Aktywne Wpisy
Kielek96 +277
Mina Premiera Donalda Tuska, gdy Prezydent Andrzej Duda mu tłumaczy, że nas nie dotyczą słowa Donalda Trumpa który zapowiedział, że bedzie zachecał Putina do ataku na państwa NATO nie przeznaczające 2 % PKB na wojsko.
Panie Prezydencie, jeżeli Putin zdecyduje sie zaatakować jakikolwiek kraj NATO, to niestety będzie nas to dotyczyło, bo na tym polega sojusz obronny.
#polityka #neuropa #bekazpisu #tusk #duda
Panie Prezydencie, jeżeli Putin zdecyduje sie zaatakować jakikolwiek kraj NATO, to niestety będzie nas to dotyczyło, bo na tym polega sojusz obronny.
#polityka #neuropa #bekazpisu #tusk #duda
Aktywne Znaleziska
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
O trzeciej w nocy w kebabie na Nowym Świecie może zdarzyć się wszystko. Szczególnie w sobotę, gdy wiosna spuściła nas ze smyczy.
Pachnie deszczem i mokrymi ciuchami. Przez ulicę, w stronę pawilonów, przebiegają tłumy. Z daleka wyglądają jak żądna pokarmu ławica rybek. Nawet taksówkarzom ustawionym w sznurek nie chce się trąbić. Wiedzą, że w weekendową noc rządzą nieźle ubrane bachantki i klubowi satyrowie. Warszawa, ona cała- złotówy, małolaty, chłopaki z korporacji w wygniecionych koszulach, fani diety białkowej i workoutu, dziewczyny z wieczoru panieńskiego (atrybut penis i pióra), studenci politechniki, co grają w teamie koszula w kratkę, czujni Turkowie i turyści…Warszawa. Jej pełna emanacja zaraz w kebabie.
Jesteśmy pijani, ale tylko trochę, a w tym stanie kebab jest przymusową destynacją. Konsumuję artykuł spożywczy „łagodny cienkie ciasto” w towarzystwie znajomych. Przeżuwam tureckie dziedzictwo i zauważam kogoś.
Obok nas Pan w średnim wieku. Trochę znika wśród orientalnych ozdób i plastikowych bluszczy, jak rzeźba pod tytułem: „Indiana Jones w Turcji”. Angielska twarz, krótko ścięte przezroczyste włosy, wątła sylwetka odziana w smętną koszulę, bermudy i sandały- uniform, który nie mówi o nim nic ponad to, że już czuje lato (no i że chciałby wreszcie odnaleźć arkę).
Więc siedzi obok nas i zwraca naszą uwagę tym, że nie je. Jest po prostu. Jeśli na coś czeka, to na pewno nie na kanapkę. Wierci się trochę i rozgląda, ale poza tym- dziwnie nie pasuje do miejsca, do którego pasują wszyscy. Nie umiem go rozgryźć, więc gryzę kapustkę z mięskiem i udaję, że go nie ma. Ale jest. I próbuje, jak spostrzega dyskretnie jeden z moich kompanów, uzyskać kontakt wzrokowy. „Zaraz się przysiądzie”- ktoś mówi szeptem. Więc wpatrujemy się co sił w swoje buty, jemy po cichu i ćwiczymy znikanie.
A jednak. za późno na środki zapobiegawcze, bo podchodzi.
- Dajcie szluga.
Mogło być gorzej, bo przecież mógł powiedzieć zaczepnie „Co się nie gapicie?” i zalutować komuś (na przykład mi). Posłusznie podajemy mu papierosa i zapalniczkę. Wygląda jak lamus, ale ma w sobie coś nieprzewidywalnego. Zbiera od nas fanty i wychodzi na zewnątrz zapalić. Podczas gdy stoi za drzwiami zajęty zaczepianiem cudzej dziewczyny przy jego stoliku siada kilku dryblasów. Wraca- panna gdzieś wyparowała, nasza zapalniczka już u niego w kieszeni na wieczne nieoddanie. Pijany Indiana Jones w ogóle się nie przejmuje tym, że ktoś zajął mu miejsce.
- Podsuń się o półdupek - rzuca do jednego z fanów siłowni, a to jakby prosił się o wyrok śmierci. Chłopcy są nadpobudliwi, pocą im się ręce, koszulki mają trochę za ciasne. Zaraz będzie awantura, wisi w powietrzu jak burza… Otwieram oczy ze zdumienia, bo wolne miejsce na kanapce jednak się znalazło, Pan przyjęty do grona byczków, chociaż szerokość w bicu ma jak oni w paluszkach u stóp.
Zjadłam swój posiłek, zgniotłam folię w kulkę i podsł#!$%@?ę, obcierając sos rękawem. Pan jest w rewelacyjnym nastroju. Pyta chłopców, gdzie na siłownie chodzą, ile wydają na te wszystkie sproszkowane horsepowery. Jak tam u nich z potencją. Czy jedzą coś oprócz odżywek. Czy to prawda, że od zastrzyków kurczą się członki. A oni czerwienieją i drżą im mięśnie.
Za chwilę któryś weźmie go na solo.
Albo wyrzucą go za fraki z lokalu.
Cały bar czeka w napięciu na dalszy ciąg wydarzeń.
Bo Pan to prawdziwy bohater literacki, typ: wieczny poszukiwacz kłopotów. Wychodzi na miasto i szuka guza, bo lubi, gdy coś się dzieje. W jakiejś dobrej powieści byłby na pewno zgorzkniałym rozwodnikiem, który w retrospekcyjnych akapitach wspomina swoje kochanki. Mężczyzną u schyłku swojej sprawności, nadużywającym alkoholu, sfrustrowanym swoją pracą i nadchodzącą starością. Mógłby o nim napisać Houellebecq, Roth albo McIwan, a czytelnicy podkochiwaliby się w jego gorzkim façon d´être i cynicznym podejściu do świata.
Tyle, że na żywo to typ wyjątkowo irytujący, a w stolicy najlepiej kojarzą go taksówkarze.
Wystarczy, że wypije dwie lufy i już obłapia dziewczęta największych kozaków. To on nazwie rosłego faceta „pedałem” i sprowokuje bójkę w kolejce do toalety. Rozleje wiśniówkę na kogoś ubranego na biało i przypali papierosem dziewczynę zatraconą w tańcu.
Ten koleś nie odejdzie od baru, dopóki nie dostanie reszty za swoją whisky i nie zna słowa „#!$%@?”. Tacy jak Pan, czekają na dziewczyny pod toaletą i komplementują jednocześnie obrażając.
Po takiej pracowitej nocy, czasem spotkasz ich na ulicy. Leżą na chodnikach albo ławkach, bogaci tylko w pusty portfel. Mają rozbite głowy albo z nosa cieknie im farba. Na koszuli kwitną ślady po wódce i wymiocinach. Szukali kłopotów, a one nie bawiły się w chowanego. Dorosła wersja tnących się nastolatek, autodestrukcja w bermudach.
Indianę Jones wypraszają z kebabu, a muskularni panowie okazują łaskę i rzucają tylko kilka #!$%@?, #!$%@?ów i uwag o kulturze. Nie udało się. Pan idzie do „Mety”. Może tam ktoś mu wybije z głowy nudę.
@dreaper: Zawsze miałem zasadę, że do momentu jak nie położysz się spać jest piątek/sobota. No nie działa to w przypadku innych dni tygodnia chyba, że masz urlop :).