Gdy ważyłem 100 kg, a moje tętno przy spacerze osiągało prawie maksymalny poziom, postanowiłem coś ze sobą zrobić. Jak dobrze jednak wiecie, jest OGROMNA ilość sprzecznych informacji na temat żywienia. Raz jedna rzecz uznawana jest za zdrową, raz nie. Do tego te cholernie powierzchowne rady: "5 sposobów na płaski "brzuch, "Jak w 3 dni być pięknym i młodym". Postanowiłem podejść do tematu od początku. No bo jaki jest cel odżywiania? Odżywianie po prostu. Dostarczanie jak największej ilości cennych składników i jednocześnie unikanie negatywnych.
Jestem z wykształcenia informatykiem, podszedłem więc do tematu bardzo "cyferkowo".
Zbadałem 460 produktów pod kątem 40 kluczowych składników odżywczych, m.in. 22 witaminy i minerały, białko i wszystkie aminokwasy egzogenne. Dało to łącznie ponad 18 tysięcy danych liczbowych, ładnie zapełniających duży arkusz excela. Wszystkie dane połączyłem w całość i zestawiłem z wytycznymi instytucji zdrowotnych - i tak w prosty sposób każdy może samemu zobaczyć i sprawdzić, które produkty są bogate w składniki odżywcze i w jakie.
Gdy ktoś mnie pyta - ej, przecież nie jesteś dietetykiem tylko informatykiem - odpowiadam najczęściej: gdy pomyślę jakim jestem informatykiem to boję się iść do lekarza. I wiecie co? Coś w tym jest, bo robiąc tak prostą rzecz, jak sprawdzając skład odżywczy produktów, obala się 50% dietetycznych mądrości. Przykład? Znajoma nabawiła się ogromnych niedoborów po urodzeniu maluszka, bo pani dietetyk poradziła jej, aby jadła naturalnie - np. dużo owoców bo są zdrowe... te natomiast są bardzo słabym źródłem witamin i minerałów i jako jedyna grupa prawie całkiem pozbawione są białka. Długo by opowiadać.
Najwięcej czasu zajęło mi jednak pokazanie tych danych w prosty sposób, tak, by to było i ciekawe i przydatne. Nikt nie będzie przecież przed obiadem ślęczał i sprawdzał tabelek. Udało się to dzięki temu, że z zawodu jestem grafikiem i na co dzień składam i projektuję katalogi. Mogłem dzięki temu samemu zaprojektować świetnie książkę i pokazać wszystko w sposób graficzny - co w przypadku zlecania innej osobie kosztowało by co najmniej 20 tys. złotych. No właśnie, podobno nic nie dzieje się bez przyczyny.
No dobrze, to może pokażę Wam jak zbudowana jest książka:
Na początku spis treści:
Na początku jest opis jak porównywane są ze sobą produkty - czyli czym jest gęstość odżywcza - mówi ona ile składniów odzywczych znajduje się w 2000 kcal danego produktu - jest to idealna forma porównywania produktów, dokładnie pokazuje jakie mamy np. straty wartości po gotowaniu, suszeniu, mrożeniu itd. I od razu wyjaśnię - nie ma tu żadnego znaczenia, czy produkty są mało kaloryczne czy nie - bo są takie, które mają bardzo mało kalorii jak owoce, a są ubogie w składniki, a są takie, które są mega kaloryczne, a jednocześnie bardzo bogate w składniki - jak nasiona lub otręby. Tutaj możecie ściągnąć fragment książki wyjaśniający to:
[
https://drive.google.com/file/d/0B1GG7MR__4wuZTZ5Mllnd2o0bmM/view?usp=sharing]https://drive.google.com/file/d/0B1GG7MR__4wuZTZ5Mllnd2o0bmM/view?usp=sharing)
Pierwsze 70 stron pokazuje ogólną wartość produktów - tzn. jaką mają średnią ilość witamin i minerałów, od najlepszego do najgorszego, np.:
Przy każdej grupie dodatkowo jest informacja wyjaśniająca pewne rzeczy. Wyjaśnię co znaczą te procenty: np. banan ma gęstość witamin i minerałów 98% - to znaczy, że zjadając go 2000 kcal, dostarczymy średnio 98% wszystkim witamin i minerałów.
