Wpis z mikrobloga

#kosmos #astronomia
Ostatnio jedna rzecz nie daje mi spokoju, chodzi mianowicie o fale grawitacyjne. Są obiekty w kosmosie, które ze względu na swój olbrzymi pęd powodują na tyle silne fale w polu grawitacyjnym, że można ewentualnie by je odebrać za pomocą super czułego detektora, np taka para gwiazd neutronowych wzajemnie sie okrążających. W 1974 odkryto taką za pomocą radioteleskopu, tego z James'a Bonda, o nazwie psr1913+16. Była tam 1 gw neutronowa i 1 pulsar, czyli też gw neutronowa tylko szybko obracająca sie wokół własnej osi. I teraz clue programu, z racji emisji tych fal grawitacyjnych ich orbity skracają sie, zawężają aż w końcu jak wyliczono za bardzo długi czas będą na tyle blisko że sie zderzą i utworzą czarną dziure. Tylko tak właściwie to czemu te orbity maleją, przecież tej energii grawitacyjne ubywa? Energia roznosi sie za pomocą zmarszczek w czasoprzestrzeni ale co tak właściwie ubywa z tych obiektów jaki rodzaj energii? Musi chyba maleć pęd, gdzieś wyczytałem że te fale nie powstają tylko poprzez sam ruch materii ale jakiś obiekt musi sie obracać wokół osi (tak jak ten pulsar) i w dodatku być niejednorodny tzn nie idealnie symetryczny, muszą występować jakieś nierówności. Pulsary to niemal idealne kule ale 'góry' na ich powierzchni mierzące kilka cm, ze względu na olbrzymią rotację mogą wystarczać. Więc z racji tej nieregularności w budowie, szybko rotując wytracałyby pęd, a dokładnie chyba prędkość orbitalna i wtedy grawitacja by je ściągała a orbity by sie kurczyły. I te fale czasoprzestrzenne byłyby energią z tej wytraconej prędkości, dobrze myśle?
  • 3