Wpis z mikrobloga

Jak słyszę, że dwudziestoletni facet nie umie sobie ugotować jajka czy zrobić sobie budyń to mi się nóż w kieszeni otwiera.
Tłumaczenie się, że hehe można na mieście jeść to żadna wymówka. To jest życiowe kalectwo i sygnał, że mamusia wychowała małego księcia.
Od razu tłumaczę, nie wymagam, żeby facet robił trzydaniowy wykwintny obiad, ale znajomość przyrządzania podstawowych dań to minimum - ugotowanie ziemniaków, makaronu czy zrobienie jajecznicy.
#oswiadczenie #przemyslenia #niebieskiepaski
  • 156
  • Odpowiedz
Generalnie masz rację, ale są pewne wyjątki. Jeżeli ktoś nie miał w rodzinie zwyczaju jadać jajek czy budyniu, to może tego nie umieć


@BongoBong: Zabawne że to zdanie, chociaż prawdziwe, ma tyle plusów, a jednocześnie zawsze pełno plusów mają posty typu "KTO NIE UMIE NAPRAWIĆ KRANU TEN #!$%@? NIE FACET xD" (a jak wiadomo, w przeciwieństwie do jedzenia jajek, wszyscy za dzieciaka naprawiali krany)
  • Odpowiedz
@IspitOnYourGrave: Generalnie problem z takimi rzeczami (czy to jesli chodzi o gotowanie albo pranie, czy o przykrecanie czegos i sprawy techniczne) polega na tym, ze od malego jestesmy wlozeni w pewne role plciowe. O ile z gotowaniem to sie zmienia, o tyle ojcowie raczej synow, nie corki, zabiora pomajsterkowac albo na ryby. Mama wyszykuje ksiezniczke w sukienusie a tatus ja zabierze krecic przy zlewie? No zarty, to nie dla dziewczynek! I
  • Odpowiedz
@namzio: Miałem podobnego typa w akademiku, jak wychodził spod prysznica to włosy suche, nie zmieniał ciuchów i śmierdział. Kupiliśmy i zapakowaliśmy na prezent szampon, mydło i proszek do prania. Po tygodniu się wyprowadził ()
  • Odpowiedz