Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Wczoraj, tak jak w każdą chyba sobotę na przestrzeni ostatnich czterech miesięcy, oglądaliśmy kilka domów na sprzedaż. Kto kupował mieszkanie w Londynie ten w cyrku się nie śmieje - przez ten czas widzieliśmy już naprawdę sporo i coś co na początku szokowało, na co patrzyliśmy z niedowierzaniem czy z politowaniem przestało robić już jakiekolwiek wrażenie. Ale nie o tym... W poprzednią sobotę przeniosłem się w czasie...

Dom w dzielnicy Sutton w południowym Londynie, wybudowany już po wojnie. Dokładnie taki sam jak wszystkie inne na ulicy, skromnie urządzony i wposażony, ale bardzo schludny, choć w miarę nowe meble zdążyły pokryć się już słuszną warstwą kurzu. Właścicielka zmarła, sprzedaje rodzina - ludzie z Australii.

Oglądamy schematycznie, tak jak każde inne mieszkanie do tej pory. Znajomy rozkład. Korytarzyk ze schodami na górę, living, jadalnia, kuchnia z drzwiami na ogródek, altanka... Idziemy na górę. Duża sypialnia, łazienka.... czas na mniejszy pokój, a tam...

Czas zatrzymany w latach sześćdziesiątych. Adapter i lampowe radio. Płyty Beatlesów i ze słuchowiskami BBC, cały regał młodzieżowych książek i magazynów podróżniczych, mapa starego świata nad łózkiem, "tekturowy" tornister w kącie, wyprasowany mundurek szkolny przewieszony przez oparcie krzesła przy starym biurku z podnoszonym do góry blatem, całym w kleksach atramentu. Niedokończony drewniany model żaglowca, w ramkach czarno-białe zdjęcia chłopaka - jedno w wieku dziecięcym, reszta na oko 15-16 lat, choć kiedyś dzieci dorastały szybciej więc może mniej, sflaczała piłka do rugby z czyimś podpisem, Bobby Moore z pucharem świata...

Nie mogłem stamtąd wyjść... Nie mam pojęcia dlaczego ten pokój zachował się w takim stanie, agentka też nie wiedziała, ale wyglądał tak, jakby któregoś smutnego dnia mieszkający tam chłopak po prostu nie wrócił do domu. Wypadek? Choroba? Raczej na pewno zmarł a pogrążeni w żałobie rodzice nigdy nie mieli sił aby cokolwiek w nim zmieniać, matka pielęgnowała pamięć po swym nastoletnim synu, rówieśniku mojego ojca, do końca swoich własnych dni...

Rodzina z Australii, zanim dom trafił na market, ponoć musieli sądzić się między sobą i ustalić kto jakie ma prawa i bronić jak największych udziałów. Nikt nie pokwapił się by przyjechać, aby uprzątnąć pamiątki, najważniejsze żeby funty się zgadzały, reszta to nic nie warte śmieci...

#uk #feels #gownowpis



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: digitallord
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 5
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: tak mnie zastanawia. calkiem dobrze piszesz po polsku, dobrze ci idzie, dobrze ci idzie i jeb #!$%@?. living, market. bo to takie w #!$%@? trudne slowa, ze sie zapomina xD w jaki sposob wy wybieracie ktore slowka powiedziec po angielsku? no i zawsze ciekawi mnie...czy mowiac po angielsku tez mowisz losowe slowa po polsku? (#!$%@? sie nie liczy).
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: dlatego powiedziałem u mnie w rodzinie, że nic z majątku nie chce jak oboje rodzicow kiedyś umrą,

Szkoda mi energii życiowej na kłótnie o majątek, a do tego stracił bym motywację żeby sam się dorabiać.

Nikt mi nie zarzuci że coś dostałem.
Wolę sobie sam zapracować, smakuje to zdecydowanie lepiej niż coś co otrzymasz za darmo.()
  • Odpowiedz
@adamsowaanon: Jeżeli załatwiłeś to na zasadzie "powiedziałem" to zupełnie nic to nie da, musisz załatwić to poprzez urzedowe zrzeczenie się dziedziczenia, czy tam inne notarialne pisma. Jeśli takich dokumentów nie ma to po śmierci rodziców normalnie odbedzie się sprawa spadkowa i zarówno Ty jak i Twoje rodzeństwo dostaniecie po równo majątku który zostanie po rodzicach.
  • Odpowiedz
Rozumiem,
Ale na pierwszym spotkaniu powiem to samo,

Nic nie chce,

Bierzcie co tylko chcecie, mnie nic do tego,
Wole sobie sam zarobic niz dostac cokolwiek za darmo jak homosoviectus parszywy.
  • Odpowiedz