Pierwszy bal karnawałowy, szkolny.
Zapowiadał się fantastyczny dzień. Pomimo tego, że miałem 11 lat, już od miesiąca planowałem, jak wskoczę w strój kowboja, zorro, no ewentualnie kapitan planeta! Ja tam trochę byłem wygadanym gościem od małego, taki pewny siebie byłem, chłopaki wiedzieli, że ja to gość jestem. Czar prysł, kiedy mama wyrwała od kogoś znajomego z targu strój i kazała mi się w niego ubrać. Mówiła, że świetnie wyglądam, że będzie fajnie
Zapowiadał się fantastyczny dzień. Pomimo tego, że miałem 11 lat, już od miesiąca planowałem, jak wskoczę w strój kowboja, zorro, no ewentualnie kapitan planeta! Ja tam trochę byłem wygadanym gościem od małego, taki pewny siebie byłem, chłopaki wiedzieli, że ja to gość jestem. Czar prysł, kiedy mama wyrwała od kogoś znajomego z targu strój i kazała mi się w niego ubrać. Mówiła, że świetnie wyglądam, że będzie fajnie
Takiego zakonczenia dnia, to sie niespodziewalem.
Wydawalem pani K., takiej sympatycznej starszej pani, list polecony.
- Postman a ja mam cos dla Ciebie - zakomunikowala z radoscia w glosie.
- Dla mnie? A z jakiej okazji?
- A bo ty dobry chlopak jestes, wpadniesz, chwile pogadasz ze strucha.
- No bez przesady pani K. normalna rzecz przeciez.
- Gdzie tam. Choc, ze mna.
Pani K. zaprowadzila mnie do salonu. Podeszla do