Wpis z mikrobloga

Irytuje mnie to grzecznościowe słodzenie w UK. Proszę, dziękuję, miłego dnia - to jest dla mnie normalna forma grzeczności i to zawsze widziałem w Polsce wśród kulturalnych ludzi. W UK jednak jest ten zwyczaj pytania "how arę you", który nie byłby niczym złym gdyby to było autentyczne. Tak naprawdę jednak ludzi nie interesuje co u ciebie, nie chcą usłyszeć czy coś jest nie tak, chcą usłyszeć szablonowe "thanks, I'm fine" i tyle. Strasznie nie lubię mówienia słów za którymi nie stoi znaczenie albo autentyczna postawą, jest to dla mnie zwyczajnie zbędne i meczące. Do tego mam w pracy gościa, który ćwierka do innych per "kochany/kochana", "księżniczko" itd. Znacznie bardziej pasuje mi azjatycki subtelny dystans, który przecież też może być pełen życzliwości.

#uk #pracbaza #emigracja #kultura #pieklointrowertykow
  • 44
@Ornament: kurde bo mnie zaleje. To jest najfajniejsza rzecz w UK, ze sa tacy mili. Okej w Polsce tez to wystepuje ale mina z jaka to sie robi/mowi wola o pomste do nieba. Dlatego w hotelach wysokiej klasy tak bardzo zwraca sie na to uwage aby byc milym ale z usmiechem na ustach. A jesli chodzi o slynne "how are you?" moze miec milion roznych tlumaczen i nie koniecznie musi chodzic