo wzniosłe, co praktyczne, niczym rekwizycje koni, czy wołów, gdyż armia federalna jednocześnie zatrudniała byłych niewolników do pracy na tyłach wojsk.
A jednocześnie niewolnicy na terenie stanów północnych, szczególnie granicznych wciąż pozostawali własnością swoich panów z Północy.

Już choćby tylko w filmie Spielberga „Lincoln” widać dwa podstawowe fakty. Jest rok 1865 i wojna zbliża się do końca, Południe po 4 latach wojny jest już na krawędzi klęski. Mimo to, emancypacji niewolników nie ma. Mało tego, Lincoln nadal we własnej partii ma więcej przeciwników zniesienia niewolnictwa, niż zwolenników. Co dopiero powiedzieć, o nastrojach społecznych. Ludzie byli wtedy z natury konserwatystami, niezależnie od miejsca zamieszkania.

Reasumując, bezpośrednim powodem wojny, przelaniem czary goryczy i obaw na Południu, był wybór na prezydenta USA liberalnego kandydata z Północy Lincolna, gdyż tak wskazywała arytmetyka polityczna wszystkich stanów, w większości identyfikowanych jako większość z Północy. Kraj na cztery lata miał się pogrążyć z tragedii wojny domowej.

#mitywojny #wojennemity #pistacjexxwieku #historia #ciekawostkihistoryczne
KanuszMorwinJikke - Dzisiaj mały skok w bok od drugiej wojny światowej. Przyznam, że ...

źródło: DBA9779B-41C2-4737-8A88-B42C553478CE

Pobierz
  • 2
@Kanusz_Morwin_Jikke: Można na to spojrzeć i jeszcze inaczej, czyli jako jedno ze starć dość specyficznego, bo kolonialnego, ale jednak świata starego porządku z ziemiaństwem, bogaceniem się na rolnictwie, czyli produkcji mało wydajnej i technologicznie nieskomplikowanej, gdzie zarabia się tylko na skali, a tania siła robocza jest największym atutem ze światem przyszłości, światem nowoczesnego porządku, przemysłu, wysoko wydajnej produkcji, wielkich miast, którego ostatecznym wytworem jest specyficzny typ człowieka bezklasowego itd.