Jest to wstęp pokazujący generalnie które produkty są najbogatsze pod względem wartości - bo najczęściej razem z witaminami i minerałami idą pozostałe składniki.
Dalej wszystko jest precyzowane.
Kolejny rozdział pokazuje już wszystko bardzo szczegółowo - ale nie pokazuje pojedynczych produktów, a całe ich grupy - pogrupowałem produkty pod względem tych, które mają bardzo podobny do siebie skład.
I tak mamy np. grupę warzywa kapustne (brokuł, kalafior, brukselka, jarmuż i wszystkie kapusty):
Łącznie opisanych jest w ten sposób 29 grup żywności. Między opisami opisane są krótkie wnioski, gdyby ktoś przegapił ważne i istotne rzeczy, które z tych danych wynikają.
Następny rozdział, to pokazanie wszystkiego z perspektywy składników odżwyczych:
Daje to mnóstwo fajnych obserwacji. Kilka przykładów:
Oprócz tego oczywiście znajdują się opisy tych danych - bardzo krótkie, podsumowujące. Jest również program diety idealnej. Na końcu opisuję też do czego prowadzą niebezpieczne dzisiejsze zalecenia - np. żeby zboża traktować jako podstawę diety.
Po przejrzeniu tych wszystkich danych i prostych wniosków podsumowujących - będziecie z przymrużeniem patrzeć na rady żywieniowe. Będziecie mieli po prostu rzetelną dawkę wiedzy o wartości naszego jedzenia.
Mam nadzieję, że podoba Wam się ten sposób podejścia do tematu, jeśli macie jakiekolwiek pytania - piszcie :)
Książka jest dostępna pod tym adresem:
//dietaodzywcza.pl/
Komentarze (283)
najlepsze
Po pierwsze nie znasz pojęć fizycznych, chemicznych i biochemicznych i używasz kolokwializmów tak jak ty to rozumiesz. Stąd są takie potworki typu: "średnia gęstość żelaza" (nie ma czegoś takiego, żelazo ma stałą gęstość i nie ma ona nic wspólnego z tym co piszesz) albo "składniki negatywne".
Widać, że pojęcia o procesach w odżywianiu
Gdzie Ty wyczytałeś, że owoce są bardzo słabym źródłem witamin i minerałów? Poza tym jakich witamin? Rozpuszczalnych w wodzie
I w tym momencie zapadłą cisza...
@bocznica: Napisz to do tych wszystkich Przyjaciółek, Pań Domu, Tin czy innych Gali, które co numer wstawiają jakąś dietę-cud pozwalającą chudnąć grube kg w zaledwie 2 tygodnie.
I zakładam, że autor jedynie zrobił ładną oprawę książki i zredagował ją w atrakcyjny i przejrzysty sposób - natomiast sama treść merytoryczna oparta jest na źródłach zewnętrznych.
Niebezpieczne to jest to, że producenci żywności dodają olej palmowy i syrop glukozowo-fruktozowy, a nie to, że ktoś poprzeliczał różne dane z tabelek :)
Autor po prostu zebrał dane (z tego co widzę) i pokazał je w atrakcyjnej, przystępnej formie, a nie w trudnej do czytania tabeli.
A dalsze układanie diety w oparciu o te dane to już inna kwestia.
@matizlob mam nadzieję ze wiesz, że jedno z drugim ma niewiele wspólnego.
Problemy z tętnem to wynik braku regularnej aktywności fizycznej a nie żywienia.
Rozdział I
Przestań żreć.
Rozdział II
Zacznij się ruszać.
Rozdział III
Jak zgłodniejesz to nie jedz syfu.
Musisz kolega zacząć czytać poważne źródła, analizować badania, a nie powielać brednie.
Jeśli ktoś z Was chce naprawdę dobrej wiedzy o żywieniu to w PL sieci polecam szczególnie:
- artykuły Tadeusza Sowińskiego - zdecydowanie najlepszy dietetyk w kraju; dużo tekstów publikuje na potreningu.pl; prowadzi
Jak je badałeś? Rozumiem Twoje definicje i nawet szanuję, bo wydają się logiczne. Tylko pytanie w jaki sposób uzyskałeś rezultaty pomiarów.
Więcej rzetelności przy kolejnej książce to może na nią spojrzę, ale wydoić z hajsu za zbiór opinii się nie dam.