Wpis z mikrobloga

Często spotykacie z opisaną sytuacją w #pracbaza ?
Klient coś zamawia/kupuje/wynajmuje i mówi mu się, że z reguły dostarczenie/wyprodukowanie trwa 2 tygodnie, ale jeśli nam się uda załatwimy to w np. tydzień, może trochę więcej. To ogromny błąd początkujących pracowników i do pewnego momentu sam go popełniałem. Nigdy, przenigdy nie należy przekazywać informacji, że "MOŻE uda się szybciej, damy znać". Od tego momentu klient traktuje termin "może się uda" jako ostateczny, a po jego przekroczeniu wydzwania co pół godziny do firmy i na tekst "damy znać" odpowiada "ok", po czym dzwoni za godzinę i pyta "a czy przypadkiem się nie udało, bo kolega mówił, że już wczoraj powinno być"(ciekawa zamiana "może" na "powinno").
Trzeba też przyznać, że są klienci, którzy sami z siebie dzwonią każdego dnia od połowy terminu i wypytują.
#przemyslenia #buldupy #kliencitodebile
  • 4
@inozytol: Ja mimo, że telefony z serwisu dostaję w piątki to umawiam klientów na sobotę. Bo telefony przychodzą wieczorem, około 19 a potem klienci dzwonią cały dzień w piątek...
Nie można mówić, że da się wcześniej, nigdy.
@fstab: Wcześniej da się ale za dopłatą, jak serwis ma być tego samego dnia albo w weekend to stawka 2x i w efekcie większość klientów z "pilną" potrzebą dzwoniących w piątek woli jednak serwis w poniedziałek...
@fstab: Przeciwnie, najlepiej podać lekko późniejszy termin (nie za późny by nie zniechęcić), wtedy jak uda się wcześniej to klient zachwycony, a jak będzie opóźnienie 9względem normalnego terminu) to i tak termin był późniejszy i będzie "na czas" i klient też zadowolony.
Chyba że taka praca że nie można dac późniejszych terminów bo pójdą do konkurencji.